Kilka dni temu „New York Times" opisał list, który prokurator generalny William P. Barr, wraz ze swoim australijskim i brytyjskim odpowiednikiem, wystosował do Marka Zuckerberga, założyciela i prezesa Facebooka. Barr skrytykował plany tej firmy, by podnieść poziom szyfrowania najpopularniejszego w tej chwili na świecie komunikatora należącego do FB – WhatsAppa. Zdaniem prokuratorów z USA, Australii i Wielkiej Brytanii firmy nie powinny w ten sposób projektować swych systemów, by utrudnić pracę organom ścigania, które chcą walczyć z najpoważniejszymi przestępstwami. Mówiąc w największym skrócie, służby domagają się od Facebooka, aby projektując zabezpieczenia WhatsAppa, pozostawił malutkie okienko, przez które organy ścigania będą mogły zaglądać do korespondencji 1,5 miliarda użytkowników. W teorii jest ona szyfrowana i może ją przeczytać wyłącznie nadawca i odbiorca.
Prokuratorzy w swym piśmie wskazują, że bez pomocy FB trudno im będzie prowadzić postępowania w sprawie takich zbrodni, jak terroryzm czy szerząca się w sieci pedofilia. Konflikt pomiędzy firmami technologicznymi a organami ścigania trwa już kilka lat. W 2016 roku głośno było o prośbie FBI skierowanej do Apple'a o pomoc w rozszyfrowaniu danych w iPhonie sprawcy masakry w San Bernardino. Firma tłumaczyła, że nie może zawieść zaufania swoich klientów, więc FBI musiało poradzić sobie samo i z pomocą pracujących dla tej służby hakerów samo włamało się do smartfona.
Cytowani przez „New York Timesa" eksperci twierdzą, że teraz giganci również nie mogą się zgodzić na żaden wyłom w zasadach bezpieczeństwa. W innym wypadku miliardy osób korzystające z komunikatorów stracą zaufanie i wiarę, że ich komunikacja pozostaje prywatna. Firmy z kolei argumentują, że również dziennikarze korzystają z szyfrowanych komunikatorów do kontaktu z informatorami, którzy chcą zachować anonimowość. Wiele rządów chciałoby się nie tylko dowiedzieć, kim są ci informatorzy, lecz również chciałoby poznać korespondencję krytyków władz. Mamy więc tu klasyczny spór wolności z jednej i bezpieczeństwa z drugiej strony.
W efekcie technologiczni giganci, którzy na zbieraniu danych o swych użytkownikach i ich monetyzowaniu zarobili miliardy, stają na stanowisku radykalnej ochrony prywatności użytkowników. I gotowi są jej bronić, ryzykując konflikt z rządami państw.