Przepisy o tej obowiązującej od 1 stycznia daninie umieszczono w ustawach o podatkach dochodowych (art. 24b ustawy o CIT i 30b ustawy o PIT). Trudno jednak uznać ją za podatek dochodowy. Podstawą opodatkowania nie są bowiem dochody z najmu czy dzierżawy takich nieruchomości, ale ich wartość. Dokładniej: wartość początkowa budynku jako środka trwałego, ustalana na pierwszy dzień każdego miesiąca. Stawka podatku wynosi 0,035 proc. tej wartości za każdy miesiąc (0,42 proc. rocznie). Opodatkowuje się tylko nadwyżkę wartości budynków ponad 10 mln zł.
Czytaj także: Nowy podatek od przychodów z budynków
Nie każdy odliczy
Przepisy w tym kształcie to kompromis wynikły ze sporu polskich władz z Komisją Europejską o podatek od sklepów wielkopowierzchniowych. Ponieważ pierwotny pomysł mógł naruszać zasady równej konkurencji i pomocy publicznej, zdecydowano się zmienić formułę tego podatku i rozciągnąć go na wszystkich, którzy mają nieruchomości i oddają je w najem lub dzierżawę, niekoniecznie w celach handlu detalicznego. Przed 1 stycznia podatek od budynków też obowiązywał, jednak dotyczył tylko nieruchomości będących sklepami i biurami. Danina od budynków może być neutralna dla podatników CIT i PIT, bo jej kwotę mogą odliczyć od kwoty zaliczek na „klasyczny" podatek dochodowy. Nie jest jednak do końca oczywiste, czy taka neutralność dotyczy także podatników podmiotowo zwolnionych z PIT albo CIT. Chodzi tu np. o fundacje i stowarzyszenia, które przeznaczają swoje dochody na cele statutowe. Zwolnienie dotyczy bowiem ich dochodu. Tymczasem podatek od budynków jest naliczany nie od dochodu, ale od wartości budynków. Wynika z tego, że ten „budynkowy" podatek powinny płacić, a dopiero potem starać się o jego odzyskanie. Podatku można uniknąć, jeżeli na pierwszy dzień danego miesiąca łączny udział oddanej do używania powierzchni użytkowej budynku nie przekracza 5 proc. jego całkowitej powierzchni użytkowej.
Trudno odzyskać
Zwrot podatku też jednak nie jest oczywisty. Przepisy mówią, że organ zwraca go na wniosek podatnika, jeśli nie stwierdzi „nieprawidłowości wysokości zobowiązania podatkowego lub strat", dotyczących zarówno podatku „klasycznego", jak i „budynkowego". Co oznaczają owe „nieprawidłowości" – tego już ustawa nie wyjaśnia. Wspomina jedynie, że nieprawidłowości nie wystąpią, jeśli „koszty finansowania dłużnego poniesione w związku z nabyciem lub wytworzeniem budynku, jak również inne przychody i koszty ustalone zostały na warunkach rynkowych". To sformułowanie może się kojarzyć ze zwalczaniem prób optymalizacji podatkowej z użyciem rozmaitych pożyczek udzielanych między powiązanymi firmami. Jednak brzmienie nowych przepisów sugeruje, że owe „nieprawidłowości" mogą dotyczyć nie tylko schematów biznesowych stosowanych przez wielkie międzynarodowe sieci handlowe.
Podatek „budynkowy" wprowadzano pod hasłem walki z nadużyciami podatkowymi przypisywanymi wielkim firmom. W uzasadnieniu projektu ustawy napisano jednak, że „nie jest celem tego podatku karanie podatników, którzy z przyczyn obiektywnych, ekonomicznie uzasadnionych płacą niski podatek dochodowy lub wykazują stratę".