Alina Szapocznikow. Kobiece ciało i fetysze na granicy kiczu

Alina Szapocznikow. Była prekursorką sztuki feministycznej. Jej dzieła, w których łamała tabu zmysłowej erotyki, a także chorób, śmierci, rozpadu, wykraczały poza sztukę swego czasu. Dziś uważana jest za artystkę światowego formatu.

Publikacja: 28.02.2020 17:00

Alina Szapocznikow. Kobiece ciało i fetysze na granicy kiczu

Foto: EAST NEWS

Lubię pracować w materiałach, w których każde dotknięcie zostawia ślad. Ten fizyczny kontakt z materią daje mi uczucie przekazywania siebie rzeźbie – mówiła Alina Szapocznikow. Nieustannie eksperymentowała z materiałem i formą. Sięgała po kamień, brąz, cement, tworzywa sztuczne, które najlepiej wyrażały piękno i przemijanie ludzkiego ciała.

W centrum swoich dzieł stawiała własne ciało – usta, piersi, brzuch, nogi. Z równą odwagą łamała tabu zmysłowej erotyki, jak chorób, śmierci, rozpadu. Była piękną kobietą, fascynującą mężczyzn. I niezwykłą artystką, która potrafiła przetransformować w sztukę witalizm i zmysłową cielesność, a potem traumę choroby nowotworowej. Z powodu tej otwartości na biologiczną cielesność uważa się ją dziś za prekursorkę sztuki feministycznej i porównuje m.in. z amerykańską rzeźbiarką Louise Bourgeois. Twórczość obu ma też wymiar uniwersalny.

Rzeźbiarka światowa

Radykalny przełom w sztuce Szapocznikow nastąpił, gdy wyjechała do Paryża w 1963 r. razem z drugim mężem, wybitnym grafikiem Romanem Cieślewiczem. Miała 37 lat. W Paryżu obracała się w kręgu artystów nowego realizmu, francuskiej mieszanki pop-artu i neodadaizmu, któremu przewodził krytyk Pierre Restany. Ruch ten reprezentowali Arman, Christo, Daniel Spoerri, Niki de Saint Phalle, César. Uderza podobieństwo pomysłu „Nogi" Szapocznikow (jeszcze gipsowego, utrwalonego potem w brązie na granicie) i gigantycznego „Kciuka" Césara, choć obie prace powstały niezależnie od siebie.

We Francji Alina Szapocznikow odkryła nowe tworzywa: poliester i poliuretan. Odlewy fragmentów ciała w plastycznych masach przetwarzała w nowatorskie rzeźby, takie jak „Autoportret wielokrotny" ze zmultiplikowanymi fragmentami twarzy o kuszących ustach. Wykonywała też obiekty użytkowe, np. lampy „Usta iluminowane". Przypominały gadżety lub fetysze na granicy kiczu, ale tworzone z autoironicznej perspektywy. Odlewy wykonywała najczęściej z własnego ciała, choć można także rozpoznać usta Adrianne Raoul-Auval, partnerki Rolanda Topora, i aktorek: Julie Christie i Catherine Deneuve.

„Mój gest kieruje się w stronę ciała ludzkiego, tej »sfery całkowicie erogennej«, w stronę najbardziej nieokreślonych i najulotniejszych jego odczuć" – mówiła. „Sławić nietrwałość w zakamarkach naszego ciała, w śladach naszych kroków po tej ziemi. Przez odciski ciała ludzkiego usiłuję utrwalić w przezroczystym polistyrenie ulotne momenty życia, jego paradoksy i jego absurdalność. (...) Usiłuję zawrzeć w żywicy odciski naszego ciała: jestem przekonana, że wśród wszystkich przejawów nietrwałości ciało ludzkie jest najwrażliwszym, jedynym źródłem wszelkiej radości, wszelkiego bólu i wszelkiej prawdy (...)".

Kiedy zdiagnozowano u niej raka piersi, nie przestała rzeźbić. Niewykluczone, że to właśnie praca z tworzywami sztucznymi była przyczyną jej choroby. W ostatnim okresie powstały wstrząsające kompozycje w poliestrze – „Pogrzeb Aliny{ czy serie „Nowotworów", podobne do rozrastającej się obcej tkanki. Z mniejszych form perwersyjne „Desery", przypominające lodowe pucharki, w których podano kobiece piersi i usta.

W 1972 r., rok przed śmiercią, stworzyła artystyczny testament – „Zielnik" z poliestrowymi odciskami ostatnich śladów ludzkiego istnienia, tym razem w deformacjach męskiego ciała. Modelem do większości prac cyklu był Piotr, jej 20-letni przybrany syn, którego adoptowała jeszcze w czasie pierwszego małżeństwa z krytykiem sztuki Ryszardem Stanisławskim.

Kilkunastoletnia Alina trafiła z matką do gett w Pabianicach i Łodzi, skąd wywieziono je do obozu koncentracyjnego. Nie chciała o tym rozmawiać, ale w jej sztuce te wątki wracały. Przeżyła Auschwitz, Bergen-Belsen i Terezin. W 1958 r. uczestniczyła w konkursowych projektach monumentalnego pomnika oświęcimskiego i Bohaterów Warszawy. A pod koniec życia w poliestrowe „Pamiątki" wtopiła fotomontaż przedstawiający dziewczynkę obok martwej kobiety, narzucający obozowe skojarzenia.

Po wojnie Alina Szapocznikow omal nie została rzeźbiarką czeską. Do Pragi trafiła w 1945 r. z transportem więźniów uwolnionych z obozu w Terezinie. Wtedy podała czeski Cieszyn jako miejsce urodzenia, choć naprawdę urodziła się w Kaliszu w rodzinie żydowskich lekarzy. Tak uzyskała obywatelstwo czeskie, które ułatwiło jej naukę rzeźby w Pradze, gdzie poznała klasyczny warsztat i obróbkę kamienia. W praskiej Wyższej Szkole Artystyczno-Przemysłowej zdobyła nawet wyróżnienie za projekt pomnika upamiętniającego tragedię wojenną miasta Lidiče.

Ciągnęło ją jednak w świat. W 1948 r. pojechała po raz pierwszy do Paryża i tam dzięki stypendium kontynuowała studia w École Nationale Supérieure des Beaux-Arts. W Paryżu poznała Ryszarda Stanisławskiego, wtedy studenta Sorbony.

W 1951 r., gdy zimna wojna trwała już na dobre, Alina i Ryszard zdecydowali się opuścić Francję i wrócić do Warszawy. Czym była podyktowana ich decyzja? Odpowiedzieli na wezwanie Jerzego Putramenta, ówczesnego ambasadora PRL w Paryżu, nakłaniającego polskich studentów do powrotu? Czy to wpływ silnych wówczas lewicowych nastrojów we francuskich środowiskach intelektualnych i artystycznych?

Od socrealizmu do popkultury

W Warszawie Szapocznikow włączyła się w nurt socrealizmu. W latach 1952–1954 wykonała popiersie Bieruta na wystawę z okazji X-lecia PPR, wzięła udział w konkursach na pomnik Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i na pomnik Stalina.

Ale o socrealizmie Szapocznikow mówi się zwykle jako o epizodzie, bo gdy zaczęła się zbliżać polityczna odwilż, w jej sztuce pojawiły się prace zupełnie inne, które krytycy uznali za przełomowe: „Pierwsza miłość" (1954) i „Trudny wiek"(1956). Figury młodych dziewcząt uosabiają dojrzewanie, budzącą się seksualność i bunt. Jako apoteozy młodości i kobiecości rozpoczynają autotematyczny wątek w jej twórczości.

Niemal równocześnie stworzyła też „Ekshumowanego" (1956) w żeliwie i betonie. Andrzej Wajda powiedział o nim: „Wydawało się, że nie jest to temat dla sztuki. Tak wygląda człowiek wygrzebany z ziemi po latach. Koniec człowieka. Dramatyczność jej sztuki jest zakodowana do granic możliwości".

Socrealizm bardzo długo w jej twórczości był tematem wstydliwym. Po 1989 r. o mało nie zniszczono monumentalnego pomnika Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, który blisko 35 lat stał w Pałacu Kultury i Nauki. Nakazano jego likwidację, nie bacząc, że to dzieło wybitnej rzeźbiarki. Pomnik nie poszedł jednak na złom. W 2019 r. trafił, w niekompletnym niestety stanie, na aukcję Desa Unicum i został sprzedany za 1,7 mln zł.

Alina Szapocznikow od początku kariery chciała zostać polską artystką międzynarodową. W 1962 r. reprezentowała nasz kraj na Biennale w Wenecji. W 1965 r. już we Francji za pracę „Goldfinger" (kobiece nogi na samochodowym resorze) otrzymała prestiżową nagrodę Fundacji Coplay na XXI Salonie w Paryżu. W jury zasiadali wtedy Marcel Duchamp, Max Ernst i Jean Arp. Szapocznikow po raz pierwszy odwołała się w jej tytule i koncepcji do kultury popularnej – filmu o Jamesie Bondzie. W 1970 r. pojechała do USA i w Nowym Jorku wystąpiła z projektem rzeźby „My American Dream" – marmurowego rolls-royce'a dwukrotnie większego od oryginału. Z powodu wysokich kosztów do realizacji nie doszło, powstały tylko dwie miniatury.

Po śmierci artystki jej dzieła ponownie zyskały rozgłos dopiero po wielkiej wystawie w nowojorskim MoMA w 2012 r., współorganizowanej z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.

W 2020 r., kiedy obchodzimy stulecie ukazywania się dziennika „Rzeczpospolita", chcemy przedstawić sylwetki niezwykłych kobiet, szczególnych życiorysów wplatających się w powikłane losy Polski w tym okresie. Nasza lista nie jest zamknięta. Zapraszamy czytelników „Plusa Minusa" do jej współtworzenia. Kandydatury wybitnych Polek, których losy zasługują na przypomnienie, prosimy zgłaszać na adres kobietystulecia@rp.pl

Lubię pracować w materiałach, w których każde dotknięcie zostawia ślad. Ten fizyczny kontakt z materią daje mi uczucie przekazywania siebie rzeźbie – mówiła Alina Szapocznikow. Nieustannie eksperymentowała z materiałem i formą. Sięgała po kamień, brąz, cement, tworzywa sztuczne, które najlepiej wyrażały piękno i przemijanie ludzkiego ciała.

W centrum swoich dzieł stawiała własne ciało – usta, piersi, brzuch, nogi. Z równą odwagą łamała tabu zmysłowej erotyki, jak chorób, śmierci, rozpadu. Była piękną kobietą, fascynującą mężczyzn. I niezwykłą artystką, która potrafiła przetransformować w sztukę witalizm i zmysłową cielesność, a potem traumę choroby nowotworowej. Z powodu tej otwartości na biologiczną cielesność uważa się ją dziś za prekursorkę sztuki feministycznej i porównuje m.in. z amerykańską rzeźbiarką Louise Bourgeois. Twórczość obu ma też wymiar uniwersalny.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie
Plus Minus
Irena Lasota: Po wyborach