Katarzyna Lubnauer. Matematyk z Łodzi na odsiecz Nowoczesnej

Pokonując Ryszarda Petru, Katarzyna Lubnauer odniosła jeden z najbardziej zaskakujących sukcesów w historii polskiej polityki ostatnich lat. Czy pod rządami łódzkiej matematyk partia odzyska szansę na przejęcie roli lidera opozycji?

Aktualizacja: 09.12.2017 09:39 Publikacja: 07.12.2017 23:01

Po przejęciu przywództwa w Nowoczesnej Katarzynę Lubnauer czekają poważne wyzwania. Musi teraz poskl

Po przejęciu przywództwa w Nowoczesnej Katarzynę Lubnauer czekają poważne wyzwania. Musi teraz posklejać partię i ułożyć na nowo relacje w opozycji

Foto: Reporter, Aleksandra Szmigiel-Wiśniewska

Katarzyna Lubnauer była jedną z najbardziej doświadczonych politycznie osób, które w 2015 r. znalazły się na listach Nowoczesnej. To doświadczenie pomogło jej pozbawić władzy Ryszarda Petru i przejąć stery w Nowoczesnej. Jako żeglarz z patentem sternika morskiego musi teraz wytyczyć dla partii nowy kurs. Alternatywą jest dryf ku Platformie.

Jeszcze kilka tygodni temu nikt realnie nie rozważał takiego scenariusza. Wybory przewodniczącego Nowoczesnej miały być tylko formalnością, w których Petru miał gładko pokonać swojego jedynego konkurenta, szczecińskiego posła Piotra Misiło. O starcie jego najbliższej współpracowniczki, szefowej Klubu Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, nie mówił nikt. Dlatego telefon, który Petru odebrał w piątek 17 listopada – na tydzień przed wyborczą konwencją partii – musiał być dla niego ogromnym zaskoczeniem. Podczas rozmowy Lubnauer poinformowała go, że wystartuje w wyborach. W każdej publicznej wypowiedzi Petru podkreślał później, że uznał to za nielojalność.

– Miałam wybór między losami naszego wspólnego projektu a osobistą lojalnością. To nie była łatwa decyzja – tłumaczy w rozmowie z „Plusem Minusem" Lubnauer. I dodaje, że dzwoniąc do Petru w ten piątkowy poranek, nie była wcale pewna zwycięstwa, mimo że w swojej naukowej karierze wiele lat zajmowała się rachunkiem prawdopodobieństwa. – Byłam przekonana, że jeśli nie wygram, to przynajmniej będzie to sygnał dla Ryszarda, że partia potrzebuje zmian i pracy z jego strony – podkreśla.

Wierna Łodzi

Dla wielu Polaków polityczna kariera Katarzyny Lubnauer zaczęła się w chwili, gdy wraz z kilkunastoma innymi osobami dostała się do Sejmu z list Nowoczesnej. Ale nic bardziej mylnego. Lubnauer po wyborach w 2015 r. systematycznie i skutecznie budowała swoją pozycję w klubie parlamentarnym i partii, pracując zarówno nad swoim wizerunkiem, rozpoznawalnością w mediach, jak i pozycją wewnątrz klubu. – Lubnauer nauczyła się bardzo dużo przez te dwa lata – komentuje jeden z dziennikarzy politycznych na co dzień pojawiających się w Sejmie. To wszystko nie byłoby możliwe bez politycznego doświadczenia, które zdobywała niemal od początku transformacji w 1989 r.

Nowa szefowa Nowoczesnej urodziła się w Łodzi. Jej polityczna kariera związana jest właśnie z tym miastem. Jej rodzina od strony ojca pojawiła się w Łodzi już w latach 70. XIX wieku. Lubnauer nie ukrywa swoich więzi z włókienniczym miastem. W jednym z radiowych wywiadów tuż przed wyborami w Nowoczesnej posłużyła się nawet przykładem i cytatem z powieści Władysława Reymonta. – Jestem z Łodzi jak Karol Borowiecki z „Ziemi obiecanej". I ja tu chcę zbudować wielki interes, wielką fabrykę – powiedziała na antenie RMF FM w rozmowie z Robertem Mazurkiem.

I faktycznie pewne podobieństwa istnieją. Borowiecki zaczynał karierę jako chemik i dyrektor w jednej z łódzkich fabryk. Lubnauer też wybrała – podobnie jak jej rodzice – karierę naukową. Po edukacji w III LO w Łodzi – tym samym, do którego uczęszczał Stefan Niesiołowoski – trafiła na studia medyczne. – Wahałam się między prawem, medycyną, architekturą a matematyką. Ta ostatnia zawsze przychodziła mi z łatwością. Wiedziałam, że dostanę się bez większego przygotowania – mówi nam Lubnauer. Tuż przed studiami, w 1991 r., w harcerstwie poznała swojego męża, wtedy też absolwenta matematyki, z którym ma córkę Annę (urodziła się w 1997 r.).

Przygoda z Unią Wolności

Pierwszy kontakt przyszłej szefowej Nowoczesnej z polityką nastąpił w 1993 r. Lubnauer była wtedy na studiach doktoranckich z matematyki na Uniwersytecie Łódzkim. Wstąpiła do Unii Demokratycznej, która przekształciła się później w Unię Wolności. – Zawsze miałam coś w rodzaju ADHD. Potrzebuję, by coś się wokół mnie działo. Polityka mnie interesowała, a poza tym chciałam zmieniać rzeczywistość – mówi nam Lubnauer. Jak dodaje, w jej domu polityka była obecna, także ze względu na ojca i jego wyraziste lewicowe poglądy. – Od chwili, gdy zaczęłam angażować się w politykę, ojciec zawsze głosował na partię, w której byłam – podkreśla.

Pierwszy raz ojciec mógł zagłosować na swoją córkę w 1998 r., gdy Lubnauer startowała do Rady Miasta Łodzi. Wcześniej, w 1995, koordynowała kampanię Jacka Kuronia, by zostać po niej przewodniczącą koła Łódź-Śródmieście Unii Wolności. Planowała start w wyborach parlamentarnych w 1997 r., ale ze względu na ciążę została tylko szefową komitetu, który ustalał kolejność na liście wyborczej tego ugrupowania. W UW spotkała zresztą polityków, którzy odnaleźli się później w Nowoczesnej, między innymi Jerzego Meysztowicza (byłego wicewojewodę małopolskiego) i Mirosława Suchonia, członka Prezydium Klubu. W komitecie była jedyną kobietą. – Wycinałam ludzi. Później wycięliśmy też ludzi, którzy potem zakładali PO – wspomina szefowa Nowoczesnej o swojej działalności w Unii Wolności.

Unia Wolności stopniowo zaczęła tracić na znaczeniu, ale znajomości Lubnauer z tego czasu zaprocentowały. I nie tylko. – Bardzo poważnie traktuję politykę. Uważam, że to jest poważne zajęcie i tak też należy je traktować, odpowiedzialnie – mówiła niedawno w Radiu Zet. Ton dotyczący „powagi" i „odpowiedzialności" to rys, który był charakterystyczny dla niektórych kluczowych polityków dawnego UW. Przede wszystkim dla Tadeusza Mazowieckiego, ale nie tylko.

Po rozpadzie Unii Wolności kandydowała z list PO w 2010 r., ale tylko na zasadzie „grzecznościowej". – Chciałam wesprzeć kolegę – wspomina. Lubnauer przyznaje, że po odejściu z czynnej polityki w 2006 r. nie zamierzała nigdy do niej wracać. Wcześniej, jako radna RM Łodzi zrobiła doktorat. Jego temat to „Twierdzenia graniczne w niekomunatywnym rachunku prawdopodobieństwa".

Matematyk albo lekarz

Dzięki sieci wspólnych znajomych poznała Ryszarda Petru, związanych z pismem i środowiskiem „Liberté!" (od 2010 r. prowadziła tam bloga). Ale jak przyznaje, do 2015 r. nie znała Petru na tyle dobrze, by „mieć do siebie numery telefonów". „Liberté" to liberalne łódzkie środowisko, z którego wywodzi się wielu obecnych działaczy i polityków Nowoczesnej.

Nowoczesna powstała jako stowarzyszenie, by przekształcić się później w partię, głównie dzięki erozji popularności Platformy Obywatelskiej, która sprawiła, że na cenie politycznej pojawiło się miejsce na nową formację liberalną. Projekt powstawał szybko, a rekrutacja na listy często bywała chaotyczna i przypadkowa.

Petru zaproponował Lubnauer start w wyborach w lipcu 2015 r. Wcześniej dostała propozycję, by zostać koordynatorem Nowoczesnej w swoim rodzinnym mieście, ale odmówiła. – Był pomysł, by jedynką na liście wyborczej w Łodzi był matematyk lub lekarz. Przekonałam się do pomysłu, by wystartować – wspomina. Wystartowała i zdobyła 18,5 tys. głosów. To był pierwszy – poza kadencją w Radzie Miasta – udany start Lubnauer w wyborach. Poprzednie próby dostania się do Sejmu (w 2001, 2005 i 2007 r.) zakończyły się fiaskiem.

Nowoczesna zaczynała w Sejmie jako partia z prowizoryczną strukturą i z politykami, którzy zwykle nie mieli dużego doświadczenia partyjnego. Gdy powstawał klub sejmowy – na jego czele stał Ryszard Petru – liczba członków partii była mniejsza niż liczba członków klubu. Lubnauer postanowiła zainteresować się głównie edukacją. To był też jeden z tematów, które pojawiły się w trakcie jej rozmowy z Petru, gdy na stole pojawiła się propozycja startu w wyborach. Ale jak zauważyli sejmowi dziennikarze, Lubnauer nie chciała być „przyspawana" do jednego tylko tematu. I chociaż specjalizowała się w edukacji, to chętnie wypowiadała się o innych sprawach. To stało się konieczne po tym, gdy została rzecznikiem partii – w styczniu 2017 r. Szybko zbudowała sobie opinię osoby, która pracuje na to, by zbudować sobie dobre relacje z dziennikarzami, odbiera telefony i skrupulatnie podchodzi do swoich obowiązków. To były rzeczy, które później bardzo się przydały. Politycy Nowoczesnej wspominają też, że oglądała prawie wszystkie ich wystąpienia w mediach i później je recenzowała – bez złośliwości, ale konkretnie.

Od sukcesu do kryzysu

Początki Nowoczesnej, zwłaszcza w porównaniu z PO, były skromne. Szybko jednak okazało się, że efekt świeżości połączony ze zdecydowanymi działaniami przynosi rezultaty w sondażach. Podczas gdy zszokowana podwójną porażką wyborczą Platforma zajęta była wewnętrznymi dyskusjami i układami, Nowoczesna szła do przodu jak burza. Kamila Gasiuk-Pihowicz stała się twarzą wojny o Trybunał Konstytucyjny. Partia przekonywała do siebie determinacją. Gdy politycy PO wyszli z sali sejmowej na znak protestu, posłowie i posłanki Nowoczesnej pozostali i zadawali pytania.

Petru w jednym ze świątecznych klipów nazwał się nawet liderem opozycji. Nowoczesna w sondażach na przełomie 2015 i 2016 r. przekraczała 20 proc. i wyprzedzała Platformę. W Sejmie krążyły pogłoski, że grupa „młodych" z PO wkrótce przejdzie do partii Petru, a Platforma się rozpadnie. Jednak Grzegorz Schetyna opanował kryzys i przystąpił z właściwą sobie konsekwencją do kontrofensywy, zarówno wewnętrznej, jak i zewnętrznej. PO nazwała się „totalną opozycją" i w 2016 r. trend zaczął się odwracać. Dla Nowoczesnej nadszedł czas testu. Ogłoszona przez PiS zmiana zasad pracy mediów w Sejmie stało się katalizatorem politycznego kryzysu i okupacji sali obrad.

Nowoczesna, podobnie jak PO, ustaliła dyżury – który jej poseł kiedy ma siedzieć w okupowanej sejmowej sali. – Wiedziałam, że w sylwestra Petru nie będzie w Sejmie. Nawet rzuciłam w pewnej chwili do niego, by nie dał się na nartach sfotografować. Odpowiedział, że nie jedzie na narty, skończyłam temat, to były jego prywatne sprawy – mówi nam Lubnauer. Wizerunkowy kryzys partii wybuchł, gdy w mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie Petru i posłanki Joanny Schmidt w samolocie do Portugalii. Nowoczesna nie była w stanie zbudować spójnej wersji wydarzeń. Lubnauer pierwotnie twierdziła, że wyjazd był partyjny. – Nigdy nie powiedziałam wprost dziennikarzom, że ten wyjazd był służbowy. A Petru i Schmidt cztery miesiące zajęło wyjaśnienie ich wzajemnej relacji – wspomina obecna szefowa partii.

Zaskakujące zwycięstwo

Dla mediów „wyjazd na Maderę" stał się punktem zwrotnym w odbiorze Nowoczesnej i jej lidera. Partia próbowała się ratować. Powstał plan, który zakładał, że Lubnauer zostanie szefową klubu, by Petru mógł zajmować się działalnością partyjną i strategiczną. Zmiana nastąpiła w kwietniu 2017 r. Miesiąc później Nowoczesna na konwencji w Warszawie ogłosiła nowe otwarcie i serię inicjatyw światopoglądowych. Lubnauer wygłosiła przemówienie o świeckiej szkole i rozdziale Kościoła od państwa.

Poprawa w sondażach po kryzysie portugalskim nigdy nie nastąpiła. Już wcześniej z partii odeszło czterech posłów. Lubnauer – co przyznają nasi rozmówcy zarówno z Nowoczesnej, jak i z innych ugrupowań opozycyjnych – udało się jednak ustabilizować sytuację w klubie. Odegrała też konstruktywną rolę w trakcie rozmów opozycji przy koordynowaniu działań w sprawie ustaw sądowych, w lipcu 2017 r. Ale nawet nie rozważała startu w wyborach na szefa Nowoczesnej. – Decyzję podjęłam dopiero w czwartek 16 listopada, na dzień przed końcem terminu, w którym można było się zgłaszać – twierdzi Lubnauer. Okazało się, że pozycja Petru w partii była słabsza niż jego własne szacunki. Na dodatek popełnił serię taktycznych błędów. Po krótkiej, intensywnej kampanii Lubnauer pokonała go dziewięcioma głosami. Jeden z najbardziej zaskakujących partyjnych sukcesów w najnowszej historii polskiej polityki stał się faktem. – Petru okazał się dużo mniej popularny, niż myślał, ale nie poniósł klęski – podsumowuje jeden z polityków Nowoczesnej.

Co dalej? Lubnauer musi teraz posklejać partię i ułożyć na nowo relacje w opozycji. Pierwsze spotkania z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem z PSL i Grzegorzem Schetyną już się odbyły. W wypowiedziach nowa szefowa pozycjonuje Nowoczesną jako partię klasy średniej. Zapewne ma już wiele rzeczy przeliczonych. Ale polityka wymyka się ścisłym kalkulacjom, co najlepiej pokazały same wybory w Nowoczesnej. Dlatego Lubnauer jako matematyk zajmujący się prawdopodobieństwem musi liczyć bardzo ostrożnie. Pierwszy test to wybory nowego zarządu i szefa klubu. Te pierwsze już 16 grudnia.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Katarzyna Lubnauer była jedną z najbardziej doświadczonych politycznie osób, które w 2015 r. znalazły się na listach Nowoczesnej. To doświadczenie pomogło jej pozbawić władzy Ryszarda Petru i przejąć stery w Nowoczesnej. Jako żeglarz z patentem sternika morskiego musi teraz wytyczyć dla partii nowy kurs. Alternatywą jest dryf ku Platformie.

Jeszcze kilka tygodni temu nikt realnie nie rozważał takiego scenariusza. Wybory przewodniczącego Nowoczesnej miały być tylko formalnością, w których Petru miał gładko pokonać swojego jedynego konkurenta, szczecińskiego posła Piotra Misiło. O starcie jego najbliższej współpracowniczki, szefowej Klubu Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer, nie mówił nikt. Dlatego telefon, który Petru odebrał w piątek 17 listopada – na tydzień przed wyborczą konwencją partii – musiał być dla niego ogromnym zaskoczeniem. Podczas rozmowy Lubnauer poinformowała go, że wystartuje w wyborach. W każdej publicznej wypowiedzi Petru podkreślał później, że uznał to za nielojalność.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie