W symulacjach lotniczych można było latać i strzelać, w wyścigach samochodowych rywalizować z innymi kierowcami, a w bijatykach toczyć krwawe pojedynki z kolejnymi przeciwnikami. Pewną swobodę oferowały jedynie przygodówki, ale również w nich zagadki rozwiązywało się w jeden, ściśle określony sposób. Jednak produkcje z elementami role-playing starają się unikać wznoszenia barier i zaoferować graczowi elektroniczną wolność. Stworzyć pewne ogólne założenia, a w ich ramach umożliwić kombinowanie. Dziś tego typu tytuły są tak rozbudowane, że sprawiają wrażenie autonomicznych światów. Dobry przykład to „Divinity: Original Sin 2" – gracz trafia tu do krainy rodem z powieści fantasy i musi ją uratować. Problem w tym, że został właśnie skazany za używanie zakazanej magii. Jak się wykaraskać z tej kabały?

Program pozwala przemierzać świat Rivellon, rozmawiać z napotkanymi postaciami, toczyć walki z potworami (w trybie turowym). Przede wszystkim jednak konfrontuje gracza ze skutkami jego działań. Tak jak w życiu – podjęcie złej decyzji odbija się czkawką czasem wiele godzin później. Kiedy indziej odrobina cierpliwości lub krztyna sprytu pozwalają uniknąć kłopotów. Czy warto być złym i budzić strach? Czy może lepiej sympatię? Co jak co, ale w tej grze to wszystko ma znaczenie! Wydana właśnie na konsolę, ulepszona wersja produkcji znanej z pecetów to interesująca propozycja na coraz dłuższe jesienne wieczory. Jest rozbudowana, efektowna i przede wszystkim przemyślana. „Divinity: Original Sin 2" robi naprawdę sporo, by przenieść gracza do fikcyjnej krainy, a za sprawą swobody uwiarygodnia ją. Przede wszystkim jednak pozwala przeżyć niesamowitą przygodę. Taką, jakiej we współczesnym kinie próżno szukać.

„Divinity: Original Sin 2", PC, PS4, XONE (Xbox One)

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95