Te same przypadki podłości z jednej i heroizmu z drugiej strony były już wieleset razy przywoływane. Wszystkie możliwe argumenty dawno już padły, a mimo to spór cały czas trwa. Najgorsze jest jednak to, że pytanie, czy byliśmy narodem sprawców czy ofiar, pomija istotę sprawy; nie dotyka sedna naszej odpowiedzialności za to, co wydarzyło się na polskich ziemiach kilkadziesiąt lat temu.
Jednym z najciekawszych i idących pod prąd ustalonym schematom głosów w tej dyskusji była książka Andrzeja Ledera „Prześniona rewolucja". Leder twierdzi w niej, że dopóki nie weźmiemy odpowiedzialności za to, co robili nasi przodkowie podczas wojny, nie uznamy ich win, nie staniemy się podmiotem historii, będziemy trwać w bierności. Im więcej weźmiemy na siebie odpowiedzialności, w tym większym stopniu staniemy się podmiotowym narodem. „To jest współczesna, przyszłościowa – a nie tylko moralna – funkcja takich aktów jak wzięcie odpowiedzialności za Jedwabne. Moralna dotyczy oddania sprawiedliwości innym, przyszłościowa – wzięcia odpowiedzialności za siebie" – pisze Leder. Jednocześnie twierdzi, że polska wina polegała na, używając terminu z obszaru prawa karnego, pomocnictwie. Polacy przymykali oczy, stali na czatach, kiedy inni, wielcy XX-wiecznej historii, dokonywali swoich zbrodni.
Ale czy rzeczywiście rola pomocnika – tego, który właściwie nie bierze nawet udziału w przestępstwie, lecz jedynie ułatwia jego popełnienie komuś innemu – jest tą, której dostrzeżenie i zaakceptowanie pozwoli poczuć nam naszą wspólnotową sprawczość? Czy nie skończy się to raczej na podsyceniu pogardy i wstydu przed nami samymi i do nas samych?
W książce „Skrwawione ziemie. Europa między Hitlerem a Stalinem" Timothy Snyder rozrysowuje granice obszaru, na którym podczas II wojny światowej nazizm i komunizm doprowadziły do śmierci 14 milionów ludzi. Żydów, Polaków, Ukraińców, Rosjan, Litwinów i przedstawicieli wielu innych narodów. Granice „skrwawionych ziem" pokrywają się niemal dokładnie z obszarem I Rzeczypospolitej. To właśnie brak silnego podmiotu politycznego między nazistowskimi Niemcami a sowiecką Rosją umożliwił Hitlerowi i Stalinowi dokonanie hekatomby na tym obszarze.
Naszą największą winą był fakt, że nie potrafiliśmy stworzyć państwa, które byłoby w stanie się temu przeciwstawić. Polska odpowiedzialność nie sprowadza się do pomocnictwa, ale do zaniechania. Winnym zaniechania można być wtedy, gdy podjęte przez nas działanie zapobiegłoby nastąpieniu skutku w postaci przestępstwa. Jeżeli spojrzymy na naszą historię w ten sposób, musimy uznać, że istnienie polskiego państwa zdolnego do przeciwstawienia się totalitaryzmom było możliwe. A jeżeli tak, to Europa między Hitlerem a Stalinem nie musiała się zamienić w „skrwawione ziemie". Inny XX wiek był możliwy. W ten sposób nasza wina staje się dużo większa. Ale też przyznanie się do niej, wzięcie na siebie odpowiedzialności może stać się dużo bardziej twórcze, motywujące do działania. Poszerzające naszą polityczną wyobraźnię.