Gdy po wielu miesiącach wracamy do naszych ulubionych restauracji czy siłowni, cieszymy się, że takie miejsca przetrwały kryzys. Nie wszystkim się to udało, a ci, którzy dali radę, często zawdzięczają to rządowej pomocy. Tym cenniejszej, że bezzwrotnej. Wprawdzie początkowo władze dały sygnał, że subwencje z Polskiego Funduszu Rozwoju to tylko pożyczki, ale w końcu przyszła decyzja: umarzamy, nic nie musicie zwracać. Niestety, z niewiadomych przyczyn resort finansów wciąż nie dał jasnego sygnału, czy takiego umorzenia nie potraktuje jak przychodu, od którego oczywiście trzeba by zapłacić podatek dochodowy.
Czytaj także:
Podatek od subwencji z PFR dopiero w lipcu. Jeśli w ogóle
Przedsiębiorcy wciąż nie wiedzą, czy zapłacą podatek od wsparcia
Oczywiście Ministerstwo Finansów ma prawo milczeć i zastosować zwykłą regułę: jeśli jest przychód, to należy się podatek. Jednak sytuacja była nadzwyczajna, bo chodziło o ratowanie gospodarki, więc wypadałoby jasno powiedzieć: odpuszczamy daninę. A tu państwo najpierw głośno ogłasza, że potężnymi tarczami kogoś chroni, a potem milcząco zdaje się sugerować: jednak coś za tę obronę trzeba zapłacić. Albo nie, nic nie zapłacicie, ale na razie nic wam o tym nie powiemy.