Marcin Masecki: Jazzowe nokturny Chopina

Czy „Nokturny” można bez zająknięcia określić mianem płyty jazzowej?

Publikacja: 28.04.2017 16:00

Marcin Masecki: Jazzowe nokturny Chopina

Foto: materiały prasowe

Tradycja wykonywania utworów Fryderyka Chopina w jazzowych aranżacjach jest w Polsce dość długa i bogata. Wpisują się w nią między innymi płyty Andrzeja Jagodzińskiego „Chopin" i Leszka Możdżera „Chopin. Impresje". Sens i wagę tej tradycji wskazują słowa Piotra Wierzbickiego z książki „Nieboski Chopin": „Żeby grać tak jak Chopin, trzeba by – zamiast ćwiczyć dzień w dzień godzinami – samemu współtworzyć tę muzykę, być improwizatorem, poetą. Chopin nie ćwiczył godzinami, nikt wtedy nie ćwiczył godzinami, tamte standardy na to bez problemów pozwalały, zawód pianista jeszcze się nie wyodrębnił, nie oddzielił od profesji kompozytorskiej, twórczej, nikt nie trawił życia na morderczym bębnieniu w klawiaturę. Dziś standardy tę udrękę wymuszają".

Tylko czy „Nokturny" można bez zająknięcia określić mianem płyty jazzowej? CV Maseckiego, w którym obok klasycznego wykształcenia muzycznego znalazły się współpraca z grupą „Pink Freud", Michałem Urbaniakiem czy Tomaszem Stańko, sugerowałoby, że tak właśnie powinno być. Nie ma jednak na „Nokturnach" improwizacji, przynajmniej w klasycznym sensie tego słowa. Jazzowy idiom tego nagrania opiera się raczej na geście wolności wobec zapisu nutowego utworów Chopina. Masecki gra ze słuchu i pamięci, nie z nut. Uczył się nokturnów, tak jak przekazywało się utwory muzyczne w kulturze ludowej, która w ogromnym stopniu ukształtowała wrażliwość Chopina: z ust do ust, z instrumentu do instrumentu. Ekspresja, centralne pojęcie w świecie jazzu, kroczy tu krok w krok, uzupełnia się z poszukiwaniem istoty chopinowskich nokturnów; istoty, która jest zawarta nie w nutach, ale w naturze, wewnętrznym rdzeniu tej muzyki.

Pozorna ekstrawagancja, za którą kryje się poszukiwanie prawdy utworu, jest znakiem rozpoznawczym Maseckiego. Wykonując sonaty Beethovena, utwory, które powstały pod koniec życia kompozytora, kiedy jego głuchota była już bardzo zaawansowana, zasiadł on do instrumentu w wygłuszających słuchawkach.

Nie można również zapomnieć o instrumencie – „Nokturny" zarejestrowano na intencjonalnie rozstrojonym pianinie. Masecki świadomie nie stara się grać „tak jak życzyłby sobie tego Chopin", a raczej tak, jak jury konkursów pianistycznych wyobrażają sobie życzenie polskiego kompozytora. Rozstrojony dźwięk instrumentu, poza tym że nadaje nokturnom ciekawą, właściwą tylko temu wykonaniu barwę, jest również gestem, przez który wykonawca nadaje granym utworom swój osobisty stempel, tak jakby przejmował muzyczną materię na własność.

Nieortodoksyjność „Nokturnów" jest jednak zwodnicza. U źródeł pomysłu na nagranie tej płyty leżał wysiłek odkrycia tego, co współcześni wykonawcy utworów Chopina pomijają, a co jest cechą definicyjną tej muzyki. Chodzi o chopinowskie rubato, styl gry polegający na graniu regularnego akompaniamentu lewą ręką, przy jednoczesnej swobodzie rytmicznej gry w prawej ręce. Ta dwutorowość wykonania, którą uzyskać można jedynie na instrumentach klawiszowych, sprawia, że słyszymy jakby dwie odrębne przestrzenie dźwięku – rytmiczną i melodyjną. Rubata nie da się skodyfikować, opisać; można jedynie je wyczuć. Masecki opowiadał w jednym z wywiadów, że inspiracją do nagrania „Nokturnów" było słuchanie występów uczestników ostatniej edycji Konkursu Chopinowskiego, a ściślej fakt, że nie posługują się chopinowskim rubatem.

Udręka „trwonienia życia na morderczym bębnieniu w klawiaturę" owocuje techniczną maestrią i precyzyjnym odtworzeniem zapisu nutowego, ale nie gwarantuje już zrozumienia istoty granego utworu. Tymczasem wibrujący dźwięk rozstrojonego pianina Maseckiego staje się laboratorium, w którym podążając obok, a nie za Chopinem, stara się on dotrzeć do esencji tej muzyki. I dochodzi na tej drodze bardzo daleko.

Marcin Masecki „Nokturny", Agora SA

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Tradycja wykonywania utworów Fryderyka Chopina w jazzowych aranżacjach jest w Polsce dość długa i bogata. Wpisują się w nią między innymi płyty Andrzeja Jagodzińskiego „Chopin" i Leszka Możdżera „Chopin. Impresje". Sens i wagę tej tradycji wskazują słowa Piotra Wierzbickiego z książki „Nieboski Chopin": „Żeby grać tak jak Chopin, trzeba by – zamiast ćwiczyć dzień w dzień godzinami – samemu współtworzyć tę muzykę, być improwizatorem, poetą. Chopin nie ćwiczył godzinami, nikt wtedy nie ćwiczył godzinami, tamte standardy na to bez problemów pozwalały, zawód pianista jeszcze się nie wyodrębnił, nie oddzielił od profesji kompozytorskiej, twórczej, nikt nie trawił życia na morderczym bębnieniu w klawiaturę. Dziś standardy tę udrękę wymuszają".

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Kobiety i walec historii