Siedzący Byk był wściekły. Miesiąc wcześniej, mniej więcej wtedy, gdy Czerwona Chmura napadł na stację Bridge, Hunkpapowie próbowali wszcząć walkę z garnizonem stacjonującym w forcie Rice w Dakocie Północnej. Mogłoby się wydawać, że idealnie się zgrali, lecz Indianie nie zaplanowali tych symultanicznych najazdów, po prostu czas temu sprzyjał. Mimo to Siedzący Byk odniósł jeszcze mniejszy sukces niż Czerwona Chmura. Przyczyną jego klęski była geografia.
Rok wcześniej, w następstwie swojego zwycięstwa nad Upper Knife, generał Sully polecił inżynierom zbudować fort na wysokim płaskowyżu, który górował nad zachodnim brzegiem Missouri. Równina otaczająca placówkę była okolona niskimi skarpami pokrytymi połaciami szałwii, przerywanymi tylko ciągnącymi się po horyzont ciemnymi wąwozami. Zgodnie z przewidywaniami Sully'ego żołnierze stojący na fortyfikacjach mieli dobrą widoczność w promieniu wielu kilometrów. Kiedy u ich bram pojawili się wojownicy Siedzącego Byka wystawieni jako przynęta, żołnierze na czujkach nie mieli problemu z dostrzeżeniem głównego korpusu czterystu–pięciuset Hunkpapów i Dakotów usiłujących ukryć się za odległymi ostańcami. Dowódca placówki sformował szyk obronny wzdłuż skarpy nad rzeką, która wiła się wokół topolowej palisady, ale nie pozwolił iść ludziom ani kroku dalej. Siuksowie przeprowadzili jeden szaleńczy atak, tracąc morze strzał i kul muszkietów, jednak ustąpili przed ostrzałem artyleryjskim. Nie było tu – jak pod stacją Bridge – żadnej karawany, która potrzebowała pomocy. Żołnierze utrzymali pozycje, a ich haubice trzymały Siuksów daleko poza zasięgiem łuków i muszkietów. Ponury Siedzący Byk pokierował odwrotem.
Gdy miesiąc później członkowie jego eskorty wyśledzili kłęby pyłu wzniecane przez oddziały pułkownika Cole'a, krążące nieopodal ujścia Powder do Yellowstone, Siedzący Byk i jego sfrustrowani Hunkpapowie skoczyli na nich jak wściekłe borsuki.
Siły Cole'a miały czterokrotną przewagę liczebną, ale jego ludzie i konie byli osłabieni po wielotygodniowym marszu po równinach, w upale i suszy, od których popękała im skóra, a usta, języki i oczy pokryły się osadem z żółtej, miałkiej lessowej gleby. Kiedy spostrzeżono Indian, Cole rozkazał zająć pozycje i ustawić tabor obronny w pobliżu zagajnika bujnych skarłowaciałych dębów. Przez cztery doby Siuksowie czynili podchody, odbijając w sumie kilka koni i mułów zaprzęgowych – Siedzący Byk osobiście złapał majestatycznego czarnego ogiera należącego do jednego z oficerów. Jednak Indianie nie mogli ani przedrzeć się przez prowizoryczne umocnienia, ani wywabić ich obrońców.
W końcu to pogoda zmusiła Cole'a do wyłożenia kart. 1 września temperatura spadła o blisko czterdzieści stopni, a z północy nadciągnęła szalona zamieć, która zabiła ponad dwieście osłabionych amerykańskich koni. Spaliwszy zbędne wozy, uprząż i siodła, Cole nie miał wyjścia – mógł tylko pomaszerować ze swoimi ludźmi w górę rzeki Powder. Siedzący Byk posłał gońców do Czerwonej Chmury, toteż jego Hunkpapowie i Dakotowie zyskali teraz wsparcie małych grup Oglalów oraz garstki Miniconjou i Sans Arc.