Koszmarny sen Beksińskiego

Trudno pojąć, dlaczego Zdzisław Beksiński, malarz, fotograf i grafik, jeden z najbardziej znaczących i rozpoznawalnych twórców plastyki polskiej II połowy XX w., nie ma dotąd swego muzeum w Warszawie.

Publikacja: 08.06.2018 18:00

Koszmarny sen Beksińskiego

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

To przecież tu rozwinął się jako artysta, to przecież z tym miastem związane są jego najbardziej twórcze lata i tragiczny, mroczny koniec. Sanok, w którym się urodził, spędził dzieciństwo i młodość, potrafił zabiegać o jego spuściznę. To tam właśnie mamy okazję obejrzeć stałą wystawę jego twórczości. Beksiński stał się znakiem firmowym Sanoka, podobnie jak Witkacy Słupska, gdzie można obejrzeć jego imponujące zbiory.

Życie bywa przewrotne. Warszawa, której wręcz należy się Muzeum Beksińskiego, wciąż nie może się zdecydować na uruchomienie takiej placówki, a najnowsza prezentacja dzieł twórcy odbywa się w miejscu, które zaskoczyłoby samego artystę, a mianowicie w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Jest w tym niewątpliwie pewna przewrotność, bo kiedy zajrzymy do korespondencji malarza z jego przyjacielem i marszandem Piotrem Dmochowskim, to w liście z 24 sierpnia 2002 r. przeczytamy m.in.: „nawet w koszmarnym śnie nie chciałbym wystawić w Muzeum Archidiecezji".

Słowa te, jak wynika z dalszej części listu, nie świadczą o pogardzie, z jaką traktowałby tę zasłużoną dla polskiej kultury instytucję Beksiński. Raczej z ogólnej niechęci do organizacji wystaw. Był on też przeciwny umieszczaniu swej twórczości w kontekście religijnym, bo to zdaniem artysty (deklarującego się jako ateista) znacznie zawężałoby interpretację jego dzieł.

Wiedział o tym doskonale Piotr Dmochowski i dlatego zdecydował się udostępnić wiele płócien ze swojej kolekcji właśnie Muzeum Archidiecezji. W nowej siedzibie tuż obok katedry warszawskiej prezentują się bardzo imponująco. Ekspozycja nosi tytuł „In hoc signo vinces" (łac. – „pod tym znakiem zwyciężysz").

Ksiądz Mirosław Nowak, dyrektor Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, otwierając wystawę, przyznał: – Nie boimy się spełnić koszmarnego snu artysty, ponieważ większość dzieł Beksińskiego dotyka atmosfery bliskiej koszmarom sennym i – mówiąc wprost – jest dotykaniem tajemnicy śmierci. Zacytuję mojego poprzednika ks. Andrzeja Przekazińskiego: „Beksiński krąży wokół najważniejszego dla ludzkości pytania o śmierć – ona jest zadaniem dla każdego człowieka – ona jest ostatnim darem życia". Właśnie dojrzewanie ku śmierci naznaczyło całą twórczość tego wybitnego artysty. Ten senny koszmar miał w przedziwny sposób zmaterializować się na jawie w tragicznych okolicznościach umierania jego bliskich i jego samego.

Wystawa, która czynna będzie całe wakacje, interesująco wpisuje się w przestrzeń i nastrój Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Obrazy o charakterze sakralnym świetnie korespondują z onirycznymi pejzażami i fantastyką. Oglądamy dziwne krajobrazy, tajemnicze istoty, szkielety. Nad całą ekspozycją unosi się nastrój zadumy, tajemnicy, niepokoju, przyprawiony szczyptą makabry. Prace Beksińskiego, zarówno obrazy, jak i rysunki, wyróżniają się ogromną precyzją i wrażliwością na detal. Większość pochodzi ze zbiorów prywatnych Anny i Piotra Dmochowskich, a dwa prezentowane obrazy są własnością Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Trawestując słowa Wyspiańskiego, można powiedzieć, że oglądając ekspozycję prac Beksińskiego, można odgadnąć, „co jemu w duszy gra, co on w swoich widzi snach". Jeśli po obejrzeniu niektórych prac przyjdą widzom jakieś grzeszne myśli, to warto przypomnieć, że zawsze można się z nich wyspowiadać w pobliskiej katedrze. Zresztą Warszawa nie jest tu wyjątkiem. Stała wystawa prac Zdzisława Beksińskiego w Częstochowskim Biurze Wystaw Artystycznych usytuowana jest u podnóża Jasnej Góry.

„Beksiński – In hoc signo vinces", Muzeum Archidiecezji Warszawskiej

To przecież tu rozwinął się jako artysta, to przecież z tym miastem związane są jego najbardziej twórcze lata i tragiczny, mroczny koniec. Sanok, w którym się urodził, spędził dzieciństwo i młodość, potrafił zabiegać o jego spuściznę. To tam właśnie mamy okazję obejrzeć stałą wystawę jego twórczości. Beksiński stał się znakiem firmowym Sanoka, podobnie jak Witkacy Słupska, gdzie można obejrzeć jego imponujące zbiory.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii