Ot, Barack Obama bardzo przeżył pożar Notre Dame, czemu wyraz dał publicznie. Wspomniał więc, że bardzo, och, jak bardzo mu przykro, że spłonęła najpiękniejsza budowla Paryża. Najwspanialszy zabytek. Skarb. Wiele słów różnych użył – a w sukurs laureatowi Pokojowego Nobla przyszli inni światowi liderzy – ale żadnego nie dałoby się przetłumaczyć jako kościół. Jeno Trump i May wyrwali się z szeregu, pisząc o „katedrze Notre Dame".
No więc, wczytując się w te empatyczne komentarze, wiemy, że spłonął symbol. Czego symbol? Głupie pytanie, Francji symbol, nasz symbol. Paryża symbol, taka druga wieża Eiffla. O „symbolu chrześcijańskiej Europy" pisała wszak tylko czarna sotnia znad Wisły, ale i jej nosa utarł pewien wiosenny wojownik, pytając retorycznie – oj, trzymajcie się za brzuchy – czy pożar mostu Łazienkowskiego był symbolem upadku przemysłu łazienkowego? Niekoniecznie, panie Robercie, ale wypowiedzi niektórych działaczy są symbolem strajku nauczycieli. Trwającego, jak widać, od wielu lat.
Wróćmy jednak do naszych Baracków. Amerykański prezydent, były zresztą, wie doskonale, że o chrześcijaństwie w ponowoczesnym, zsekularyzowanym świecie się nie pisze, nie mówi. Bo kruchtą zalatuje, represjami, inkwizycją, bo średniowiecze i pedofilia. Jest to, rzecz jasna, przepełnione wielką troską o naszych braci innych wyznań. Troską, dodajmy, tak wielką, że nikt ich o zdanie nie pyta. Umknęła mi nazwa mieściny, ale gdy postępowa pani burmistrz we Włoszech zabroniła bożonarodzeniowej szopki przed ratuszem w imię komfortu muzułmańskich uchodźców i mniejszości żydowskiej, to zareagowała ta druga, przypominając, że w miasteczku od lat żaden Żyd nie mieszka. Potem odezwali się zmieszani muzułmanie, mówiąc, że oni akurat nie mają nic przeciwko szopkom, bo owszem, Jezusa też czczą. Pani burmistrz pozostała jednakowoż nieugięta, dodajmy.
Nieugięta i nowoczesna. Chrześcijaństwo już nawet nie jako religia, ale podstawa naszej cywilizacji, nie powinno być wspominane. Bo kruchta, represje etc. A teraz na moment spójrzmy na to szerzej. Czy w zdaniu, że kraje arabskie łączy religia jest coś niewłaściwego? Ba, czy w zdaniu, że cała cywilizacja arabska ufundowana jest na islamie, dostrzegacie państwo jakiś fundamentalizm, taliban się czai w mojej osobie? A jeśli nie, jeśli widzimy wyłącznie oczywistą oczywistość takich twierdzeń, to czemu napomknięcie o chrześcijańskich korzeniach Europy ma pobrzmiewać fundamentalizmem?
I żebyście mnie, szanowni, dobrze zrozumieli. Te groteskowe językowe wygibasy, jak tu mówić o Notre Dame, nie wspominając, że to kościół, czy kuriozalne sprowadzanie Wielkanocy do świąt baziów, jajka i kurczaczka, nie szkodzą religii. Nie, one szkodzą naszej kulturze i zdrowemu rozsądkowi. Tak samo zresztą jak szkodzą tejże kulturze i życiu publicznemu absurdalne zawody w chrześcijańskiej tromtadracji i patosie, które od lat uprawia część naszej konserwy. Prawdziwa wiara się przed takimi zabiegami obroni, ale niszczy to naszą debatę publiczną.