Joanna Szczepkowska: podziwiam papieża Franciszka

Na początku lipca Radio Watykańskie podało wiadomość: spada popularność papieża Franciszka. „W sondażu przeprowadzonym przez L'Osservatorio sul Nord Est..." – dalej już cyfry, procenty i to wszystko, co dzisiaj przesądza o... no właśnie – o czym przesądza?

Aktualizacja: 10.08.2018 22:13 Publikacja: 10.08.2018 00:01

Joanna Szczepkowska: podziwiam papieża Franciszka

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

W całej tej informacji zastanawia mnie nie tyle spadek popularności papieża Franciszka, ile samo słowo „popularność". Bo co to właściwie jest? Czy można użyć takiego słowa w stosunku do papieża? Inaczej mówiąc, czy papież ma być popularny? Czy to, że można tak określić jego pozycję, oznacza zmianę wartości słów, czy zmianę postrzegania kościelnej hierarchii? Czy sondaże popularności mają jakikolwiek związek z duchową istotą papiestwa? Czy papież ma być gwiazdą i czy będzie miało to wpływ na kolejne konklawe? Czy medialność zacznie się mieszać z duchowością?

Nie piszę tego z oburzenia, tylko zastanawiam się nad ogromem zmian, jakie się dokonują w naszej podświadomości, i nad tym, jak to się wplata nawet w słowa. Myślę, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu coś takiego jak sondaż popularności papieża nie byłoby możliwe – spadek znaczenia, szacunku, może tak, ale nie popularności, związanej przecież bardziej z gustem większości niż z duchowością.

Bardzo cenię pontyfikat papieża Franciszka i jego trudną drogę. Jedna z ostatnich jego decyzji dotyczących zakazu kary śmierci jest kolejnym aktem odwagi. Nigdy nie mogłam zrozumieć tej sprzeczności w Kościele: z jednej strony obrona życia od poczęcia, samobójstwo traktowane jako grzech śmiertelny przeciw świętości, jaką jest życie, a z drugiej przyzwolenie na prawo do zabójstwa, jeśli jest zasądzoną karą.

Skrupulatnie przeczytałam artykuł 2267 Katechizmu Kościoła katolickiego („Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem"). Próbuję sobie wyobrazić sytuację, kiedy kara śmierci jest „jedynym dostępnym sposobem ochrony życia przed napastnikiem". Taka sytuacja jest możliwa tylko wtedy, kiedy napastnik jest wolny. Tym samym może zadziałać prawo cywilnej zemsty. Jeśli natomiast działa instytucja prawa, napastnik zostaje uwięziony, a tym samym obezwładniony i odcięty od potencjalnych ofiar. Nie ma więc powodu, żeby poprzez zabójstwo chronić ludzkie życie. Inaczej mówiąc, nie widzę w tym artykule przyzwolenia na wykonywanie kary śmierci na osobie znajdującej się w więzieniu. Jak się jednak okazuje, artykuł był interpretowany inaczej, skoro trzeba go zmieniać, żeby zakazać kary śmierci.

„Nie chcemy cię widzieć na tym świecie" – powiedziała amerykańska sędzina, odczytując wyrok na zabójcy. Z punktu widzenia ludzkich emocji to zrozumiałe. Nasze emocje jednak nie są stabilne. Kara śmierci to prymitywna ludzka zemsta, której korzenie są bliskie motywom zabójcy. Można się spierać co do tego na gruncie prawniczym – na gruncie religijnym sprawa powinna być jasna. Dlatego właśnie istnieją kodeksy – Kościół katolicki ma takowy. Przykazanie „Nie zabijaj" jest krótkie i jednoznaczne. Niełatwo jednak zmienić powszechne i ugruntowane przekonania w Kościele.

Podziwiam papieża Franciszka za jego niepopularne opinie, za spadki popularności, za spadanie w rankingach, za trwanie przy uchodźcach kosztem popularności u młodych. Oni, jak czytam, boją się zmiany Europy w Afrykę. Głowa Kościoła nie może się zajmować kontynentami, tylko losem poszczególnych ludzi. Papież Franciszek nie myśli kategoriami politycznymi, tylko religijnymi – i taka jest jego rola. To chyba pierwszy papież, który objął swój urząd przy tak rozbudzonym internecie, chaosie i dowolności informacji, brutalności medialnego języka. Siłą rzeczy stał się jednym z fragmentów mozaiki, gdzie przepis na rosół, nowy kapelusz gwiazdy jest umieszczony w kwadracie tych samych rozmiarów obok kwadratu ze słowami autorytetów. Papież poddany jest tej samej próbie. Pewnie już nigdy nie będzie inaczej, dlatego tak bardzo ważny jest przykład osoby, która nie ulega, idzie drogą współcześnie pojmowanego chrześcijaństwa.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

W całej tej informacji zastanawia mnie nie tyle spadek popularności papieża Franciszka, ile samo słowo „popularność". Bo co to właściwie jest? Czy można użyć takiego słowa w stosunku do papieża? Inaczej mówiąc, czy papież ma być popularny? Czy to, że można tak określić jego pozycję, oznacza zmianę wartości słów, czy zmianę postrzegania kościelnej hierarchii? Czy sondaże popularności mają jakikolwiek związek z duchową istotą papiestwa? Czy papież ma być gwiazdą i czy będzie miało to wpływ na kolejne konklawe? Czy medialność zacznie się mieszać z duchowością?

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie