Student Antoni Macierewicz zamyka się w marcu 1968 r. w pokoju z prof. Bartoszewskim, którym jest wówczas zafascynowany. Wie, że przeżył on Auschwitz, wojenną konspirację i traumę okresu stalinowskiego. Profesor instruuje go, jak się zachowywać w czasie przesłuchania, jak zminimalizować ryzyko wpadki. Ta rozmowa niewątpliwie miała wpływ na całe życie Macierewicza. „Stosuje samokontrolę w obawie przed obserwacją" – opisywał byłego ministra obrony narodowej agent „Jerzy". Dom opuszcza przez piwnicę, wychodzi tylnymi drzwiami, nie jeździ autobusem z najbliższego przystanku.
Jednocześnie Macierewicz miał w młodości flirt z trockizmem, był zafascynowany historią Inków, a także partyzantką miejską w Ameryce Łacińskiej, od lat 80. związany jest zaś ze środowiskiem katolicko-narodowym (podobno wciąż obok członkostwa w PiS utrzymuje swoją partyjkę Ruch Katolicko-Narodowy).
Jak charakteryzowano go przed laty? Czy Macierewicz się diametralnie zmienił? W 1968 r. TW „Wanda" raportowała do SB: „mówi sugestywnie, łatwo się zapala". Tomasz Wołek widział go jako osobę, która miała „zdolność intelektualnego uwodzenia".
A może rację ma jego brat Wojciech, mówiąc, że „był mentalnym hipisem, w dodatku wolnym elektronem". „Jeżeli jakaś wizja nie pasuje mu do realnego świata , to konstruuje sobie swój własny świat, tak żeby pasował do jego wizji. Powstaje zakrzywiony obraz rzeczywistości" – być może trafia w punkt Wojciech Onyszkiewicz. Z kolei Ludwik Janion złośliwie dodaje „czysty narcyzm". „Odnosiłem wrażenie, że wszystko, co robi, służy tylko temu, żeby on mógł być na świeczniku" – ocenia.