Gdy Ministerstwo Finansów zapowiadało w Polsce estoński CIT, czyli przesunięcie opodatkowania na moment konsumpcji zysku, miało z niego skorzystać 200 tys. firm. Po opublikowaniu projektu okazało się, że warunek zatrudniania trzech pracowników spełnia… 34,4 tys. spółek.
– To zaporowe kryterium dla wielu małych firm, także startupów, które opierają się na innowacyjnych działaniach właścicieli. Oczywiście mogą przyjąć pracowników, ale to kosztowna sprawa (składki, podatki), a także dużo formalnych obowiązków – mówi Piotr Świniarski, adwokat, właściciel kancelarii podatkowej.
Czytaj też: Estoński CIT nie dla każdego
Teraz trudno o etaty
Problemu nie rozwiąże zatrudnienie samych właścicieli spółki. Wśród wymaganych trzech pracowników nie może bowiem być udziałowców/akcjonariuszy. Resort finansów poleca natomiast przyjęcie na etat tych, którzy są teraz na zleceniach bądź samozatrudnieniu. I argumentuje, że zatrudnianie pracowników oznacza rozwój firmy.
– Nie sądzę, że przedsiębiorstwa będą przyjmować do pracy nowe osoby tylko po to, aby skorzystać z estońskiego CIT. A przejście na etat samozatrudnionych czy zleceniobiorców to jednak istotna zmiana modelu prowadzenia biznesu i nie każdemu się opłaca – mówi Łukasz Czucharski, ekspert Pracodawców RP.