Irena Lasota: Ani wyłom, ani przełom

Wygląda na to, że prawie tygodniowa wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w USA – tak jak wszystkie inne polityczne wydarzenia w Polsce – podzieliła opinię publiczną na dwa ekstremalne skrzydła.

Aktualizacja: 21.06.2019 23:49 Publikacja: 21.06.2019 17:00

Irena Lasota: Ani wyłom, ani przełom

Foto: AFP

Objaśniałam znajomemu z Polski, że „moim zdaniem" (daję ten zwrot w cudzysłowie, bo go wyjątkowo nie lubię: niby czyje inne zdanie miałabym wyrażać, jak nie swoje? Ale dziś okazuje się, że jeśli ktoś się ze mną nie zgadza, to posądza mnie o to, że powtarzam albo za PiS, albo za „GW") spotkanie prezydentów Dudy i Trumpa, ich deklaracja i konferencja prasowa nie stworzyły wyłomu w NATO. Na odwrót, mówiłam, że obaj prezydenci wspomnieli kilkakrotnie sojusz północnoatlantycki, a więcej wojsk amerykańskich w Polsce i nowoczesny sprzęt wojskowy wzmacniają jego siłę i pozycję w stosunku do jedynego jego przeciwnika – Rosji.

Niektórzy zapominają, że NATO jest sojuszem militarnym i ma całkowicie odmienne cele od Unii Europejskiej. Pakt powstał jako sojusz Stanów Zjednoczonych i 11 państw europejskich, by powstrzymać ekspansję Związku Sowieckiego, który siłą i podstępem wprowadzał komunizm na zachód, południe i wschód od swoich granic. Sojusz militarny, nawet najbardziej obronny, może istnieć, tylko jeśli istnieją zagrożenie i przeciwnik. Rosja jest dziś takim zagrożeniem.

Znajomy na to, że polsko-amerykańskie zbliżenie zagraża Niemcom i może je skłonić do wycofania się z NATO. A ja odpowiedziałam, że Niemcy powinny być bardziej zaniepokojone antyniemiecką atmosferą polityczną w Polsce, na co usłyszałam superironiczne: „Aha, to ty uważasz, że ta wizyta była przełomem?".

Nie, nie była przełomowa, ale była udana, pożyteczna – i za długa. Jeśli z krajów europejskich Trump najbardziej upodobał sobie Polskę, to cała Europa powinna się z tego cieszyć. Europa wsadza polską nogę w drzwi, które amerykański prezydent chciałby zatrzasnąć. Trump może mówić, jak bardzo wielbi Rosję i Putina, ale prezydent Duda jednoznacznie ustosunkował się do zagrożenia rosyjskiego i w odróżnieniu od prorosyjskiego Viktora Orbána bronił niepodległości Ukrainy.

Trump mówi różne rzeczy i nie należy się zbytnio podniecać, że tak dobrze mówił o Andrzeju Dudzie. Jeszcze lepiej mówił o północnokoreańskim dyktatorze Kim Dzong Unie. Ale Kimowi nie sprzedaje ani myśliwców, ani gazu skroplonego. Ani nie posyła mu tysiąca żołnierzy, by go bronić przed Koreą Południową.

W ramach polaryzacji poglądów niektórzy wysuwali argument, że zakup F-35 zrujnuje Polskę, a tysiąc żołnierzy to jest nic. Okazało się jednak, że tysiąc amerykańskich żołnierzy to jest bardzo dużo: tylu zostanie wysłanych teraz na Bliski Wschód w związku z kryzysem z Iranem. Być może jeden żołnierz amerykański równa się stu czy tysiącu innych żołnierzy. Niekoniecznie dlatego, że jest lepszy, ale dlatego, że stoi za nim potęga Stanów Zjednoczonych.

Deklaracja, że Polska zakupi około 30 samolotów, nikogo do niczego tak naprawdę nie zobowiązuje, a o kosztach będzie można mówić, stojąc w długiej kolejce: Holandia zapisała się już na 15 dodatkowych F-35, Japonia zaś chciałaby kupić ich ponad 100. Pentagon zaś, pierwszy w kolejce, mówi na razie o dodatkowym zakupie ponad 250 maszyn. Lockheed Martin produkuje w ciągu roku niewiele ponad 100 tych samolotów. A gdyby Izrael, który ma ich już 14, chciał zakupić więcej, to pewnie też byłby w kolejce przed Polską. Ze względu na swoją sytuację geopolityczną.

A propos Izraela. I żydów, i Żydów, i ustawy 447: gdzie podziali się dziś ci, którzy od kilku lat straszyli, że Polska nigdy nic nie załatwi, nie dostanie, nie kupi, nie sprzeda, bo światowy spisek Izraelitów chce z Polski wyciągnąć setki miliardów dolarów za mienie bezspadkowe; przekonywali, że Kongres USA, Departament Stanu i Biały Dom siedzą głęboko w kieszeniach chałatów starozakonnych wrogów Polski? Zamilkli czy nabierają tchu? Tymczasem okazało się, że wojskowa, gospodarcza i polityczna współpraca polsko-amerykańska może istnieć niezależnie od stosunków polsko-żydowskich. Euforię mediów propisowskich z powodu sukcesu prezydenta Dudy w USA można tłumaczyć m.in. tym, że wiele z tych mediów pompowało ten skrzywiony obraz świata. A euforia przełomu tylko rozdrażnia i rozśmiesza normalnych ludzi.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Objaśniałam znajomemu z Polski, że „moim zdaniem" (daję ten zwrot w cudzysłowie, bo go wyjątkowo nie lubię: niby czyje inne zdanie miałabym wyrażać, jak nie swoje? Ale dziś okazuje się, że jeśli ktoś się ze mną nie zgadza, to posądza mnie o to, że powtarzam albo za PiS, albo za „GW") spotkanie prezydentów Dudy i Trumpa, ich deklaracja i konferencja prasowa nie stworzyły wyłomu w NATO. Na odwrót, mówiłam, że obaj prezydenci wspomnieli kilkakrotnie sojusz północnoatlantycki, a więcej wojsk amerykańskich w Polsce i nowoczesny sprzęt wojskowy wzmacniają jego siłę i pozycję w stosunku do jedynego jego przeciwnika – Rosji.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie