Z raportu wynika, że małe firmy o miesięcznych przychodach do 12 tys. zł muszą przeznaczyć prawie połowę na pokrycie kosztów zatrudnienia pierwszego pracownika. Wprawdzie w projekcie resortu finansów przewidziano dla nowo zakładanych spółek możliwość stopniowego dochodzenia do zatrudnienia trzech pracowników, ale uznano to za niepotrzebne komplikowanie prawa i różnicowanie sytuacji podmiotów nowo założonych i już działających.
– Estoński CIT nie jest złym pomysłem, ale gdzieś po drodze została zgubiona oryginalna koncepcja estońska, bo tam jest to rozwiązanie powszechne – skomentował Maciej Letkiewicz, ekspert fundacji KoLiber. Jego zdaniem w przedstawionym do konsultacji projekcie jest też sporo zawiłych przepisów, co spowoduje nieczytelność całej koncepcji oraz da urzędom skarbowym pole do dowolnego działania.
Dlatego w raporcie zaproponowano, by poluzować kryterium zatrudnienia i ustanowić je na poziomie jednego pracownika (poza wspólnikami), i to bez względu na to, czy chodzi o nową firmę czy już funkcjonującą. Po pierwszym czteroletnim okresie działania można by przedłużyć korzystanie z „estońskiego CIT" pod warunkiem zatrudnienia co najmniej trzech osób.
Czy MF się na to zgodzi? Nie wyklucza tego minister Tadeusz Kościński, który w poniedziałek uczestniczył w forum „Wizja rozwoju" w Gdyni.
– Jesteśmy otwarci na dialog z biznesem i nie wykluczamy poluzowania niektórych warunków – powiedział minister, zapytany o koncepcję „estońskiego CIT".
Nie tylko poziom zatrudnienia może być przeszkodą wskazywaną przez ekspertów.