Szułdrzyński: Madera wyspą miłości

Niemal się wzruszyłem. Dziennik zbliżony do lewej strony sceny politycznej opisał historię młodych Polaków, którzy w poszukiwaniu miłości trafili aż na Maderę.

Aktualizacja: 29.01.2017 14:18 Publikacja: 28.01.2017 23:01

Szułdrzyński: Madera wyspą miłości

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Tak właśnie, na słynną portugalską wyspę, która stała się na początku roku symbolem upadku polskiej opozycji. To tam znaleźli życzliwość ludzi i przychylność urzędników, którzy mimo braku wymaganych dokumentów romantycznej parze postanowili udzielić ślubu. I w ten sposób Madera stała się też symbolem sprzeciwu wobec bezdusznego, jak czytałem w artykule, państwa polskiego.

Z tymże państwem utrapienie mają wszyscy zdolni ludzie. Przedsiębiorcy borykają się z administracją skarbową, sprzedawcy i budowlańcy z administracją samorządową, a niemal każdy z 36 milionów Polaków czuje się jak kafkowski Józef K. pozostawiony sam sobie przed obliczem biurokratycznej maszyny.

Tyle że historia opowiedziana w gazecie trąciła fałszem. Jej bohaterem była para gejów: Jakub i Dawid. Nie mogąc zawrzeć związku w ojczyźnie, wybrali Maderę na miejsce spełnienia pragnień. Lecz i tam dopadło ich opresyjne państwo. Okazało się, że nasze urzędy stanu cywilnego nie wydają zaświadczeń osobom, które za granicą chcą zawrzeć homoseksualne związki – z takiego oto dyskryminującego powodu, że nasze przepisy nie przewidują... małżeństw osób tej samej płci.

I już los związku Jakuba i Dawida wisiał na włosku, ale od czego życzliwość urzędników stanu cywilnego z Madery. Według wspomnianej gazety postanowili skorzystać z prawa do wyjątku, gdy Polacy wykazali, że nad Wisłą padli ofiarą homofobii. Jak się ona objawiła? Otóż panowie nagrywają teledyski w stylu disco, podkładając wideo pod przeboje. Internauci obrzucają ich obelgami. Pewnie dlatego, że nietolerancję wysysają z mlekiem matki...

Czytając te świadectwa homofobii, portugalski urzędnik stwierdził: furda przepisy i dokumenty, panowie się kochają, a dowodem ich miłości jest homofobiczny hejt w internecie.

Tu dochodzimy do najbardziej romantycznego fragmentu tej opowieści. Urzędy stanu cywilnego udzielają ślubów, ale też wydają akty zgonu i urodzenia na podstawie odpowiednich dokumentów. Kierownik urzędu na Maderze uznał jednak, że hejt w sieci jest dowodem czystości intencji obu Polaków. I tak oto z człowieka, który ma obowiązek przestrzegać przepisów, stał się ideologiem, który ma prawo naginać przepisy w imię słusznej doktryny. W tej chwili historia z romantycznej zmieniła się w horror.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której jacyś dwaj mężczyźni, żonaci, posiadający dzieci, pojawiają się na Maderze, by się pobrać. Zamiast dokumentów przedstawiają urzędowi informacje o homofobii w ich ojczystym kraju. Urzędnik zaś, wiedziony szczytnym instynktem tolerancji, udziela im ślubu... krzywdząc przy okazji wiele innych osób. Ale czym byłaby taka krzywda w obliczu postępu, jaki urzeczywistnia się dzięki ideologicznemu zacietrzewieniu.

Taka historia jest do pomyślenia również w naszym kraju. Wszak wiele osób uważa, że skoro ich poglądy są słuszne, są zwolnione z normalnych zasad obowiązujących innych. Pomijając całą sferę obyczajową i pytanie, dlaczego w Polsce nie dopuszczono do legalizacji związków jednopłciowych, niektórzy uważają się za lepszych, mądrzejszych i przyznają sobie prawo do tego, by – właśnie prawo – naginać tak, by pasowało do ideologii.

Sednem nowoczesnej biurokracji, która umożliwiła powstanie liberalnej demokracji, była zasada „government of laws, not of men". Rządzić mają przepisy, nie kaprys urzędnika, króla ani władcy. Na tej zasadzie zbudowano nowoczesność. Dziś w imię liberalnych ideałów zadaje się cios zasadom, na których została oparta.

W dodatku takie zachowanie urzędnika to broń obosieczna. Bo – wyobraźcie sobie ci wszyscy, którzy trzymacie kciuki za Dawida i Jakuba – że urzędnik za ważniejszą od przepisów uważa np. ideologię neofaszystowską. Dalej wam się to podoba? Jeśli nie, lepiej nie robić wyjątków w ogóle. Chyba że sami chcecie paść ofiarą szaleństw tego świata.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Tak właśnie, na słynną portugalską wyspę, która stała się na początku roku symbolem upadku polskiej opozycji. To tam znaleźli życzliwość ludzi i przychylność urzędników, którzy mimo braku wymaganych dokumentów romantycznej parze postanowili udzielić ślubu. I w ten sposób Madera stała się też symbolem sprzeciwu wobec bezdusznego, jak czytałem w artykule, państwa polskiego.

Z tymże państwem utrapienie mają wszyscy zdolni ludzie. Przedsiębiorcy borykają się z administracją skarbową, sprzedawcy i budowlańcy z administracją samorządową, a niemal każdy z 36 milionów Polaków czuje się jak kafkowski Józef K. pozostawiony sam sobie przed obliczem biurokratycznej maszyny.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów