Mój kuzyn Steven Tyler i Białoruś

Wybory na Białorusi odbieram bardzo osobiście, bo przecież w jakimś – trudnym do opowiedzenia – kawałku mojej tożsamości to moja ojczyzna. Odkrywałem zresztą tę prawdę bardzo powoli, dochodziłem do niej jak po nitce do kłębka, łącząc fakty z przeszłości z opowieściami mojego ojca, dyskretną, niekiedy nawet wstydliwą albo obciążającą wiedzę z rodzącymi się powoli emocjami, które z czasem – za sprawą pewnej książki – miały wybuchnąć rozdzierającą serce nostalgią. Ta wiedza, ta tożsamość, stawała się powoli, trochę obok mnie, trochę mimo mojej woli, a jednak przeraźliwie konsekwentnie.

Publikacja: 07.08.2020 18:00

Mój kuzyn Steven Tyler i Białoruś

Foto: AdobeStock

Przez lata Mińsk był dla mnie tylko miejscem na mapie, aż do dnia, kiedy z rodzicami wybrałem się w te strony, by spotkać ludzi stamtąd, zamienić z nimi słowo, zauroczyć się krajobrazem, w jakim żyją, spojrzeć z mostu w Borysowie w mętny nurt Berezyny, dostrzec pod warstwą rzecznego mułu granat czystej wody, tej samej, która przeraziła Napoleona, gdy stawał nad jej niepewnym brzegiem w listopadzie 1812 r., i gdzie po raz ostatni wygrał i przegrał, tracąc na zawsze brylant cesarskiego diademu.

Pozostało 87% artykułu

Kontynuuj czytanie tego artykułu w ramach subskrypcji rp.pl

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie