Jak na początkowe napięcie wywołane stosunkowo śmiałymi wypowiedziami polityków Solidarnej Polski, zwłaszcza Patryka Jakiego, sekretne rokowania o składzie nowego rządu prawicy przebiegają zaskakująco nieciekawie, wręcz rutynowo. Początkowe wielkie aspiracje Zbigniewa Ziobry skurczyły się do sugestii drobnych korekt, a Jarosław Gowin, też pomrukujący w pierwszych godzinach w kierunku hegemona z PiS, odgrywa teraz rolę przykładnego koalicjanta. Z pierwszych wezwań, aby to był całkiem nowy rząd, nie zostało właściwie nic.
Gdzie ten przełom?
Politycy Solidarnej Polski mówili otwarcie o wymianie Mateusza Morawieckiego na kogoś innego, a wspierała ich poprzedniczka obecnego premiera Beata Szydło. W pierwszych godzinach padła kandydatura Mariusza Błaszczaka, który bywał wymieniany jako rezerwowy kandydat samego Jarosława Kaczyńskiego. Symbolizuje on ortodoksyjnie pisowskie nastawienie do polityki.
Sprzedawano te żądania jako nie tylko kadrowe. Solidarna Polska miała żądać „dokończenia rewolucji", a więc twardszych działań w takich sferach jak sądy, media czy polityka wspierania kultury i życia społecznego przez państwo – aby nie zyskiwali na niej „tamci". Także zbliżeni do Ziobry publicyści sugerowali, że za dużo było w różnych rządowych posunięciach kapitulacji, i to ma być powód niepełnego zwycięstwa (choćby w Senacie). Z kolei Gowin formułował łagodnym językiem odwrotne zastrzeżenia. Nie zadbano o wsparcie różnych środowisk, mitycznej klasy średniej, i taki jest efekt.
Za jednym i drugim koalicjantem była arytmetyka – każdy ze swoimi 18 posłami mógł w teorii pozbawić rząd PiS większości. Ale równocześnie Kaczyński został wynikami kampanii do Sejmu wzmocniony. Mógł z powodzeniem wskazać na siebie jako autora zwycięstwa, był przecież twarzą kampanii, a i Morawieckiego ciężko było przedstawiać jako jej obciążenie. Prawicowy internet wybuchł głosami poparcia dla „premiera dobrej zmiany" i atakami na „wichrzycieli". Ziobro ma swoją własną legendę, współtwórcy rewolucji, ale chyba nie funkcjonuje ona w oddzieleniu od legendy prezesa. Solidarna Polska jest środowiskiem sprawnym technicznie, ale czy ma rząd dusz jakichś Polaków – można wątpić.