Nie każdy podatnik to oszust i nie każda transakcja to kombinacja. Przekonał się o tym fiskus w sprawie, którą ostatnio przegrał przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.
Sprawa dotyczyła skutków podatkowych podwyższenia kapitału zakładowego. Udziały w całości zostały objęte przez jedną osobę i pokryte aportem o wartości ponad 17 mln zł. Nominalna wartość objętych udziałów wynosiła ok. 10 mln zł. Różnica została przeznaczona na fundusz zapasowy.
I tu zaczęły się schody. Fiskus uznał, że koszty podatnika należało rozliczyć proporcją. W tym celu w pierwszej kolejności obliczono, jaki udział ma wartość przychodu nominalnego w stosunku do wniesionego wkładu, co dało 58,34 proc. W wyniku zastosowania wspomnianego wskaźnika koszty uzyskania przychodów do rozliczenia wynosiły niecałe 6 mln zł.
Podatnik się z tym nie zgodził. Jego zdaniem rozliczenie kosztów w oparciu o proporcje nie znajduje uzasadnienia w przepisach.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie oddalił jego skargę. Rację przyznał mu dopiero NSA. Jak tłumaczył sędzia NSA Tomasz Zborzyński, w spornej sprawie nie było podstaw do proporcjonalnego rozliczenia kosztów.