Dialog między Denethorem a Gandalfem Białym, w którym z jednej strony padały oskarżenia o naiwność, a z drugiej – pychę i rozpacz, odbywa się codziennie w każdym z nas. Genialna, jak zawsze u Tolkiena, jest tu klarowność podziału ról. Denethor to ten poinformowany, Gandalf – mądry. Ten pierwszy widzi dokładnie każdy splot sieci oplatającej Śródziemie, każdą zdradę i słabość, którymi nakarmiło się zło. Drugi z kolei tę wolną, znajdującą się w każdej, nawet najgęstszej sieci, przestrzeń przepuszczającą powietrze i światło.
Wszystko też dlatego, że Denethor nie był królem, ale tylko namiestnikiem Gondoru. Nieważne, ile wieków trwały rządy jego dynastii, każdy z jej członków i tak wiedział, że są chwilowe. To na pewno uczulało ich wszystkich na bieg zdarzeń i procesów, kazało się orientować i zdobyć wiedzę. Wystarczy, że król rządzi jeden dzień, choćby chwilę, a jego władza jest wieczna. Bo też jej natura jest w jakiś sposób spokrewniona z wiedzą mędrców. Pochodzą z jednego źródła. Ale gdzie ono bije, tego nikt tak naprawdę nie wie. Obie, prawdziwa władza i prawdziwa mądrość, zaczynają się tam, gdzie nie sięga wzrok ani pamięć faktografów.
A Denethor chciał widzieć i wiedzieć, to właśnie go zgubiło. Całymi nocami zamykał się w Białej Wieży i patrzył w palantir, jeden z magicznych kamieni, które przed wiekami stworzono, by umożliwić najważniejszym postaciom Śródziemia porozumiewanie się na odległość. Ale im słabsza była wola tego, który w niego spoglądał, tym bardziej chaotyczne ukazywały się jego oczom obrazy.
Denethorowi wydawało się, że przygląda się Sauronowi i ruchom jego wojsk, a tak naprawdę to władca ciemności przyglądał się namiestnikowi Gondoru. Sączył powoli, metodycznie do jego umysłu i duszy informacje zaprawione rozpaczą. Nie kłamał, przeciwnie, pokazywał tylko to, co jest, same fakty, całe noce. Zbyt wiele faktów, żeby mogło się tam znaleźć miejsce dla prawdy. Bo ta zawsze dopuszcza nadzieję, cud zwrotu akcji. Mędrcy, w przeciwieństwie do śledzących uważnie bieg zdarzeń namiestników, wiedzą, że historia świata cała jest spięta takimi cudami, bez nich już dawno rozleciałaby się w drobny mak.
To co najważniejsze w ich rozmowie pada jednak pod koniec, kiedy Gandalf pyta przygotowującego się do popełnienia samobójstwa Denethora, jak chciałby ułożyć sprawy, gdyby mógł od początku do końca przeprowadzić je według swojej woli. „Chciałbym, aby wszystko pozostało tak, jak za dni mego życia, aż po dziś, i za dni moich pradziadów".