Takie wnioski wynikają z badań firmy doradczej EY przeprowadzonych pod koniec ubiegłego roku.
Miało być dobrze...
Od 2016 roku przedsiębiorstwa, które prowadzą działalność badawczo-rozwojową, mogą korzystać z ulgi podatkowej na badania i rozwój (B+R, ang. R&D), która wspiera innowacyjność oraz działalność badawczo-rozwojową. Wynagrodzenia pracownicze, wraz z narzutami, dotyczące pracowników zatrudnionych w celu realizacji prac B+R są jednym z elementów, które firmy mogą zaliczyć do kosztów kwalifikowanych i w rezultacie dodatkowo obniżyć swoją podstawę opodatkowania.
W 2017 roku przedsiębiorcy mogą odliczać dodatkowo 50 proc. kosztów wynagrodzeń (wraz z narzutami) pracowników zajmujących się innowacjami. Zgodnie z zapowiedziami Jarosława Gowina, od 1 stycznia 2018 roku limit odliczenia może się zwiększyć do 100 proc.
...a wyszło jak zwykle
Organy podatkowe stopniowo zmieniają jednak zdanie na temat ujmowania kosztów wynagrodzeń pracowniczych w kosztach kwalifikowanych dotyczących ulgi B+R i zaczynają wydawać bardzo restrykcyjne interpretacje w tym zakresie. Zgodnie z nimi, firmy muszą bardzo skrupulatnie podchodzić do zaliczania wynagrodzeń pracowniczych w kosztach kwalifikowanych w uldze B+R. Wielu przedsiębiorcom nasuwa się więc pytanie – czy gra jest warta świeczki?
W tym miejscu warto zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć najnowszej linii interpretacyjnej organów podatkowych dotyczącej zaliczania wynagrodzeń pracowników do kosztów kwalifikowanych. Jeszcze w połowie zeszłego roku fiskus stał na stanowisku, że ilość czasu, jaką pracownik spędza nad pracami badawczo-rozwojowymi nie wpływa na wysokość odliczenia. Tymczasem, w najnowszych interpretacjach organy prezentują odmienne stanowisko. Zgodnie z nim, jeżeli pracownik przeznacza tylko część swojego czasu na prace badawcze, to jego pracodawca może dokonać odliczenia w ramach ulgi tylko w odniesieniu do tej części. Oznacza to, że w takiej sytuacji firma jest zobowiązana do prowadzenia ewidencji czasu pracy pracowników zajmujących się innowacjami.