Irena Lasota: Amerykanie, znawcy Rosji

W końcu lat 70., czyli w okresie zwanym detente lub odprężeniem, pewien sowiecki dysydent, który wyemigrował do USA, pisał, że znając dobrze angielski, miał kontakt z amerykańskimi dyplomatami i dziennikarzami, czytywał czasem anglojęzyczne gazety i słuchał Głosu Ameryki. Doszedł wtedy do wniosku, że Amerykanie są niezwykle przebiegłymi i mądrymi politykami. Udają, że nic nie rozumieją z tego, co się dzieje w Związku Sowieckim, piszą bzdury o tym, kto i jak naprawdę rządzi.

Aktualizacja: 11.11.2019 11:46 Publikacja: 08.11.2019 17:00

Irena Lasota: Amerykanie, znawcy Rosji

Foto: AFP

Popularnym sowietologiem był wtedy na przykład niejaki profesor Jerry Hough, który wysuwał śmiałą tezę, że pierwsi sekretarze kompartii w republikach i obłastiach spełniają podobną rolę, co prefekci we Francji, i że różnice są bardziej w nazewnictwie niż w istocie systemów. Ten sam Hough opublikował w 1982 r. w Brookings Institution (uchodzącym i wtedy i teraz za czołowy think tank waszyngtoński) broszurę pod tytułem „The Polish Crises", z której pamiętam przede wszystkim, że zawierała stek bzdur.




Otóż ten sowiecki dysydent nie miał wątpliwości, że to, co słyszy i czyta, jest specjalną, podstępną dezinformacją dla zmylenia Sowietów, ale że naprawdę istnieje prawdziwe CIA i prawdziwi specjaliści, którzy wiedzą wszystko o tym, co działo i dzieje się w ZSSR. Kilka miesięcy po swoim przyjeździe odkrył, że nie ma tajnego CIA i że większość polityków, z niewieloma wyjątkami, nie ma pojęcia o swoim najważniejszym – wówczas – przeciwniku.

Pisałam już, że największe zasoby wiedzy i najgłębsze zrozumienie sowieckiego komunizmu Amerykanie zawdzięczali ludziom, którzy bądź wyszli z Polski przez Związek Sowiecki wraz z armią gen. Andersa, jak Wiktor Sukiennicki czy Leopold Łabędź, bądź wyjechali z Polski przed sama wojną, jak Adam Ulam czy Ryszard Pipes. Ten ostatni stanął w 1976 r. na czele tak zwanego Zespołu B (Team B), który powstał pod koniec prezydentury Geralda Forda, stał się głośny za prezydentury Jimmy'ego Cartera i wpłynął na zwycięstwo Ronalda Reagana w 1980 r.

Zespół B, składający się z niezależnych ekspertów i byłych wojskowych, miał ocenić analizy Zespołu A – czyli stałego zespołu CIA – które tak zaniepokoiły sowieckiego dysydenta. I nie tylko jego. Raport zespołu pod kierownictwem Pipesa miażdżył ostatnie kilkanaście lat analiz CIA i odmiennie – jak się okazało słusznie – oceniał strategiczne cele Sowietów i ich zaawansowanie w rozwoju broni nuklearnej i biologicznej.

Wydaje się, że dziś, może nawet bardziej niż w 1976 r., przydałby się Zespół B – zarówno w Stanach, jak i w Polsce. „Think tanki" mnożą się tu i tam na potęgę, konferencje i seminaria transatlantyckie są na porządku dziennym, ale pożytek z nich jest coraz bardziej znikomy. Debaty nie prowadzą nas ani do większej wiedzy, ani nawet do formułowania polityki zagranicznej wobec Rosji. Najważniejsze posunięcia państwa Putina ani nie zostały poważnie opisane, ani nie wyciągnięto z nich żadnych istotnych wniosków.

Jest kilka takich tematów, bez których przeanalizowania nie można zrozumieć ani czym Rosja jest, ani jakie ma zamiary. Po co Rosji potrzebna była krwawa wojna z Czeczenią; jaką rolę odgrywa dziś Ramzan Kadyrow; jakie były konsekwencje wojny z Czeczenią dla sformułowania nowej polityki Federacji Rosyjskiej wobec swoich „autonomicznych" republik; jaka jest ta nowa polityka w zakresie społecznym, językowym, religijnym i ekonomicznym? Po co Rosja dokonała błyskawicznej aneksji Krymu? Co naprawdę dzieje się na Krymie? Po co była i jest wojna na wschodzie Ukrainy? Co słychać w Tatarstanie? A na Kaukazie Północnym? Na Syberii czy Uralu? I to tylko problemy związane z z polityką wewnętrzną, a co z polityką zagraniczną? Jakie były i są cele Rosji wobec Turcji? Całego Bliskiego Wschodu? Jaka jest rola Rosji w międzynarodowym terroryzmie? Jaka jest strategia Rosji na Kaukazie Południowym? W Azji Środkowej? Czy mamy analizę wpływów rosyjskich w organizacjach międzynarodowych, na przykład w ONZ czy OBWE?

Pytania można mnożyć. Podobno prezydent Charles de Gaulle, oprowadzany po nowym budynku CNRS (taki francuski PAN), powiedział: „Widzę na razie samych badaczy (chercheurs), a gdzie są znalazcy (trouveurs)?". Gdzie są dziś znawcy Rosji?

Popularnym sowietologiem był wtedy na przykład niejaki profesor Jerry Hough, który wysuwał śmiałą tezę, że pierwsi sekretarze kompartii w republikach i obłastiach spełniają podobną rolę, co prefekci we Francji, i że różnice są bardziej w nazewnictwie niż w istocie systemów. Ten sam Hough opublikował w 1982 r. w Brookings Institution (uchodzącym i wtedy i teraz za czołowy think tank waszyngtoński) broszurę pod tytułem „The Polish Crises", z której pamiętam przede wszystkim, że zawierała stek bzdur.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie
Plus Minus
Irena Lasota: Po wyborach