Prawdą jest, że by leczyć, trzeba być lekarzem, ale nie każda branża wymaga odpowiedniego wykształcenia czy doświadczenia. Potwierdza to ostatnio Naczelny Sąd Administracyjny.
W spornej sprawie fiskus wytoczył dość ciężkie i nieczęsto używane działa. Uważał, że podatniczka firmuje działalność męża. Inaczej mówiąc, że to nie ona w rzeczywistości prowadzi zarejestrowaną na siebie firmę budowlaną, ale jej mąż.
W tej sytuacji wyzerował jej zryczałtowany PIT za 2009 r. i stwierdził jej nadpłatę na ponad 55 tys. zł. Mężowi zaś określił PIT na ponad 110 tys. zł. Urzędnicy podkreślali, że podatniczka nie ma wykształcenia budowlanego. Technikiem budowlanym jest jej mąż. Do chwili założenia firmy nie posiadała też doświadczenia w działalności budowlanej. Fiskus nie kwestionował tego, że kobieta bywała w Szwecji i kontaktowała się z kontrahentami. Ale nie mieściło mu się w głowie, że firma ze Szwecji podpisała umowy z nieznaną, nowo powstałą firmą z Polski. Było to możliwe tylko dlatego, że firmę żony wskazał mąż, który poręczył za nią i wykonywał zlecone prace (sam, ja także organizując i nadzorując je).
Innego zadania był Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku, który nie dopatrzył się w sprawie firmanctwa. Zauważył, że mąż skarżącej był jej pełnomocnikiem. A o firmanctwie nie można mówić, gdy ktoś pomaga prowadzić lub zarządzać czyjąś firmą, np. rodzinną.
Tak samo uznał NSA. Przede wszystkim nie przekonał go argument, że podatniczka nie miała wykształcenia budowlanego. Jak tłumaczył sędzia NSA Bogusław Dauter, nic nie stoi na przeszkodzie, by prowadzić firmę budowlaną bez doświadczenia czy wykształcenia. Zwłaszcza gdy się ma męża budowlańca.