Marek Górlikowski. Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój

Byłem przekonany, że konstrukcja broni to nie jest coś, czym naukowiec powinien się zajmować. Po prostu przestałem o tym myśleć.

Aktualizacja: 06.08.2018 06:18 Publikacja: 20.07.2018 18:00

Marek Górlikowski. Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój

Foto: materiały prasowe

Sensacyjne odkrycie sprawia, że pierwsze tygodnie 1939 r. to wyścig laboratoriów na całym świecie w doświadczeniach z rozszczepieniem jądra uranu neutronami. Warszawska Pracownia Radiologiczna przy Śniadeckich nie może być w tyle.

Na przełomie lutego i marca 1939 r., krótko przed wyjazdem do Liverpoolu, Rotblat również eksperymentuje z tlenkiem uranu.

– Czytaliśmy o rozszczepieniu jądra i chcieliśmy sprawdzić, czy teoria jest prawdziwa. To niesamowite uczucie, gdy na twoich oczach wyniki okazują się zgodne z teorią, ekscytujące, czujesz to w całym ciele, można to porównać do uprawiania seksu.

Józef koncentruje uwagę na neutronach, szczególnie na równowadze między neutronami i protonami w jądrze po rozszczepieniu.

Było wiadomo, że dla stabilizacji stosunek neutronów do protonów musi wzrastać wraz z ciężarem atomowym. Trzeba więcej neutronów dla skompensowania wzrastającej odpychającej siły Coulomba między protonami. Wobec tego rozumowałem, że w sytuacji gdy uran się rozpada na dwa lżejsze jądra, potrzeba będzie mniej neutronów dla równowagi i dlatego procesowi rozszczepienia powinna towarzyszyć emisja dodatkowych neutronów.

Historia jednej publikacji

Wprawdzie w wyniku błędu Rotblat wykazuje za dużą liczbę uwolnionych neutronów, ale już sama obserwacja, że są emitowane, jest na miarę odkrycia godnego publikacji w „Nature".

– Podobne obserwacje jak moje poczyniły niezależnie od siebie inne laboratoria, ale chodziło o to, kto pierwszy opublikuje odkrycie. Opisałem wyniki na maszynie, jak zwykle po polsku, profesor Ludwik Wertenstein jak zwykle miał to przetłumaczyć, ale gdzieś wyjechał na urlop. Czekałem na niego dwa tygodnie. Gdy wrócił, przeczytał, sprawdził, pogratulował ważnego odkrycia. Zabrał tekst do domu, by jak najszybciej przetłumaczyć i wysłać do „Nature". Widzę to jak dziś: sobota wieczór, dzwoni telefon, Wertenstein po drugiej stronie mówi: właśnie dostałem wiadomość z Paryża o publikacji w piśmie Francuskiej Akademii Nauk „Comptes Rendus" artykułu Fryderyka Joliot-Curie, on też zaobserwował uwolnione neutrony, ale już to opisał.

Joliot-Curie jest pierwszy, odkrycie należy do niego. Przewiduje on emisję od około 2,5 do 3 neutronów z każdego rozszczepionego jądra uranowego.

Rotblat później twierdzi, że kompletnie się wtedy załamuje. Gdyby znał angielski, byłby pierwszy, a tak dwa tygodnie stracił, czekając na Wertensteina. Rozczarowany z tego powodu nie chce drukować wyników swoich badań. Dopiero po namowie profesora Wertensteina miał wysłać artykuł do „Nature".

Możliwe jednak, że było całkiem inaczej. Artykuł zespołu Joliota-Curie o emitowanych przy rozszczepieniu neutronach ukazuje się w „Nature" 18 marca 1939 r. Tymczasem prawie półtora miesiąca później, 4 maja 1939 r., Rotblat wciąż jeszcze spiera się z profesorem Wertensteinem na temat tego doświadczenia i kształtu notatki w „Nature" i to nie z powodu nieznajomości angielskiego:

„Nie rozumiem, dlaczego ta praca nie podoba się Panu Profesorowi. To, że wynik [liczba emitowanych przy rozszczepieniu jądra neutronów – przyp. M.G.] jest trochę większy niż u innych autorów, nie przesądza kwestii, po to się robi badania, aby otrzymać pewną odpowiedź. (...) Z moich obliczeń nie otrzymuję, żeby było pięć razy za dużo. (...) Z tego też powodu przypuszczam, że można dodać jeszcze do końca notatki zdanie, które Pan Profesor wyrzucił, a które brzmiałoby mniej więcej: Przybliżone obliczenia oparte na znajomości przekroju czynnego prowadzą do wniosku, że liczba neutronów wytworzonych w każdym procesie wynosi około 5 (albo więcej niż 5)".

Notatka Rotblata ukazuje się w „Nature" dopiero dwa miesiące po paryskiej Joliota-Curie, 20 maja 1939 r., ale czy dlatego, że Ludwik Wertenstein nie zdążył jej przetłumaczyć, czy raczej dlatego, że profesor miał zastrzeżenia do wyników badań Rotblata?

Pewne jest natomiast, że Józef w Warszawie, tak jak wielu fizyków na świecie, zrozumiał, że uwolnione w rozszczepieniu neutrony rozszczepią następne jądra i tak dalej, aż powstanie reakcja łańcuchowa.

– Rozpisałem to i doszedłem dość szybko do wniosku, że reakcja i ta energia może zostać wywołana w mikrosekundzie i zrozumiałem wtedy, że spowoduje to wybuch o wielkiej sile. Niesamowity wybuch. Jednak odsuwałem tę myśl instynktownie od siebie. Byłem przekonany, że konstrukcja broni to nie jest coś, czym naukowiec powinien się zajmować. Po prostu przestałem o tym myśleć.

Zmienia zdanie po publikacji niemieckiego fizyka Siegfrieda Flüggego w naukowym czasopiśmie „Naturwissenschaften" w czerwcu 1939 r.

Jest już w Anglii czyta u Flüggego, że prócz wykorzystania rozszczepienia jądra uranu do produkcji energii może da się to odkrycie wykorzystać do stworzenia broni.

Ostatni pociąg

Gdy przyjeżdża po Tolę do Warszawy w sierpniu 1939 r., atmosfera jest napięta. Hitler z taką bombą to pewne zwycięstwo nazizmu.

– Rozumowałem wtedy, że tylko posiadanie przez nas bomby jądrowej, jeśli w ogóle byłoby osiągalne, stanowiłoby jedyną skuteczną metodę przeciw jej użyciu przez Hitlera.

Dzień przed powrotem do Liverpoolu, 22 sierpnia, jedzie do Milanówka pod Warszawą, do posiadłości Turczynek. Tam w willi przed sierpniowym upałem schroniła się rodzina Ludwika Wertensteina. Józef zadaje pytanie o pracę nad bombą profesorowi, któremu wszystko zawdzięcza, którego uważa za swego mistrza. Profesor długo milczy, w końcu mówi:

– Bardzo mi przykro, ale nie mogę odpowiedzieć na twoje pytanie. Ja sam nie zgodziłbym się zostać uwikłany w taką pracę. Ale ty masz własną osobowość i musisz sam znaleźć odpowiedź we własnym sumieniu.

Rotblat wraca do Anglii jednym z ostatnich pociągów z Polski. Bez Toli, bez aprobaty profesora.

Zatrzymuje się w Berlinie na kilka godzin. Widzi miasto pełne ludzi gotowych do wojny. Nie wie, że dzielą go od niej zaledwie godziny (ma wybuchnąć 26 sierpnia; Hitler zmieni zdanie po sojuszu Polski z Wielką Brytanią podpisanym dzień wcześniej). Do Liverpoolu Rotblat przyjeżdża 31 sierpnia. Jeśli wysłano mu kartę mobilizacyjną w tak zwanej cichej mobilizacji 25 sierpnia, to jej nie dostał, ale jest świadomy, że wojna jest prawie pewna, i wie o mobilizacji powszechnej, ogłoszonej przez prezydenta Polski 31 sierpnia. Pisze tego dnia list do Konsulatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie:

„Uprzejmie proszę Konsulat Generalny o poinformowanie mnie, co mam zrobić w razie wybuchu wojny i jak mógłbym się najlepiej przysłużyć krajowi. Jestem obywatelem polskim. Przybyłem na czasowy pobyt do Anglii jako stypendysta, w celu wykonania pracy badawczej z fizyki w laboratorium prof. Chadwicka przy Uniwersytecie Liverpool. Pod względem wojskowym posiadam kategorię C i jestem z rocznika 1908, nie wiem więc, czy podlegam powołaniu do szeregów w ogłoszonej mobilizacji. Jestem jednak specjalistą w dziedzinie fizyki i posiadam dużo znajomości w dziedzinie radiotechniki, przypuszczam zatem, że mógłbym być przydatny w dziele obrony kraju. Bardzo proszę konsulat o poradzenie mi, jak mam postąpić w obecnej sytuacji".

– Następnego dnia wybuchła wojna. To był piątek, dwa dni później, 3 września w radiu po jedenastej usłyszałem, że Anglia wypowiedziała wojnę Hitlerowi. Oprócz tragedii ogólnej dotknęły mnie osobiste kłopoty. 1 września miałem dostać trzydzieści funtów z Polski, kolejną część rocznego stypendium wypłacanego kwartalnie. Dzwoniłem do ambasady polskiej w Londynie, ale nikt nie odbierał. Po zapłaceniu pokoju przy Abercromby Square zostałem z siedmioma szylingami w kieszeni. Stypendium z Towarzystwa Oliviera Lodge'a przysługiwało dopiero od października. Profesor James Chadwick był w północnej Norwegii, oczywiście na rybach, i miał z powodu wojny problemy z powrotem. Stałem się kompletnym bankrutem.

Rotblat opowiada 60 lat później, że brak odpowiedzi z konsulatu i brak pieniędzy sprawiły, że pojechał do polskiej ambasady w Londynie.

– Czułem, że pierwszym moim obowiązkiem jest wrócić do Polski. Naiwnie myślałem, że mogę jakoś pomóc, choć nigdy nie byłem przedtem w wojsku. Byłem pacyfistą, myślałem, że będę też bliżej swojej rodziny. W ambasadzie w Londynie panował kompletny chaos. Gdy zapytałem o pieniądze ze stypendium, to jakiś pracownik poprosił, czy ja bym im w ambasadzie nie mógł pomóc, byli kompletnie odcięci od Polski.

Wspomina, że do liverpoolskiego mieszkania wraca autostopem z braku pieniędzy na pociąg. Na szczęście pan Hodgson oświadcza, że Polak może nadal u niego mieszkać, a zapłaci, jak będzie mógł.

Niespełna tydzień po zaatakowaniu Polski przez Hitlera Rotblat pisze drugi list do konsulatu, skarżąc się, że nie dostał odpowiedzi na pierwszy:

„(...) jestem doprawdy zrozpaczony, że muszę siedzieć bezczynnie, w czasie gdy Ojczyzna jest w niebezpieczeństwie. Rozumiem, że Konsulat ma obecnie bardzo wiele zajęć, ale usilnie proszę zająć się również moją osobą i wskazać mi bądź jakąkolwiek drogę powrotu do kraju, bądź jakąś funkcję, którą mógłbym tu spełnić z pożytkiem dla kraju".

Chce się przydać, ale jako naukowiec, nie mięso armatnie. Powtarza, kolejny raz, że nie ma żadnego przeszkolenia wojskowego, ma kategorię C jako poborowy, ale jest doktorem fizyki w dziedzinie fizyki atomowej, zna się na chemii, radiotechnice, elektrotechnice, budowie przyrządów precyzyjnych oraz zna język angielski i niemiecki.

Polska przestała istnieć

James Chadwick po kilku tygodniach wreszcie wraca z Norwegii. Zastaje przerażonego Polaka, bez pieniędzy i zdruzgotanego informacjami o bombardowaniu rodzinnej Warszawy, w którym zginęło kilkanaście tysięcy osób, a kilkadziesiąt tysięcy zostało rannych. John Holt, student pracujący w laboratorium, wspomina, że we wrześniu 1939 r. Józef był tak załamany wybuchem wojny w Polsce, że pewnego dnia inżynier Mike Moore specjalnie przyprowadził go do Holta, by rozmawiali o pracy i by choć na chwilę Rotblat przestał myśleć o kłopotach.

Zanim nowy rok akademicki w Liverpoolu zdążył się rozpocząć, Polska przestała istnieć.

James Chadwick znajduje sposób, by pomóc Rotblatowi finansowo – Polak będzie od listopada wykładowcą fizyki jądrowej. Jego angielski we wrześniu jest tylko trochę lepszy niż w kwietniu, gdy przyjechał do Liverpoolu, a wykłady z fizyki jądrowej to wysoka poprzeczka nawet dla Anglika. Jest przerażony.

– Mówię do Chadwicka, że z moim angielskim nie mogę absolutnie wygłaszać żadnych wykładów. Yes, you can, to była cała jego odpowiedź. Musiałem to robić, nie miałem wyjścia. Pierwszy rocznik studentów musiał mieć duże trudności, by mnie zrozumieć, ale byli dla mnie bardzo mili, wyrozumiali.

Wśród teczek z papierami Józefa Rotblata, złożonych w Centrum Archiwów Winstona Churchilla w Kolegium Churchilla w Cambridge, zachowały się gęsto zapisane maczkiem po angielsku wykłady z promieniotwórczości. Początkowo pełne skreśleń, ale rok po roku pismo jest coraz bardziej pewne. Rotblat przepisuje wykłady dosłownie, tak jakby je czytał, zamiast wygłaszać. Studenci z tamtych czasów wspominają jego wschodnioeuropejski akcent, który pozostanie mu do końca życia, tak jak podawanie ręki na przywitanie i pożegnanie. Nazywają go Joe. Po wybuchu wojny jest dużo pracy na uczelni, bo we wrześniu znika z liverpoolskiego uniwersytetu wielu naukowców. Rząd brytyjski wykorzystuje ich do pracy nad radarami.

Józefa Rotblata męczy przekonanie, że po łatwym zajęciu Polski przez Hitlera to samo stanie się z całym światem, jeżeli III Rzesza pierwsza zbuduje bombę. W listopadzie 1939 r. uważa, że jego angielski jest na tyle dobry, że może o tym porozmawiać z Jamesem Chadwickiem.

– Opowiedziałem mu o pomyśle, jak taka bomba mogłaby działać. O reakcji łańcuchowej. O tym, że musimy coś zrobić, by wyprzedzić Niemców. Odkryłem mu jako pierwszemu to, co przez tyle miesięcy nie dawało mi spokoju, długo mówiłem, a on tylko chrząknął i wyszedł. Pamiętam dobrze, że to był piątek.

W poniedziałek Chadwick powiedział Rotblatowi, że będzie robił doświadczenia związane z bombą. Supertajne. W piwnicach wydziału fizyki. Nie może nikomu o tym mówić. Przydziela mu dwóch asystentów.

Jeden z nich to 20-letni fizyk z Londynu Paul Howard-Flanders. Jest kwakrem, wyznaje religię, która zabrania mu angażować się w cokolwiek, co związane jest z wojną, tymczasem ma pomagać Rotblatowi w budowie bomby atomowej.

– Chadwick poradził mi, żebym mu nie mówił, w czym bierze udział. Paul ma tylko wykonywać doświadczenia z neutronami. Mierzyliśmy, jaką energię mają neutrony wytworzone w procesie rozszczepienia jądra uranu, gdy spotkają się z innymi neutronami, oraz badałem neutrony, które zostały przez jądro wychwycone.

Po wojnie Paul Howard-Flanders powie, że jednak się domyślał, nad czym pracował z Polakiem, ale mimo poglądów nie zrezygnował.

Badają energię neutronów powstającą przy rozszczepieniu jądra, które jest skomplikowanym procesem i zależy od szczegółów struktury jąder atomowych.

W archiwum Uniwersytetu w Liverpoolu znajduje się notes z tego okresu, gdzie pod datą 22 listopada 1939 r. Józef z samym sobą podzielił się radością po badaniu uranu i wśród pisanych maczkiem po angielsku uwag z doświadczeń odróżnia się swojskie: „Dobrze, psia wasza nędza".

Jeden z najlepszych

Chadwick i inni fizycy orientują się, że mają do czynienia z wyjątkowo zdolnym przybyszem z Warszawy. Rotblat stosuje do mierzenia energii neutronów wyrzucanych po rozszczepieniu jądra uranu czułą emulsję fotograficzną z firmy Ilford. Neutrony zderzają się w emulsji z protonami, które z kolei doznają odrzutu i pozostawiają za sobą na emulsji smugi, czyli ślady z ziarenek srebra. Ich długość asystenci Polaka mierzą pod mikroskopem, określając energię neutronów. Rotblat wymyśla też, jak zmierzyć niską energię neutronów w zbiorniku wody.

Na przełomie 1939 i 1940 Chadwick jest przekonany, że budowa bomby z uranu jest mało prawdopodobna. John Holt, który wtedy pracował w departamencie fizyki jako asystent, stwierdził po wojnie, że to właśnie doświadczenia Rotblata mogły mieć wpływ na zmianę nastawienia Chadwicka.

W grudniu 1939 r. na zapytanie rządu Winstona Churchilla o możliwość powstania bomby uranowej James Chadwick uspokaja sir Edwarda Appletona, ministra Departamentu Spraw Naukowych i Przemysłowych brytyjskiego rządu, że wybuch jest możliwy, ale do jego wywołania potrzeba od 1 do 30–40 ton uranu. Nie da się tak wielkiej i ciężkiej bomby zbudować.

W tym liście wspomina też, że pracuje nad tym fizyk z Polski, doktor Rotblat.

Lord Maurice Hankey, minister w gabinecie wojennym Wielkiej Brytanii, pociesza z kolei ministra koordynacji obrony barona Ernle'a Chatfielda, że jeśli chodzi o bombę z uranu, to mogą spać spokojnie, ale profesor Chadwick ze swoim polskim asystentem od doświadczeń powinni dalej pracować nad tym tematem.

W styczniu 1940 r. Chadwick pisze do późniejszego noblisty Johna Cockcrofta: „Nie wiem, czy spotkałeś Rotblata, Polaka, który jest tu od dziewięciu miesięcy. Jest wyjątkowo zdolny, jeden z najlepszych, jakich spotkałem od kilku lat".

Nazwisko warszawskiego fizyka ze Śniadeckich, który rok wcześniej nie wychylał nosa z Polski, pierwszy raz trafia do uszu najwyższych sfer rządowych i naukowych Wielkiej Brytanii.

Ale Rotblat ma też obowiązek służyć, jak chciał na początku wojny, Polskim Siłom Zbrojnym na Zachodzie. W styczniu 1940 r. polski konsulat odmawia mu przedłużenia paszportu, dopóki nie stanie przed Konsularną Komisją Poborową w Londynie.

Również w styczniu 1940 r. James Chadwick w liście do Johna Cockcrofta pisze, że martwi się możliwym powołaniem Rotblata do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i walką na froncie z Niemcami. Obawia się, że ponieważ jest Żydem, może się to dla niego źle skończyć. Chadwick przewiduje dla Polaka rolę wykładowcy, który powinien się też skupić na tajnych badaniach w piwnicy liverpoolskiego wydziału fizyki.

Rotblat staje na wezwanie przed komisją poborową 3 kwietnia 1940 r. Potrzeba ludzi na front, dostaje najwyższą kategorię A. Ma czekać na powołanie.

Chce tego uniknąć. Stara się o zwolnienie ze służby w polskim wojsku. Uzasadnia podania zaświadczeniem od Jamesa Chadwicka, że jest zatrudniony w przemyśle wojennym podlegającym brytyjskiemu Ministerstwu Lotnictwa. Poborowy pisze do polskiego konsulatu w Londynie: „Nie wolno mi ujawnić rodzaju pracy, ale mogę stwierdzić, że posiada ona bardzo doniosłe znaczenie dla prowadzenia wojny".

Korespondencja przechodzi polskimi i brytyjskimi kanałami wojskowymi i dyplomatycznymi. Od 1940 do 1945 r. Rotblat bez trudu otrzymuje co roku ze sztabu Naczelnego Wodza przedłużenia zwolnienia ze służby w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie.

Książka Marka Górlikowskiego „Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój" ukaże się nakładem wydawnictwa Znak. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Sensacyjne odkrycie sprawia, że pierwsze tygodnie 1939 r. to wyścig laboratoriów na całym świecie w doświadczeniach z rozszczepieniem jądra uranu neutronami. Warszawska Pracownia Radiologiczna przy Śniadeckich nie może być w tyle.

Na przełomie lutego i marca 1939 r., krótko przed wyjazdem do Liverpoolu, Rotblat również eksperymentuje z tlenkiem uranu.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Zanim nadeszło Zmartwychwstanie
Plus Minus
Bogaci Żydzi do wymiany
Plus Minus
Robert Kwiatkowski: Lewica zdradziła wyborców i członków partii
Plus Minus
Jan Maciejewski: Moje pierwsze ludobójstwo
Plus Minus
Ona i on. Inne geografie. Inne historie