„Fabryka planet”. Jak rodzą się planety

Znamy obecnie około 3800 planet pozasłonecznych. Kwestią czasu było, kiedy ukaże się jakieś podsumowanie. Taką właśnie próbą jest „Fabryka planet" brytyjskiej astrofizyk Elizabeth Tasker.

Publikacja: 23.11.2018 17:00

„Fabryka planet”. Jak rodzą się planety

Foto: materiały prasowe

W pierwszej części autorka omawia szczegółowo, jak powstają planety: do tego procesu niezbędny jest dysk pyłowo-gazowy, ten sam zresztą, z którego utworzyła się miejscowa gwiazda. Planety tworzą się dopiero wtedy, gdy gwiazda już świeci i mają mało czasu, by powstać, gdyż promieniowanie gwiazdy szybko (w skali milionleci) wywiewa resztę obłoku poza układ. Planety są więc produktem ubocznym genezy gwiazd, ale takim, bez którego się nie obejdzie.

Przeciętnego czytelnika być może zdziwi, że planety w trakcie swej ewolucji odbywają migracje, najczęściej do środka układu, ale także w drugą stronę, a niekiedy zatrzymują się w miejscu. Wszystkim rządzi grawitacja, to ona każe wielkim planetom ruszać ku ich własnym gwiazdom i okrążać je po ciasnych orbitach w ciągu kilku dni. To ona także podczas planetogenezy wygania poza układ nadprogramowe planety, które nie mieszczą się na orbitach, by potem jako zmrożone, ciemne globy przemierzały pustkę kosmiczną z dala od jakichkolwiek gwiazd. Jeszcze dwie dekady temu fenomen planet swobodnych był zupełnie nieznany.

Tasker zwraca uwagę, że obraz układów pozasłonecznych, jaki mamy obecnie, jest zafałszowany. „Widzimy" planety największe i krążące blisko swych słońc, bo te najłatwiej wykryć przy dzisiejszym stanie techniki. To nie znaczy, że w kosmosie istnieją tylko planety wielkości Jowisza albo nawet większe, a także odkrywane ostatnio super-Ziemie, czyli planety rzędu Neptuna. Małych planet, najciekawszych, potencjalnie podobnych do Ziemi, a także planet bardziej odległych od swoich gwiazd nie rejestrujemy dzisiejszymi metodami. To nie znaczy, że ich nie ma; w miarę wzrastania czułości narzędzi pomiarowych odkryte zostaną nie tylko dalekie Ziemie czy Marsy, ale także księżyce okrążające wielkie planety. Jak wiadomo, dwa księżyce Jowisza i jeden Saturna podejrzane są o posiadanie podlodowych oceanów, podgrzewanych przez siły pływowe – w oceanach tych mogło narodzić się życie biologiczne.

Tasker pisze o tych fascynujących sprawach wnikliwie i kompetentnie. Wprowadza porządek wśród owych prawie 4 tysięcy globów spoza naszego układu i wskazuje na ich wielką rozmaitość. Są tam olbrzymy gazowe, które prawie ocierają się o swe gwiazdy (1 procent gwiazd ma taką asystę), są też planety wodne, planety węglowe wysypane diamentami, planety pokryte w całości lawą, są całe układy planetarne liczące po kilka sztuk, a nawet planety wokół gwiazd wielokrotnych – ale jak dotąd czegoś takiego jak Ziemia nie znaleziono. Niedostatek danych skazuje astronomów na spekulacje: znając z grubsza masę planety i jej wielkość, można szacować gęstość, a więc domniemywać, czy jest to planeta typu skalistego, czy olbrzym gazowy.

Dość często autorka odwołuje się do Układu Słonecznego, szukając w nim analogii. Rodzina Słońca wydaje się formacją szczególną i wyjątkową. Planety skaliste krążą bliżej gwiazdy, olbrzymy gazowe zaś dalej, orbity wszystkich planet są z grubsza kołowe i umieszczone mniej więcej w tej samej płaszczyźnie. Sama Ziemia znajduje się w ekostrefie, gdzie woda obecna jest w stanie ciekłym. Kłopot jest tylko jeden: z naszego punktu widzenia są to planety byle jakie, tzn. bez możliwości wydania życia, tak jak my je rozumiemy. Lekturze towarzyszy podziw, że kosmos produkuje tak różnorodne fenomeny, i zawód, że nie chce – a może nie umie? – wytworzyć obiektów analogicznych do naszej Ziemi. A może to my na razie nie umiemy szukać.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

W pierwszej części autorka omawia szczegółowo, jak powstają planety: do tego procesu niezbędny jest dysk pyłowo-gazowy, ten sam zresztą, z którego utworzyła się miejscowa gwiazda. Planety tworzą się dopiero wtedy, gdy gwiazda już świeci i mają mało czasu, by powstać, gdyż promieniowanie gwiazdy szybko (w skali milionleci) wywiewa resztę obłoku poza układ. Planety są więc produktem ubocznym genezy gwiazd, ale takim, bez którego się nie obejdzie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie