Rząd szumnie zapowiada w Polskim Ładzie nowe udogodnienia dla elektrycznych samochodów. Tymczasem fiskus rzuca kłody pod nogi firmom, które w nie inwestują. Twierdzi, że pracodawca udostępniający pracownikowi ekologiczne auto i zwracający koszty ładowania pojazdu w domu, musi mu naliczyć dodatkowy przychód i podatek.
– To swoista schizofrenia, z jednej strony państwo zachęca do elektromobilności, z drugiej – skarbówka zastawia podatkowe pułapki – mówi Grzegorz Gębka, doradca podatkowy w kancelarii GTA.
Czytaj także:
Dodatkowy podatek za elektryczny samochód
Wątpliwa interpretacja
O interpretację wystąpiła spółka, która udostępnia pracownikom służbowe elektryki. Mogą je wykorzystywać także na cele prywatne. Z tego tytułu spółka nalicza im, na podstawie ustawy o PIT, zryczałtowany przychód w kwocie 250 zł miesięcznie. Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej uznał jednak, że w ryczałcie nie mieści się zwrot kosztów doładowania samochodu w domu. I nakazał dodatkowo opodatkować te kwoty.