Program antywirusowy, własne hasło i login, esemesowy kod z banku – te wszystkie zabezpieczenia nie chronią przed internetowymi oszustami. Fałszywe e-maile z zawirusowanymi załącznikami są rozsyłane nawet z kont Ministerstwa Finansów. Ale fiskus jest bezwzględny dla przedsiębiorców, którzy padną ofiarą oszustów.
Okradziono cię, widocznie słabo się zabezpieczyłeś, nie możesz więc rozliczyć straty w podatkowych kosztach – tak wynika z interpretacji.
Czytaj także: Ostrożny klient banku odzyska to, co ukradł z konta haker
– To krzywdzące, przedsiębiorca traci bowiem podwójnie. Nie dość, że ukradną mu pieniądze (które wcześniej z reguły były opodatkowane), to jeszcze nie odliczy tej straty od firmowego przychodu – mówi Tomasz Piekielnik, doradca podatkowy w kancelarii PBC.
Spójrzmy na ostatnią interpretację skarbówki. Wystąpił o nią lekarz, któremu hakerzy ukradli z firmowego konta bankowego prawie 50 tys. zł. Pieniądze zostały przelane na rachunek obywatela Litwy, a następnie wypłacone. I słuch po nich zaginął. Prokuratura nie wykryła sprawcy i umorzyła postępowanie. A bank uznał, że wszystkie procedury były zachowane, i odmówił zwrotu ukradzionych środków.