– Oczywiście zmiana przepisów podatkowych nie spowoduje jakiegoś ogromnego wysypu sygnalistów. Mam jednak nadzieję, że wystąpi efekt psychologiczny u pracodawców, którzy bardziej będą obawiali się nielegalnego zatrudniania – dodaje Jakub Sawulski.
– Szara strefa jest ogromnym problemem. Ucieka przez nią bardzo dużo pieniędzy z budżetu. Wydaje się, że Ministerstwo Finansów prawidłowo identyfikuje problem, gdyż teraz pracownicy nie chcą ujawniać pracy na czarno, obawiając się, że będą musieli zapłacić podatek. Podobnie jest ze składkami ZUS. Dlatego podatkowa nowelizacja powinna być połączona ze zmianą zasad rozliczania składek – mówi Piotr Świniarski, adwokat i właściciel kancelarii podatkowej.
Ryzyko jest spore
Mecenas Świniarski przypomina, że już teraz przedsiębiorca zatrudniający nielegalnie pracowników musi liczyć się z karami. Zgodnie z art. 281 kodeksu pracy może to być grzywna od 1 do 30 tys. zł. Z kolei za niezgłoszenie pracownika do ZUS można dostać karę do 5 tys. zł (art. 98 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych).
Zatrudnianie na czarno może też skutkować sankcjami z kodeksu karnego skarbowego. Firma, która ma pracownika, pełni bowiem obowiązki płatnika. Czyli odpowiada za obliczenie zaliczki na PIT i odprowadzenie jej do urzędu.
– Jeśli nie dopełni tych obowiązków, grozi jej grzywna. W zależności od skali procederu może to być kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt tysięcy zł – mówi Piotr Świniarski. Dodaje, że także w kodeksie karnym jest kara za uporczywe naruszanie praw pracownika (art. 218).
Swoje plany w ściganiu zatrudniania na czarno ma też inspekcja pracy. Jak pisaliśmy w „Rzeczpospolitej” z 10 maja, jej działania utrudnia chociażby obowiązek informowania przedsiębiorcy o zaplanowanej kontroli czy brak uprawnień do podejmowania czynności operacyjnych, takich jak prosta obserwacja miejsca pracy, np. placu budowy. Dlatego będzie zabiegać o zwolnienie inspektorów pracy z części ograniczeń.