Polkowski: nowy i stary totalitaryzm

Już niedługo zwykły Europejczyk spojrzy na siebie i zamiast twarzy, płci, biografii, pamięci rodzinnej i narodowej, przekonań i wiary, które mógłby przekazać potomstwu, zobaczy bezkształtną magmę wytworzoną przez biotechnologów i wpuszczoną do labiryntu liberalnych regulacji.

Aktualizacja: 18.04.2016 07:13 Publikacja: 14.04.2016 14:23

Polkowski: nowy i stary totalitaryzm

Komunistyczny totalitaryzm, który dziś można określić jako tradycyjny totalitaryzm (TT), pozostawił brud i chaos moralny, ale zabrał ze sobą przekonanie, że nowego człowieka można wyprodukować, stosując w odpowiednich proporcjach terror i racjonowanie dóbr. 26 lat po upadku tego systemu odłam jego byłych podwładnych nadal raczej używa TT jako sentymentalnego tła miłych wspomnień, niż straszy nim wnuki. I nawet jeśli wielu ludzi jest zadowolonych z upadku realnego socjalizmu, to prawie wszyscy beztrosko lekceważą długofalowe działanie jego trucizn. W krótkowidztwie konkurują zaś z nimi ci, którzy oczarowani przez dozowany oszczędnie liberalny erzac wolności półświadomie pozwalają się obezwładniać przez nowe wcielenie totalitaryzmu (NT).

Do tych uwag skłonił mnie Stanisław Strasburger – modelowe dziecko NT – który jakiś czas temu opublikował w „Rzeczpospolitej" tekst „W obronie lemingów". Autor, stosując kulturalną nowomowę, uprzejme ukrywa rzeczywistość – miło odpycha fakty i taktownie infantylizuje wszelkie problemy. Obronę przed rzeczywistością zaczyna od przeciwstawienia męczeńskiego służenia ojczyźnie szczęśliwemu życiu prywatnemu symbolizowanemu przez ciepłą wodę w kranie. I pyta: „Czy wymarzoną rolą Polaka jest los bohatera rozdartego między miłością do kraju i do bliskich, w którym wybór paść musi (bo musi!) na ojczyznę? Zamiast prorokować rok nienawiści i mnożących się granic, na przekór wszystkiemu proponuję życzyć sobie roku uśmiechu".

Nie znajduję w tych zdaniach wyjaśnienia, dlaczego miłość do ojczyzny musi się kojarzyć z porzuceniem bliskich i nienawiścią, a troska o niepodległość i dobro wspólne ma gwarantować męczeństwo i wykluczać szczęście prywatne. Historia uczy (może dlatego liberałowie rugują ten przedmiot ze szkół), że rzeczy mają się dokładnie odwrotnie. To rezygnacja z troski o ojczyznę prowadzi nieuchronnie do prywatnych kłopotów wszystkich członków społeczeństwa i gdy zaczyna brakować osłony niepodległego państwa, woda w kranie robi się chłodna, a jej cena rośnie.

Kiepska jakość wody za Gomułki nie brała się z ponuractwa tego moskwicina, ale z kolonialnego charakteru PRL. Nieco cieplejsza woda w kranie za Gierka okupiona została krwią robotników Wybrzeża, którzy nie zdążyli uśmiechnąć się do Jaruzelskiego i nadlatujących kul. Dzisiaj oferowane w Polsce usługi bankowe są najdroższe w Europie bynajmniej nie z powodu smutnej zamożności Polaków, ale w wyniku lokajsko-przymilnego stylu polskich rządów. Prawdę mówiąc wolę, by moim państwem rządzili ludzie pozbawieni poczucia humoru, którzy nie będą wymieniać przymilnych uśmiechów z globalnym kapitałem, niemieckimi dziennikarzami i brukselskimi biurokratami, utrudnią za to wszystkim bezczelne łupienie Polaków.

Aby miłą atmosferę osadzić w odpowiednim kontekście, Strasburger składa ideologiczne deklaracje. Bo czymże jest wyrażone ironicznymi słowami zdziwienie autora („kto by pomyślał?"), że w centrum Kolonii stoi kościół? Należy on najwyraźniej do osób uprzejmie posłusznych – skoro zdaniem unijnego establishmentu Europa nie ma chrześcijańskiej przeszłości, to należy być szczerze zaskoczonym istnieniem każdego kościoła, a więc również katedry w Kolonii.

„Dlaczego świat uśmiechu i relaksu zasługuje na ironię?" – pyta twardo Strasburger, chcąc tym retorycznym pytaniem rozbroić złowrogie fakty, unicestwić sens środkowoeuropejskiego doświadczenia i zwolnić wszystkich uśmiechniętych z odpowiedzialności za świat oraz swoje świetne samopoczucie. Stwierdza przy tym, że to brak uśmiechu tworzy zasieki między „nimi" a „nami". „Oni" tak samo jak my – nieszczęsne „lemingi" – szukają przede wszystkim ciepłej wody w kranie i spokoju prywatności. Znajdujemy je dzięki temu, że cały czas sporo jest ludzi, którzy chcą się uśmiechać.

W dodatku Polska – twierdzi Strasburger – „pierwszy raz od niepamiętnych czasów, ma sprawne instalacje zimnej i ciepłej wody. Na dodatek nikt ich nie chce bombardować!". Trudno doprawdy uwierzyć, że autor nie wie, iż stałym celem podczas ćwiczeń armii rosyjskiej jest Polska (markowany jest również atak nuklearny), że nie słyszał wypowiedzi ministra obrony Rosji o rajdzie czołgów przez nasz boleściwie smętny kraj i wesołej defiladzie w Warszawie parę chwil po desancie.

Strasburgera nie interesują powody opuszczenia Polski przez 2,5 miliona emigrantów i stwierdza, że jest cholernie dobrze! Właśnie to pogodne odklejenie i luźna niechęć do rzeczywistości powodują, że chcę wymienić choćby niektóre różnice między tradycyjnym a tak skutecznie zmieniającym ludzką mentalność nowym totalitaryzmem.

Koncentracja kontra rozproszenie

TT opierał się na hierarchicznej koncentracji władzy, wiedzy i własności. Owa koncentracja powodowała, że niezbywalnym elementem systemu stały się różne wersje kultu jednostki.

Cechę NT stanowią rozproszenie, brak jednolitej struktury, luźna i zmienna hierarchia. System ten jest rodzajem pospolitego ruszenia odrzucającego rygor organizacyjny na rzecz żelaznej dyscypliny ideowo-towarzyskiej, rezygnującego z procedur i ram prawnych na rzecz działań hybrydowych. NT nie ma zhierarchizowanego oficjalnego przywództwa, które pochodzi z wyboru i podlega choćby wewnętrznej weryfikacji. Posługuje się zmienną grupą świętych oraz autorytetów-ochotników, której skład dostosowywany jest do kontekstu społecznego i politycznego, tematu sporu lub celu kampanii.

Aktywiści NT starają się nie utożsamiać z jedną partią, chociaż jedne ugrupowania dyskretnie popierają, a inne ostentacyjnie zwalczają. Ta ostrożność pozwala na unikanie odwoływania się do woli społeczeństwa oraz zwolnienie z politycznej, finansowej i moralnej odpowiedzialności przed obywatelami-podatnikami. W środowiskach NT ponad partię polityczną przedkłada się luźną strukturę koteryjno-lobbystyczną. Zaangażowanie w partię niesie bowiem ryzyko przegranej, zaś idee liberalno-demokratyczne zaś i ich nosiciele nie mogą się zniżać do konkurowania z innymi ideami, a ich depozytariusze ryzykować przegranej z ludźmi o wczorajszych poglądach. NT działa więc programowo obok demokratycznych mechanizmów – obok i ponad państwami, sprawnie infekując ich instytucje.

Ważnym atutem aktywistów NT jest podejmowanie tematów globalnych (aborcja, prawa homoseksualistów, lukratywna akcja w sprawie zmian klimatycznych na Ziemi). Inicjatywy kojarzone z NT w rodzaju Światowego Szczytu Kobiet, Międzynarodowej Rady Kobiet, Międzynarodowego Stowarzyszenia Lesbijek i Gejów są rozlanymi po świecie federacjami stowarzyszeń, wspierającymi wymianę informacji. Starają się one koordynować niektóre działania, ale nie decydują o filozofii, strategii i taktycznych celach dla środowisk współtworzących NT.

XX-wiecznym fundamentem NT jest rewolucja roku 1968 i zwycięski marsz przez instytucje rozpoczęty przez jej aktywistów. Dzięki niemu instytucje, które mają służyć wspólnotom narodowym i porozumieniom państw (UE), stały się instrumentem w rękach adeptów NT (sens zaklęcia „europejskie wartości" sprowadza się do wykluczenia z przestrzeni publicznej wszystkiego, co nie jest zgodne z ideologią liberalno-demokratyczną, a szczególnie chrześcijaństwa).

Siłą i solą NT są raczej oddane serca wolontariuszy niż mózgi zawodowych polityków. Polityków aktywiści pozyskują, używają lub niszczą. Czasami w wyniku emocji zostają nimi na jakiś czas (nawet Adam Michnik był kiedyś posłem). Dzięki rozproszeniu, anonimowemu podporządkowaniu instytucji celom ideologicznym i hybrydowej technice walki idee i rozwiązania NT mogą pozostawać czyste, niesplamione personalną lub partyjną grą i nawet najmniejszą porażką. Dzięki temu reprezentanci NT czują się zawsze zwolnieni z odpowiedzialności za społeczne konsekwencje wcielania w życie liberalnych pomysłów (np. dramatycznego spadku dzietności nie wypada wiązać z atakiem na rodzinę i macierzyństwo, filozofią egoizmu pokoleniowego, afirmacją wszelkich form homoseksualizmu, w tym legalizacji małżeństw jednej płci, wśród których wielodzietność, jak słychać, nie jest zbyt częsta).

W czasach zwycięstw NT nastąpiła znacząca koncentracja kapitału, który mu sprzyja. Na poziomie konsumenckim stał się on bardziej anonimowy (niektórzy z pożytecznych idiotów NT twierdzą, że ponadnarodowy), a powszechna obecność tych samych produktów i usług sprawia, że zakochane w imitacji szczęścia masy czują się globalnie zadomowione i konsumpcyjnie bezpieczne.

Starcza biurokracja kontra entuzjazm młodości

TT opierał się przez jedno pokolenie na entuzjazmie ludzi młodych. Wskutek zablokowania wymiany elit przekształcił się stopniowo w gerontokrację. Trzydziestolatki były w niej smarkaczami wymagającymi opieki, czterdziestolatki działaczami młodzieżowymi, pięćdziesięciolatki młodymi, dobrze się zapowiadającymi aktywistami, którzy jeszcze mogą poczekać.

W NT wieczna młodość jest ważnym elementem stylu – jej kult, który unieważnia podział na pokolenia, wpływa na bezkompromisowość taktyki i beztrosko-rewolucyjny charakter strategii. Slogan użyty przez pryszczatego Wiktora Woroszylskiego „Śmierci nie ma!" brzmiał w czasach stalinowskich groteskowo i cynicznie, ale gdyby użyto go dzisiaj, oddawałby jedną z istotnych cech panującej ideologii.

Rezerwy młodych kadr NT są stale uzupełniane dzięki rozchwianiu systemu edukacyjnego, odrzuceniu tradycyjnego modelu społecznego i dobrych obyczajów. Wytworzona próżnia sprzyja kształtowaniu przekonania, że wolność to uświadomiona konieczność oderwania przyjemnego życia od wartości, hierarchii, obyczaju, religii i wysokiej kultury, które w interpretacji aktywistów NT krępują osobowość i niszczą indywidualną ekspresję. Tkanka duchowa i materialna, wytworzona przez pokolenia przodków, tworząca naturalny żywioł jednostki i wspólnoty, zastępowana jest przez obrotowy fetysz tolerancji i fanatyczne dążenie do przyjemności.

Bezprawie kontra przemoc prawna

W TT system prawny nie miał zasadniczego, a często żadnego znaczenia. Nadzwyczaj demokratyczna konstytucja stalinowska była nieważnym tłem dla systemu operacyjnego opartego na nieformalnych dyrektywach oraz prawie powielaczowym – tysiącach szczegółowych instrukcji, najczęściej tajnych.

W NT jest odwrotnie. Regulacje i interpretacje prawne są podstawowym sposobem na ostentacyjne pomijanie woli obywateli oraz instrumentem przemocy utrzymującym posłuszeństwo. Legalizacja aborcji w USA napotykała na dość silny opór społeczny, więc użyto (nieposiadającego społecznego mandatu) Sądu Najwyższego, który orzekł, że zakazanie aborcji jest sprzeczne z konstytucją. Nie jest pewne, jaki byłby wynik referendum w tej sprawie, jest natomiast wystarczająco jasne, że taka interpretacja Konstytucji USA wygląda na ideologiczną uzurpację. W ten sposób prawo i jego pozbawieni mandatu strażnicy stają się fundamentem idealnego ładu – rządów oświeconej elity, która nie musi marnować czasu na przekonywanie ludu.

W tym sensie gra Trybunałem Konstytucyjnym w Polsce nie jest elementem taktyki służącej przetrwaniu przez Platformę Obywatelską politycznego postu, ale zasadniczym filarem strategii ufundowanej przez establishment NT przy Okrągłym Stole i wychodzącej naprzeciw zwycięskiej ideologii liberalno-demokratycznej. Można rzec, że naród, wyrywając się z rąk humanistów, trafił w łapy prawników.

Wojna kontra pokój

TT był systemem zmilitaryzowanym. Państwa nim objęte nastawione były na wojenną ekspansję. Wojna stanowiła więc środek, który uświęcał cel – wyzwolenie i uszczęśliwienie przez ojczyznę pokoju uciskanych w kapitalizmie klas pracujących. Niestrudzenie walcząca o globalny pokój władza szantażowała własne społeczeństwa masakrą wojny atomowej. Ten szantaż urealniał i wzmacniał marketingową walkę o pokój i ułatwiał zarówno politykę wewnętrzną, jak i manipulowanie ruchami pacyfistycznymi w krajach wroga (szczególnie w latach 20., na początku II wojny światowej oraz w latach 60. i 70. XX wieku). Zmilitaryzowany język powodował, że żadna sfera życia nie była wolna od napięcia i strachu. Duch NT jest pacyfistą i pod względem stosunku do bezpieczeństwa narodowego wciela w życie bezmyślne hasło: „Better red than dead". Przedkłada hedonistyczne wygodnictwo i ślepotę nad elementarne odczytywanie rzeczywistości. Słowo „red" w cytowanym sloganie bywa obecnie zastępowane słowem „islam".

Przeszłość i przyszłość kontra teraźniejszość

TT dbał o przeszłość. Manipulował nią, przykrawając do zmieniających się okoliczności i układu personalnego. W zależności od mądrości etapu różne fragmenty historii zmieniały się nie do poznania lub znikały, a całe pokolenia lub narody z dnia na dzień pozbawiano własnej opowieści. Dopuszczona do istnienia przeszłość miała dowodzić, że ludzkość od swego zarania dążyła do zaprojektowanej przez klasyków przejściowej teraźniejszości i utopijnej przyszłości. Szczęśliwa i beztroska przyszłość (każdemu według potrzeb) znajdowała się w pewnym oddaleniu, ale stanowiła punkt odniesienia dla działań każdego kolektywu i całej postępowej ludzkości.

W NT walka o przeszłość prowadzona jest niechętnie i z konieczności. Troskliwe zajmowanie się przez TT przeszłością i przyszłością zastąpiła w NT filozofia skrajnego ahistorycznego egoizmu ograniczonego teraźniejszością i abstrahująca nawet od życiowego horyzontu aktualnie płacących podatki. Wpisana w system edukacji niepamięć i wyprana z kontekstu prymitywna dekonstrukcja tradycji zawarta w sponsorowanej sztuce i nauce mają skutecznie zerwać tożsamościowe więzi z przeszłymi pokoleniami.

Wydaje się, że w ideologii NT pamięć jest szkodliwa w każdym wymiarze. Grupa polskich poetów zbojkotowała swego czasu imprezę literacką, której patronował Instytut Pamięci Narodowej. Twórcy uzasadnili swój protest tym, że IPN służy jednej partii (w domyśle PiS). Do szpiku kości oburzeni artyści pominęli taktownie fakt, iż nieco wcześniej PO zmieniła ustawę o IPN i w oparciu o nowelizację przejęła nad nim kontrolę (powołała nowych członków rady i prezesa).

Mogłoby się wydawać, że protest poetów był w tej sytuacji nielogiczny i komiczny. Pozornie. Używając fałszywego pretekstu, jakim była krytyka prawicy, uderzał z premedytacją w instytucję, która bez względu na to, kto nią zarządza, powinna być zlikwidowana, bo istniejąc, lepiej czy gorzej, ale się troszczy o zachowanie pamięci.

Utopijna przyszłość nie figuruje w wypowiedziach aktywistów NT, ponieważ rozwój ludzkości już osiągnął swoje apogeum. I chociaż cała przyszłość mieści się w dzisiaj, bywa również w strategii NT argumentem na rzecz przesuwania środków w budżetach państw i instytucji międzynarodowych (np. koniec świata, który nastąpi niebawem w wyniku globalnego ocieplenia, może być zatrzymany dzięki miliardowym dotacjom przyznawanym regularnie siatce wrażliwych na ciepło aktywistów).

Lud pracujący kontra jednostka

W TT przedmiotem propagandowych gier byli anonimowi ludzie pracy. Gazety donosiły, że podczas obrad plenarnych Komitetu Centralnego partii komunistycznej jego członkowie nie mogą zasnąć, bo sen z powiek spędzają im troski i bolączki zwykłych ludzi. Jednak frazesy o dobrobycie ludu były niechętnie dozowanym ornamentem, stosowanym zresztą raczej w czasach schyłku TT. W okresie heroicznym nie tylko jednostka była niczym. Potępiano całe narody (Tatarzy krymscy), grupy społeczne (kułacy) czy zawodowe (lekarze).

Liberalna demokracja, zasłaniając się walką o nieskrępowaną wolność jednostki, zdeprecjonowała wszelkie wspólnoty, które stały się symbolami zniewolenia i tłamszenia rozwoju osobowości. Symbolem szczególnych zagrożeń jest wspólnota narodowa. Najbardziej zaś zajadle niszczona jest rodzina, uchodząca za siedlisko totalitarnej przemocy. NT akceptuje istnienie zorganizowanych grup ludzkich, pod warunkiem wszakże, że ich spoiwem jest ideologia liberalna, nie występują natomiast więzi szkodliwe: narodowość, kultura, religia, obyczaj.

W TT rodzina, szkoła, praca oraz życie publiczne były częścią kontrolowanego tajnie i jawnie porządku. Arbitralnie narzucone hierarchie zostały wytworzone naprędce w oparciu o nihilistyczne kryteria. W kulturze sfałszowana hierarchia opierała się na zreinterpretowanym kanonie uzupełnianym sukcesywnie o postępowe dzieła i pomniejszanym o reakcyjne (np. eliminacja twórczości Zygmunta Krasińskiego czy dzieł pisarzy, którzy wyemigrowali z Polski po roku 1944).

W NT odrzucono wartościowanie i hierarchię, które zastąpiono dogmatem równoprawności kultur, dzieł i ludzi. Doprowadziło to do odwrócenia hierarchii, priorytetów i zależności. Muzea zakupiły wytwory artystów odrzucających kategorię piękna, w szkołach zaprzestano nauczania łaciny i greki, zakwestionowano potrzebę zachowania kanonu dzieł wiecznych oraz odebrano autorytet nauczycielowi. W kodeksie karnym i praktyce prawnej ochroną objęto przestępców, lekceważąc racje ofiar. Zdjęto z piedestału wywodzące się z dekalogu zasady moralne i zastąpiono je możliwością swobodnego wyboru zarówno w życiu publicznym, jak prywatnym (które przestało być prywatne).

Wielkoruski nacjonalizm kontra wydrążona tożsamość

TT budował własną mitologię, dystansując się mniej lub bardziej intensywnie od grecko-rzymsko-chrześcijańskich podstaw tożsamości europejskiej. Komuniści wywodzący się z różnych narodów, a zależni od imperium sowieckiego, mieścili się bez większego trudu w schowanym za internacjonalistycznymi hasłami wielkoruskim nacjonalizmie. Dla komunistów działających na ziemiach polskich politycznym punktem odniesienia i serdeczną ojczyzną była sowiecka Rosja.

Aktualnym przykładem wzorcowego stosunku do tożsamości i wspólnoty narodowej w NT jest Daniel Cohn-Bendit, łączący w sobie nielojalność tożsamościową wobec tradycji europejskiej i progresywnie kosmopolityczną europejskość. Kultura narodowa w początkach TT używana była jako element nacisku i budowania świadomości nowego człowieka. W czasach schyłku służyła jako kontrolowany erzac życia ideowego i debaty publicznej. NT akceptuje istnienie kultury narodowej tylko jako obiektu dekonstrukcji i paliwa do niszczenia tożsamości. Zasadniczymi instrumentami kontroli w obu systemach były mecenat oraz cenzura prewencyjna, dzisiaj nazywana prawem do wolności wydawcy czy dziennikarza.

Powaga kontra ironia

Traktowanie z powagą samego siebie, innych ludzi, idei, poglądów i świata przez artystów oraz zwykłych ludzi jest uważane w NT za staroświeckie i godne pogardy. Trafnie napisał Ryszard Legutko: „W liberalnej demokracji rozrywka nie podważa systemu, lecz kieruje się przeciw powadze egzystencji". Rzec można, że w TT nadęta powaga ocierała się o groteskę, w NT obowiązkowa groteska narusza naturalną powagę, która przystoi przecież ludziom i ich historiom.

W TT funkcjonowały swoiście rozumiane pojęcia obowiązku, winy i odpowiedzialności. Z ogólnego, obejmującego wszystkich, konstytucyjnego obowiązku budowania socjalizmu wypływały szczegółowe konsekwencje, a zwłaszcza obowiązek posłuszeństwa i rezygnacji z roszczeń, zarówno pracowniczych, jak i obywatelskich, wobec totalitarnej partii. Partii należało się posłuszeństwo, gdyż była awangardą oraz brała na siebie odpowiedzialność za wierność świętej ideologii. Ci, którzy mieli najmniejsze nawet zastrzeżenia do tej zasady, zostawali wrogami ludu i ponosili winę za wszelkie klęski i niedostatki. W NT zrezygnowano z niepopularnego nawoływania do posłuszeństwa i poświęceń. Oczekuje się raczej biernej akceptacji w ramach dążenia do szczęścia, zwiększenia dawki wolności i dalszego zachwycającego rozkwitu demokracji.

W TT technologia służyła głównie optymalizacji zabijania oraz propagandzie, która była zresztą drugim w hierarchii ważności (po terrorze bezpośrednim) rodzajem przemocy. Mimo braku cenzury instytucjonalnej medialna przemoc jest również istotną cechą NT. Poważna różnica nastąpiła w technicznych możliwościach czynnego i biernego kontrolowania obywateli, m.in. dzięki rozwojowi telekomunikacji, informatyki i biotechnologii.

Jedno z najważniejszych niebezpieczeństw to przejęcie przez pozostające poza kontrolą elity NT władztwa nad ewolucją człowieka. Możliwość biologicznego manipulowania zaaprobowano również w Polsce w ramach zatwierdzania procedur in vitro. Posiadanie niekontrolowanej władzy uprawniającej do korygowania czy wręcz projektowania ludzi musi pociągnąć za sobą jeszcze bardziej drobiazgowe planowanie zakresu wolności dla produktów, które nadal będą nazywane ludźmi.

Jak przypomina Ian Morris, wszystko wskazuje na to, że technologia skanowania będzie około roku 2040 na tyle dokładna, że pozwoli na sporządzenie mapy ludzkiego mózgu, czyli umożliwi przeniesienie jego zawartości do komputera. Będzie zatem możliwe również wielokrotne scalanie zeskanowanych mózgów. Pamięć zwykłego komputera około roku 2030 zrówna się z pamięcią mózgu. Nie jest pewne, kiedy rozpocznie się produkcja symulatorów mózgu, ale takie urządzenie w wypadku szczura powstało już w roku 2007.

Amerykańska Agencja Zaawansowanych Projektów Badań Obronnych pracuje nad komputerem zbudowanym z enzymów i cząsteczek DNA. W jej projekcie Silent Talk naukowcy pracują nad implantami, które będą dekodowały przedwerbalne sygnały elektryczne w mózgu i przesyłały je przez internet w celu poprawienia komunikowania się żołnierzy.

NT stwarza warunki, w których powiązanie człowieka z maszyną doprowadzi w dającym się przewidzieć czasie do powstania świata przekraczającego wyobrażenia mózgów niemodyfikowanych (biologicznych). Ludzkość może się niebawem składać z częściowo unieśmiertelnionych maszynoludzi oraz precyzyjnie zaprojektowanych i kontrolowanych biologicznych podludzi. W takich okolicznościach ślepa liberalna demokracja rozkwitnie, a trudne do wyobrażenia wojny o wodę, energię i żywność zostaną zaakceptowane i będą się cieszyły rekordową oglądalnością.

Sukcesy i klęska (ale jeszcze nieostateczna śmierć) tradycyjnego totalitaryzmu są pouczającą lekcją dla ideologów i aktywistów ruchu nowego niewolnictwa. Przywoływany wcześniej Cohn-Bendit już nie podpala Europy. Jest europarlamentarzystą i cierpliwie ją zmienia, walcząc z faszyzmem wszędzie tam, gdzie wspólnoty narodowe czy religijne usiłują nieśmiało się bronić.

Po zamachu paryskim rząd Włoch ogłosił, że zwiększa budżet nie tylko na bezpieczeństwo, ale i na kulturę. Jednak nie zanosi się na to, by europejskie elity konsekwentnie wsparły tożsamościowe i demograficzne odrodzenie kontynentu. W Norwegii płeć będzie można zmieniać po wypełnieniu formularza w internecie. We wspomnianych Włoszech niezawisły sąd orzekł, że w kwestii określenia płci wystarczy własne przekonanie delikwenta(ki). Można więc w dni parzyste być kobietą, a w pozostałe mężczyzną lub jeszcze kimś innym – sąd z pewnością każdy wybór usankcjonuje, pod warunkiem, że będzie sprzeczny z biologią i prawem naturalnym.

TT również osiągał stan integralnego absurdu, ale uzyskanie takiego efektu było kosztowne i czasochłonne. NT działa tanio i szybko. By zbudować świat odklejony od faktów i logiki, wystarczy mu pomoc kilku członków korporacji prawniczej, osłanianych przez media.

Zapewne już niedługo zwykły Europejczyk spojrzy na siebie i zamiast twarzy, płci, biografii, pamięci rodzinnej i narodowej, przekonań i wiary, które mógłby przekazać potomstwu, zobaczy bezkształtną magmę wytworzoną przez biotechnologów i wpuszczoną do labiryntu liberalnych regulacji. Zobaczy coś, z czym nie będzie mógł i nie będzie miał potrzeby się utożsamiać. Będzie zdalnie sterowanym czymś przemieszczającym się w kierunku wyznaczonym przez inżynierów wolności i szczelnie obleczonym w przerażająco przyjemny uśmiech.

Autor jest poetą i prozaikiem. Zadebiutował w roku 1978 na łamach wydawanego poza cenzurą kwartalnika „Zapis". W latach 1983–1990 był redaktorem naczelnym kwartalnika „Arka". Ostatnio wydał powieść „Ślady krwi"

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Komunistyczny totalitaryzm, który dziś można określić jako tradycyjny totalitaryzm (TT), pozostawił brud i chaos moralny, ale zabrał ze sobą przekonanie, że nowego człowieka można wyprodukować, stosując w odpowiednich proporcjach terror i racjonowanie dóbr. 26 lat po upadku tego systemu odłam jego byłych podwładnych nadal raczej używa TT jako sentymentalnego tła miłych wspomnień, niż straszy nim wnuki. I nawet jeśli wielu ludzi jest zadowolonych z upadku realnego socjalizmu, to prawie wszyscy beztrosko lekceważą długofalowe działanie jego trucizn. W krótkowidztwie konkurują zaś z nimi ci, którzy oczarowani przez dozowany oszczędnie liberalny erzac wolności półświadomie pozwalają się obezwładniać przez nowe wcielenie totalitaryzmu (NT).

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Kobiety i walec historii
Plus Minus
Inwazja chwastów Stalina
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Putin skończy źle. Nie mam wątpliwości
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Elon Musk na Wielkanoc
Plus Minus
Piotr Zaremba: Reedukowanie Polaków czas zacząć