Skoki narciarskie: Ambasador skoczył po złoto

Skoczkowie jako jedyni przywieźli z igrzysk medale. Pokazali, że przemyślana strategia sportowa i marketingowa jest podstawą sukcesów.

Publikacja: 07.06.2021 00:01

Kamil Stoch - złoty medalista olimpijski na ramionach Macieja Kota i Dawida Kubackiego

Kamil Stoch - złoty medalista olimpijski na ramionach Macieja Kota i Dawida Kubackiego

Foto: AFP

Od 14 lat z Polskim Związkiem Narciarskim (PZN) współpracuje Grupa Lotos. Kontrakt z paliwową firmą pozwolił wychować następców najpopularniejszego polskiego sportowca pierwszej dekady XXI w. Adama Małysza.

Dzięki temu powstał program „Szukamy następców mistrza", a jego integralną częścią stały się zawody Lotos Cup. Uczestnikami cyklu imprez byli obecni olimpijczycy Maciej Kot i Dawid Kubacki oraz startujący w igrzyskach w Vancouver (2010) Krzysztof Miętus i w Soczi (2014) Jan Ziobro.

Trzykrotny mistrz olimpijski Kamil Stoch też był beneficjentem porozumienia PZN i Lotosu, w początkach seniorskiej kariery otrzymywał stypendium od grupy Lotos. Do dziś pełni rolę ambasadora zawodów Lotos Cup.

Wsparcie Lotosu dla PZN pomogło w zatrudnieniu na stanowisku trenera kadry Stefana Horngachera. Stworzony przez austriackiego szkoleniowca team przygotował drużynę do sezonu olimpijskiego, tak by skutecznie walczyła o medale. Ta pomoc zapewniła skoczkom komfort materialny, a także coraz bardziej nieodzowny we współczesnym sporcie – technologiczny.

Złoty medal Kamila Stocha na dużej skoczni w Pjongczangu, brązowy drużyny na tym samym obiekcie, nawet dramatyczne przeżycia związane z udziałem Polaków w zawodach na normalnej skoczni – trudno to wszystko sobie wyobrazić bez fundamentu, jakim dla polskich skoków jest dziś program „Szukamy następców mistrza – Lotos Cup".

Skoczkowie zdobyli dwa medale – złoty i brązowy, a mogły być nawet trzy. W pierwszym konkursie – na skoczni normalnej – o miejscach w czołówce decydowały nie tylko umiejętności. Organizatorzy i przedstawiciele MKOl przyznali później, że były to najtrudniejsze do przeprowadzenia zawody olimpijskie w skokach w ostatnich latach.

Stefan Hula prowadził po pierwszej serii, drugie miejsce zajmował Kamil Stoch. W finałowej fazie konkurs był wielokrotnie wstrzymywany. Wiał silny wiatr, skoczkom przeszkadzał również siarczysty mróz. Zawody trwały ponad trzy i pół godziny, rozpoczęły się w sobotę czasu lokalnego, zakończyły już po północy, w niedzielę. Najtrudniejsze zadanie stało przed zawodnikami walczącymi o medale. Wymęczeni i zniecierpliwieni oczekiwaniem musieli oddać idealne skoki. Mieli niewielki margines błędu, a warunki wciąż się zmieniały.

W takich okolicznościach Stefan Hula zakończył olimpijskie zawody na piątym miejscu, Kamil Stoch – na czwartym. Do medalu dwukrotnemu mistrzowi z Soczi zabrakło 0,4 pkt. – To jest stopa – jak powiedział po konkursie.

Wygrał Niemiec Andreas Wellinger. Srebro zdobył Norweg Johann Andre Forfang, a brąz jego rodak Robert Johansson. W polskim obozie zapanował smutek, czasami wściekłość.

– Organizatorzy powinni przenieść ten konkurs na inny termin – grzmiał dyrektor sportowy PZN Adam Małysz. Skoczkowie musieli szybko zapomnieć o tym pierwszym nieudanym podejściu na podium w Pjongczangu.

Konkurs na dużej skoczni rozegrany tydzień później przebiegał w normalnych warunkach. Stoch pokazał klasę już w pierwszej próbie. Jego skok był niemal idealny, choć nieco spóźniony.

Odległość 135 m i wysokie noty zapewniły mu prowadzenie. Piąty był Dawid Kubacki. W drugiej serii dalej niż Stoch skoczył Wellinger, ale Polak dzięki lepszym notom zdobył trzeci w karierze złoty medal olimpijski. Podczas uroczystej dekoracji odbierał go z rąk polskiej multimedalistki Ireny Szewińskiej i prezesa PZN Apoloniusza Tajnera.

Wyniki pozostałych zawodników dobrze rokowały na rywalizację w drużynie. Poza zasięgiem byli Norwegowie, ale dopiero ostatnia seria zdecydowała o tym, że Polacy stracili drugie miejsce. Zostali na podium – z brązem. Wywalczyli pierwszy w historii medal w konkursie drużynowym.

Podobnie jak na igrzyskach w Vancouver w 2010 r. i Soczi w 2014 biało-czerwoni zdobyli w Pjongczangu w skokach narciarskich dwa medale. Zarówno w Korei, jak i w Rosji w punktacji olimpijskiej (za miejsca 1–8) mieli podobny dorobek – 20 pkt. Wyniki z ostatnich igrzysk olimpijskich, z tego i poprzedniego sezonu to najlepszy dowód, jakie korzyści w sporcie może odnieść dyscyplina dzięki długofalowej polityce szkoleniowej i marketingowej.

Od 14 lat z Polskim Związkiem Narciarskim (PZN) współpracuje Grupa Lotos. Kontrakt z paliwową firmą pozwolił wychować następców najpopularniejszego polskiego sportowca pierwszej dekady XXI w. Adama Małysza.

Dzięki temu powstał program „Szukamy następców mistrza", a jego integralną częścią stały się zawody Lotos Cup. Uczestnikami cyklu imprez byli obecni olimpijczycy Maciej Kot i Dawid Kubacki oraz startujący w igrzyskach w Vancouver (2010) Krzysztof Miętus i w Soczi (2014) Jan Ziobro.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sport
Igrzyska w Paryżu w mętnej wodzie. Sekwana wciąż jest brudna