Unia Europejska przypomina cyrk. Czas wyjść z UE

Według Janusza Korwin-Mikkego nie musimy wychodzić z Unii Europejskiej, „bo ona się sama rozleci", a to są „jej ostatnie lata". Inni przeciwnicy UE nastawiają się chyba na długi marsz. – Kiedy powinniśmy wyjść z Unii? W momencie, kiedy liczba zwolenników takiej operacji osiągnie 51 proc. – mówi Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego.

Aktualizacja: 25.03.2017 08:05 Publikacja: 23.03.2017 12:23

Foto: Rzeczpospolita

Na ulicach Wrocławia powiewają flagi biało-czerwone i zielone z falangą. Na czele pochodu żółte dostawcze „das auto". Na jego masce: „Bóg, Honor, Ojczyzna". Nad szybą volkswagena płótno: „ONR. Naszym celem wolna Polska. Brygada Dolnośląska". Za samochodem szybkim krokiem podąża wysoki mężczyzna. Ma na sobie czarną bluzę i dżinsy, w ręce mikrofon, fryzura – na Michała Pazdana. Mężczyzna narzuca kompanom rytm: „Precz z unijną o-ku-pa-cją! Precz z unijną o-ku-pa...". Po chwili tłum skanduje: „Polska wolna od islamu!". Jeden z uczestników trzyma transparent z podobizną Angeli Merkel. Obok napis: „Weg! Raus! Do domu starców!".

– Spotkaliśmy się, by powiedzieć Polexit! Żądamy powrotu do suwerenności, do niepodległości. Żądamy oddania władzy w ręce Polaków – przemawia do tłumu Justyna Helcyk, koordynator Dolnośląskiej Brygady ONR. Po chwili przerwy na zbiorowe okrzyki („Precz z Unią Europejską!") młoda blondynka znów zabiera głos. – Chcemy wyjść z żądaniem przywrócenia nam suwerenności, opuścić tonący statek...

Jest też mowa o żydokomunie, „bandzie lewackich kretynów w rurkach", „eurosowietach"...

Na wrocławskiej manifestacji jest 200, może 300 osób. W tym samym czasie – to początek maja 2016 r. – podobne pikiety odbywają się w całej Polsce. – Nazywają nas eurosceptykami, ale ja wolę określenie: uniosceptycy. Bo my popieramy europejskie wartości. Wartości, których fundamentem od wieków była wiara chrześcijańska i kultura łacińska. Unia Europejska, ze swoim multi-kulti, szerzeniem ideologii gender i nazywaniem ślimaka rybą, jest tego kompletnym zaprzeczeniem – przemawia w Olsztynie młody mężczyzna.

Kilka miesięcy później, Bruksela. Podczas posiedzenia Parlamentu Europejskiego głos zabiera Janusz Korwin-Mikke. – Czy państwo nie widzicie, że jesteście śmieszni? – rozpoczyna lider partii Wolność i z każdą chwilą się rozkręca. – Unia Europejska, która ma siedem lat za sobą i 30 miliardów długów, kłopoty wewnętrzne i zewnętrzne, poucza państwo, które ma cztery tysiące lat tradycji, o tym, co ma robić! Pouczacie Iran, że ma znieść karę śmierci i przestrzegać konstytucji, ale przecież konstytucja Iranu nakazuje stosowanie kary śmierci – grzmi, wypominając europosłom kolonialną mentalność. – Kto wam powiedział, że wartości unijne są lepsze niż irańskie? Jesteście imperialistami, którzy nie tolerują odmienności. A poza tym sądzę, że Unia Europejska powinna być zniszczona – kończy Korwin-Mikke, dziękując za uwagę.

Według badań IBRiS dla „Rzeczpospolitej" wyjście naszego kraju z Unii popiera zaledwie 12 proc. Polaków – głównie młodych. Wobec takiego euroentuzjazmu może szkoda czasu, by pochylać się nad opiniami przeciwników Unii? W ocenie prof. Rafała Chwedoruka, politologa i badacza ruchów społecznych z Uniwersytetu Warszawskiego, nie powinniśmy ich jednak lekceważyć. – Argumenty skrajnych środowisk antyunijnych zapewne nigdy nie spotkają się z dużym poparciem w debacie publicznej – przyznaje. – Ale warto ich wysłuchać. Chociażby po to, by mieć inny ogląd spraw europejskich. Członkowie tych środowisk często są tzw. sygnalistami. Wskazują na zjawiska, których inni jeszcze nie dostrzegają. Tak było z długofalowymi skutkami napływu uchodźców.

Gospodarka na kokainie

Nie jest łatwo scharakteryzować polskie środowiska antyunijne, bo funkcjonują na marginesie polityki. Według Chwedoruka do szczególnie zagorzałych przeciwników UE należy zaliczyć najbardziej radykalne ugrupowania prawicowe, takie jak Narodowe Odrodzenie Polski. A także stojącą na drugim biegunie Komunistyczną Partię Polski. Nieco mniej radykalni są sympatycy Janusza Korwin-Mikkego i – wbrew stereotypom – duża część środowisk narodowych. Na postendeckiej prawicy pojawiają się czasem, zdaniem politologa, zniuansowane opinie na temat Unii.

Politolog zaznacza, że sprzeciw wobec UE jest tylko elementem tożsamości środowisk uchodzących za antyunijne, nie stanowi podstawy ich programu. Poza tym, na tle europejskim, są one dość nietypowe, bo poza komunistami nie ma wśród nich grup lewicowych. Co innego w Europie. Mamy tu chociażby Sinn Féin, jedną z największych partii w Republice Irlandii, czy Szwajcarską Partię Ludową.

Wydaje się, że w Polsce antyunijni radykałowie nie staną się szybko poważną siłą. O ile w ogóle to nastąpi. Kilku zaledwie posłów o poglądach narodowych dostało się do Sejmu wyłącznie dzięki Pawłowi Kukizowi. W Sejmie nie ma posłów komunistycznych ani przedstawiciela partii Wolność (wcześniej funkcjonującej pod nazwą KORWiN). Jej lider, Janusz Korwin-Mikke, jest europosłem. Podobnie jak Robert Iwaszkiewicz, Stanisław Żółtek i Michał Marusik z Kongresu Nowej Prawicy, której prezesem do niedawna był JKM.

Młodzież Wszechpolska, o której akcjach bywa głośno, sama przyznaje, że liczy 4 tys. członków.

Wykazywane w sondażach poparcie dla ugrupowań antyunijnych jest w granicach błędu statystycznego. – Plan polityczny może i mają, ale pragnienia nie pokrywają się z możliwościami – mówi o nich dr Marcin Kędzierski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, dyrektor programowy Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. – Ale sytuacja może się zmienić. Dlatego że sytuacja w Unii dynamicznie się zmienia. Nie z roku na rok, ale z miesiąca na miesiąc.

Sytuacji wspomnianych środowisk nie ułatwia rozproszenie, a także – w przypadku nacjonalistów – wewnętrzne podziały. Wszyscy jednak widzą w UE zagrożenie: gospodarcze, ideologiczne, kulturowe, moralne. – Chodzi o cały pakiet zachodnioeuropejskiego nihilizmu wtłaczanego na poziomie prawnym. W sferze rodziny, kultury, wartości, wolności słowa – mówi Krzysztof Bosak, wiceprzewodniczący Ruchu Narodowego. I dodaje, że Zachód zdecydowanie skręcił w lewo: – To, co u nas określa się skrajną lewicą, w Europie Zachodniej jest centrum. I oni oczekują, że my się dostosujemy, bo nam dają pieniądze.

Bosak dotyka także tematu polityki gospodarczej. – Jesteśmy zmuszeni do wydawania funduszy w tempie przewyższającym możliwość racjonalnego wydatkowania tak dużych kwot. Pieniądze przez to są tracone. One tworzą pozór rozwoju, zawyżają PKB. Działają jak kokaina. Gdy narkotyk się skończy, to wtedy będzie można powiedzieć, jaki jest rzeczywisty stan naszej gospodarki – uważa.

Zdaniem wiceprzewodniczącego Ruchu Narodowego nie powinniśmy jednak rezygnować z funduszy. – Należy je przyjmować. Ale jednocześnie negocjując bardziej elastyczne zasady ich wydatkowania. Najlepiej jeżeli fundusze unijne zasilałyby naszą gospodarkę poprzez system kredytowy, a nie dotacyjny. Jednak Unia nigdy się na to nie zgodzi – mówi Bosak.

Także Marian Kowalski, były lider Ruchu Narodowego i kandydat na prezydenta, nie lekceważy znaczenia środków unijnych. – Do 2020 r. należą się nam zakontraktowane pieniądze. Teraz tak łatwo nie możemy się z tego interesu wypisać. Oczywiście nie po to nas do Unii przyjmowali, byśmy na tym korzystali. Jednakże umów trzeba dotrzymywać – tłumaczy z powagą. Zastrzega, że „jest przeciwny Unii i zdania nie zmienił". – Przypominam, że w latach 50. Stanisław Cat-Mackiewicz mówił, że rewizjonizm niemiecki zrealizuje się właśnie przez integrację europejską. I tak też się stało – dodaje.

– Grunt, aby nie ulegać tym wszystkim zaleceniom, które idą z Unii – mówi Korwin-Mikke.

Młodzi ich nadzieją

Demonstracje antyunijne nie są w Polsce częstym obrazkiem. Przez ostatni rok obserwowaliśmy raczej akcje propagujące pamięć o Żołnierzach Wyklętych, antyfeministyczne czy antyimigranckie. Poza pikietami narodowcy – jak sami mówią – stawiają jednak na działalność edukacyjną. – Staramy się uświadamiać Polaków, pokazywać problemy wynikające z obecności w UE. Docieramy do ludzi poprzez media społecznościowe, występy w telewizji, konferencje prasowe – mówi Mateusz Pławski, rzecznik prasowy Młodzieży Wszechpolskiej.

Dodaje, że jego organizacja blisko współpracuje z ONR i Ruchem Narodowym. Wspomina także o dobrych relacjach z zagranicznymi środowiskami, chociażby z węgierskim Jobbikiem czy słowacką Kotlebą. Ze względu na zaszłości historyczne i sprzeczne interesy Młodzież Wszechpolska nie współpracuje natomiast z nacjonalistami z Niemiec, Rosji i Ukrainy.

Zdecydowane działania przeciwko UE planuje partia Wolność. – Jeżeli w czerwcu, podczas kolejnego szczytu unijnego, zgodnie z zapowiedziami, zostaną nałożone na Polskę sankcje za nieprzyjmowanie uchodźców, to zaczniemy zbierać podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie wyjścia Polski z Unii Europejskiej – zapowiada Przemysław Wipler, jeden z liderów Wolności.

W dłuższej perspektywie antyunijne środowiska wiążą swoje nadzieje z młodym pokoleniem. Zresztą partia Wolność czy środowiska narodowe skupiają wokół siebie głównie ludzi młodych. Janusz Korwin-Mikke nieskromnie uważa, że silny eurosceptycyzm wśród tej grupy Polaków jest jego zasługą.

– Wynika to z mojego działania. Wie pan, ja mam tygodniowo 3–4 mln wejść na swoim blogu. To są głównie młodzi ludzie. Oni nie oglądają telewizji, tylko włączają internet. A w telewizji jest sama propaganda. Goebbels powiedział wyraźnie, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. W telewizji tysiąc razy mówią, że demokracja i Unia są dobre. Ale młodzi na szczęście tego nie oglądają. Ja to tłumaczę bardzo dokładnie i oni na ogół rozumieją.

Dr Przemysław Biskup, politolog, ekspert ds. europejskich z Uniwersytetu Warszawskiego i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, stawia inną diagnozę. Jego zdaniem tendencja do radykalnych poglądów jest dla młodego pokolenia charakterystyczna. Ale to nie wszystko. – W 2004 r. mówiono głośno o perspektywie otwierania granic, w ramach której młodzi ludzie, w razie niepowodzeń w kraju, mogli wyjechać do Anglii, Holandii, Irlandii; znaleźć tam pracę i mieć względnie poukładane życie. W tej chwili tych perspektyw nie ma. Unia straciła ważny argument w oczach tych osób – wyjaśnia.

– Kiedy powinniśmy wyjść z Unii? W momencie, kiedy liczba zwolenników takiej operacji osiągnie 51 proc. – mówi Krzysztof Bosak. Według Korwin-Mikkego „nie musimy nawet z niej wychodzić, bo ona się sama rozleci". – Unia umiera. To są jej ostatnie lata – prognozuje europoseł.

Przeciwnicy Unii Europejskiej mają różne wizje Polski po ewentualnym opuszczeniu Wspólnoty. Najczęściej pomysły sprowadzają się do luźnej współpracy gospodarczej, handlowej z poszczególnymi państwami, zwłaszcza z naszego regionu. – Trzeba postawić na realizm polityczny, którego do tej pory brakowało. Czyli na twardą ocenę naszych interesów – mówi Mateusz Pławski.

– Jesteśmy za tym, by objąć cały teren obecnej Unii porozumieniem o wolnym handlu. Chcemy swobodnego przepływu kapitału i ludzi. Ale bez angażowania się w unijny mechanizm polityczny; bez Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, który jest najdroższym cyrkiem na świecie – tłumaczy Wipler.

Korwin-Mikke nie wróży Polsce niczego dobrego, jeżeli nie zmienią się elity polityczne. – Jeżeli mamy być rządzeni przez ludzi, którzy nami rządzili i rządzą, to nie wiem, czy Unia nie jest od nich lepsza... Albo idioci, albo złodzieje...

Po chwili dodaje, że jego zdaniem Polska powinna szukać sojuszu z Marine Le Pen. – W momencie nieuniknionego rozłamu Unii Polska znajdzie się pomiędzy Ukrainą i Niemcami, które mają do nas pretensje terytorialne. Bardzo możliwe, że w tych krajach do władzy dojdą nacjonaliści. Na wschodniej flance mamy jeszcze Rosjan. Dobrze byłoby mieć na drugiej flance kogoś, kto nie lubi Niemców. Na przykład panią „Marynę Lepenównę". Tradycyjna polityka francuska jest prorosyjska i – w miarę możności – propolska. Idealny układ! Tyle że ona zapewne wyborów nie wygra, ale to już inna para kaloszy – mówi polityk.

Prof. Chwedoruk dopatruje się też w programach niektórych nacjonalistycznych ugrupowań koncepcji eurazjatyckiej – antyamerykańskiej i antynatowskiej – w której ważną rolę odgrywałaby Rosja. Politolog zauważa jednak, że nastawionych antyrosyjsko Polaków nikt do tego nie przekona.

A gdzie plan B?

W tym kontekście postrzeganie Prawa i Sprawiedliwości jako ugrupowania antyunijnego – jak insynuują pewne środowiska – wydaje się nie na miejscu. Przemysław Biskup dostrzega analogię między obecną postawą polskiego rządu i europejską polityką Wielkiej Brytanii sprzed lat. – Po przystąpieniu w 1973 r. Wielkiej Brytanii do Unii przez pierwszą dekadę był względny spokój. Ale w połowie lat 80. zaczęła się znacznie bardziej asertywna polityka brytyjska, kojarzona z Margaret Thatcher i z koncepcjami neoliberalnymi. Establishment brytyjski do połowy lat 80. opanował też zasady funkcjonowania w UE. Odtąd Brytyjczycy stanowili wyzwanie dla dalszej integracji europejskiej. Jest to coś naturalnego. I z nami teraz jest podobnie – mówi politolog.

Biskup uważa, że rządy zaczynają prowadzić bardziej asertywną politykę, gdy czują się pewnie i dobrze znają mechanizmy działania UE. Gdy wiedzą, że nie muszą łatwo ustępować europejskim partnerom. – Pamiętajmy, że negocjacje akcesyjne były jednostronne, przewaga strony unijnej była oczywista. Obecnie zaś łatwiej jest głosić hasła eurosceptyczne – mówi i dodaje, że jeżeli miękki eurosceptycyzm czy eurorealizm staje się częścią głównego nurtu, to łatwiej jest zaistnieć również twardym, radykalnym postawom.

Zdaniem Chwedoruka dziś kluczowym pytaniem nie jest to, czy wyjdziemy z UE, lecz „czy najważniejsze polskie partie polityczne mają przygotowane warianty działania, jeżeli wizja Unia dwóch prędkości zacznie się ziszczać". – Od kryzysu greckiego oczywiste jest, że do tego musi dojść. I co wtedy? Mamy plan B? – pyta retorycznie.

Dla niektórych takim planem B może być długofalowa współpraca z Chinami. – Ona nie przejdzie, jeżeli chcemy mieć u siebie wojska amerykańskie – zauważa jednak Chwedoruk. – Z kolei jeżeli zgodzimy się na głębszą integrację europejską, to tym samym i na wzrost roli Niemiec. A jeżeli ktoś powie „zerwijmy z tym" i wyjdziemy z Unii, to wtedy nie będziemy w stanie prowadzić tak asertywnej polityki wobec Rosji, jak dotychczas. Wtedy będziemy musieli myśleć jak Orbán albo Fico, pragmatycznie balansować między poszczególnymi graczami. Na coś trzeba będzie się zdecydować. Przed Polską są strategiczne wyzwania, z którymi wiąże się wiele zagrożeń. Obawiam się, że nie jesteśmy tego świadomi – przestrzega politolog.

Na ulicach Wrocławia powiewają flagi biało-czerwone i zielone z falangą. Na czele pochodu żółte dostawcze „das auto". Na jego masce: „Bóg, Honor, Ojczyzna". Nad szybą volkswagena płótno: „ONR. Naszym celem wolna Polska. Brygada Dolnośląska". Za samochodem szybkim krokiem podąża wysoki mężczyzna. Ma na sobie czarną bluzę i dżinsy, w ręce mikrofon, fryzura – na Michała Pazdana. Mężczyzna narzuca kompanom rytm: „Precz z unijną o-ku-pa-cją! Precz z unijną o-ku-pa...". Po chwili tłum skanduje: „Polska wolna od islamu!". Jeden z uczestników trzyma transparent z podobizną Angeli Merkel. Obok napis: „Weg! Raus! Do domu starców!".

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie
Plus Minus
Irena Lasota: Po wyborach