Rz: Resort zdrowia chce ustawą wprowadzić płacę minimalną w służbie zdrowia. Czy to pierwsza taka sektorowa płaca w Polsce?
Krzysztof Walczak: W PRL takie pensje były, ale obecnie już nie. Sektorowa płaca minimalna nie jest niczym nowym. Na świecie obowiązują trzy modele ustalania takiej płacy minimalnej – ustawowy, branżowy i zakładowy. Na przykład niemiecki model był czysto branżowy. Do 2015 roku wynagrodzenie minimalne było ustalane przez branżowe układy zbiorowe. Potem wprowadzono płacę minimalną ustawą. Model zakładowy przewiduje płacę minimalną ustalaną jedynie u danego pracodawcy.
Czy branżowa płaca minimalna to dobry pomysł?
Uporządkowanie płac jest dobrym pomysłem. Ważne jest, by prawidłowo określić wartość pracy. Pielęgniarka pielęgniarce nierówna. Wykonują diametralnie różne obowiązki, mimo że mają tożsame wykształcenie. Na niektórych oddziałach jest mniej pacjentów, na innych pacjenci są bardziej wymagający. Dobrym pomysłem byłoby też regionalne zróżnicowanie pensji minimalnej. Weźmy za przykład 12 zł za godzinę dla zatrudnionych na podstawie umowy-zlecenia. W Warszawie w wielu branżach może być problem ze znalezieniem kandydata do pracy za taką stawkę. A na ścianie wschodniej zarabiający takie pieniądze to często krezus. Należy też pamiętać o tym, że samo uregulowanie płacy minimalnej nie wystarczy. Trzeba też zapewnić na nią środki. W sektorze zdrowia nie mamy już do czynienia z rynkiem pracodawcy, ale pracownika. Nie jest tak, że na jedną ofertę odpowiada kilkadziesiąt osób. W wielu placówkach brakuje i lekarzy, i pielęgniarek. Pracodawcy z branży mówią, że mają problemy ze znalezieniem pracowników. Pensja minimalna w służbie zdrowia może być już więc o kilka lat spóźniona.
Czy własną pensję minimalną będą chciały też inne branże?