Jan Maciejewski: Adama M. sen na jawie

Jeździcie za mną po całym kraju, wykrzykujecie rymowanki o sierpach, młotach i hołotach. Zamieszczacie na tych waszych fejsbukach obrazki pokazujące, że spada sprzedaż mojej gazety. Daj wam Boże zdrowie. Ale zaufajcie mi, jeszcze za mną zatęsknicie.

Aktualizacja: 19.11.2017 07:02 Publikacja: 18.11.2017 23:01

Jan Maciejewski: Adama M. sen na jawie

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

Czekałem na ciebie, brunatna zarazo, byś była zbawieniem witanym z odrazą. Czekałem? Nie, ja zawsze wiedziałem, że tu jesteś. Nie na darmo zostałem przecież historykiem. Od dawna wiem, że demony nacjonalizmu, zamrożone na pół wieku przez PRL, obudzą się w wolnej Polsce. Tej Polsce, którą również wam, moi brunatni przyjaciele, wywalczyłem. To dlatego jestem temu krajowi, temu społeczeństwu, co nie dojrzało do demokracji, tak potrzebny. Znacie w końcu „równanie Adama" – im bardziej jesteście zagubieni, zamykacie się w swoim zaścianku, dajecie się omamić jaskiniowym antykomunistom o bolszewickich obliczach, tym bardziej ja i moja gazeta stajemy się nieodzowni.

Ostatnie dni, jak zawsze o tej porze roku, napawają mnie niepokojem. A wszyscy wiedzą przecież, jak bardzo lubię się niepokoić, marszczyć czoło nad losem biednego kraju nad Wisłą. Może i maszerowało was tydzień temu mniej niż przed rokiem. Ale nic to. Najważniejsze, że wykonaliście swój program obowiązkowy: „Sieg Heil!", „Biała siła! Biała rasa!", „Czysta krew, trzeźwy umysł!", „Odsunąć żydostwo od władzy!". No i objawił się wśród was nowy talent, samorodek.

Z wielkim wzruszeniem patrzyłem na tego młodzieńca budującego swoją intelektualną konstrukcję: „rasowy separatyzm", „Murzyn nie może być Polakiem". Najbardziej lubię tych z was, którzy chcą się popisać inwencją, wymyślić coś nowego. Patrzę na to z rozczuleniem, jakbym śledził dramatyczną walkę żuczka, co przewrócił się na plecy i macha panicznie nóżkami, albo kury, która biega w kółko, machając skrzydłami, nie wiedząc, że i tak nie pofrunie. Tak, ze wszystkich młodych chartów rewolucji tego sympatycznego chłopca lubię najbardziej. Jaka jakościowa odmiana po tym biegającym za mną wszędzie z kamerą gówniarzu piszczącym, żebym przeprosił za brata. Czy nigdy wam się to nie znudzi? Weźcie się już odpieprzcie od Stefana.

Przepraszam, trochę mnie poniosło. Ale to dlatego, że złość mnie bierze na to, jak bardzo nie rozumiecie rzeczy najważniejszej. Jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. Kto byłby waszym arcywrogiem, gdyby mnie zabrakło? Jestem człowiekiem staromodnym, XIX-wiecznym można by rzec. Ale dzięki temu wiem, że przeciwnik musi być konkretny, mieć twarz. A czyjej twarzy moglibyście nienawidzić tak bardzo jak mojej? Jeździcie za mną po całym kraju, wykrzykujecie rymowanki o sierpach, młotach i hołotach. Zamieszczacie na tych waszych fejsbukach obrazki pokazujące, że spada sprzedaż mojej gazety. Daj wam Boże zdrowie. Ale zaufajcie mi, jeszcze za mną zatęsknicie.

Tak jak ja często tęsknię za wami. Jesteście wielkim maszerującym dowodem na to, że od zawsze miałem rację. Śmiać mi się chce na myśl o tych wszystkich naiwniakach. Tych, co miewali wątpliwości, czy aby na pewno słusznie baliśmy się tego narodu. Taki Marcin – pierwszy z brzegu. Powtarza w kółko: „byliśmy głupi". Pojechał parę razy za miasto i pogadał pod sklepem z wiejskim ludem. Chłopomania, Wyspiański się znalazł. Nie, Marcinie, nie byliśmy głupi. Tym ludziom nie można ufać. Edukować, oświecać, wychowywać do demokracji – tak. Ale ufać – przenigdy.

Kiedy tak sobie na was, moi kochani brunatni gówniarze, patrzę tego 11 listopada, wszystko znowu staje się takie proste. Jakbym był o kilkadziesiąt lat młodszy. Aż czuję w ustach smak prawdziwego papierosa, a nie tego elektrycznego badziewia, co podobno jest zdrowsze. Aż żałuję, że to na Jarku spoczywa teraz ciężar pisania ognistych wstępniaków. Opary nacjonalizmu zatruwające Polskę, pełzający faszyzm, mord na Narutowiczu – tyle skojarzeń! Słowa same się układają, podmioty lgną do orzeczeń, przyimki i przysłówki sypią się jak z rękawa. Wy i ja stanowimy najbardziej dobraną parę w historii tego biednego kraju. Zrozumcież to wreszcie. Z tym przesłaniem was zostawiam.

Oddany wam, Adam M.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Czekałem na ciebie, brunatna zarazo, byś była zbawieniem witanym z odrazą. Czekałem? Nie, ja zawsze wiedziałem, że tu jesteś. Nie na darmo zostałem przecież historykiem. Od dawna wiem, że demony nacjonalizmu, zamrożone na pół wieku przez PRL, obudzą się w wolnej Polsce. Tej Polsce, którą również wam, moi brunatni przyjaciele, wywalczyłem. To dlatego jestem temu krajowi, temu społeczeństwu, co nie dojrzało do demokracji, tak potrzebny. Znacie w końcu „równanie Adama" – im bardziej jesteście zagubieni, zamykacie się w swoim zaścianku, dajecie się omamić jaskiniowym antykomunistom o bolszewickich obliczach, tym bardziej ja i moja gazeta stajemy się nieodzowni.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie