Są pierwsze pozytywne dla podatników interpretacje w sprawie paliwa do służbowych aut używanych przez pracowników prywatnie. Wydaje się je jednak tylko firmom, które wygrały z fiskusem w sądzie. Reszta wciąż dostaje negatywne.
– To symbol zacietrzewienia fiskusa, który od czterech lat nie chce ustąpić podatnikom mimo całej serii przegranych sporów sądowych – ocenia Wojciech Jasiński, konsultant podatkowy w ATA Finance.
Czytaj także: Fiskus ustępuje po długiej walce
Całe paliwo w kosztach podatkowych bez dodatkowych badań samochodu
Chodzi o obowiązujący od 2015 r. przepis, z którego wynika, że jeśli pracownik jeździ prywatnie firmowym samochodem, pracodawca powinien naliczać mu co miesiąc zryczałtowany przychód. Jest to 250 albo 400 zł (w zależności od pojemności silnika). Ta zasada miała ułatwić życie firmom. Skarbówka zwietrzyła jednak okazję do dodatkowego zarobku. Uznała, że ryczałt nie uwzględnia wydatków na paliwo. Zdaniem urzędników pracodawca musi doliczać do przychodu pracownika także wartość zużytej przez niego prywatnie (i sfinansowanej ze środków firmy) benzyny. I opodatkować ją (18 lub 32 proc. PIT).