Pjongczang: Olimpijskie sklejanie Korei

Reprezentacje z Południa i Północy pójdą razem pod jedną flagą podczas ceremonii otwarcia igrzysk 9 lutego.

Aktualizacja: 21.01.2018 19:08 Publikacja: 21.01.2018 17:48

Szef MKOl Thomas Bach i przedstawiciele obu Korei po podpisaniu olimpijskiego porozumienia

Szef MKOl Thomas Bach i przedstawiciele obu Korei po podpisaniu olimpijskiego porozumienia

Foto: AFP

Kraje podzielone wzdłuż 38. równoleżnika od 1953 roku podczas igrzysk olimpijskich wyciągną do siebie rękę. Tak to sobie wymarzył prezydent Korei Południowej Moon Jae-in, który chciałby gościć w ojczyźnie „igrzyska pokoju".

Nie trzeba nawet przygotowywać specjalnie na tę okazję flagi, bo gotowy projekt już jest i przy różnych okazjach funkcjonuje od 1991 roku: na białym tle widać błękitny obrys Półwyspu Koreańskiego – bez żadnych dzielących go linii. Obie reprezentacje maszerowały już z taką flagą podczas igrzysk olimpijskich (w 2000 roku w Sydney, cztery lata później w Atenach i w 2006 roku w Turynie). Potem takie gesty uniemożliwiała polityka.

Po latach rosnącego napięcia nowy prezydent Korei Południowej stawia sobie za cel odprężenie w relacjach z sąsiadem, dlatego gospodarzom bardzo zależy na obecności zawodników z kraju Kim Dzong Una. Kiedy do igrzysk w Pjongczangu nie zakwalifikowali się łyżwiarze szybcy ani zawodnicy short tracku z Korei Północnej, powstało niebezpieczeństwo, że ten kraj nie będzie miał żadnego reprezentanta. Jeśli nie w tych dyscyplinach, to w jakich może się udać, skoro Korea Północna zdobyła jak dotąd ledwie dwa zimowe medale, po jednym w short tracku i łyżwiarstwie szybkim. Na szczęście kwalifikację wywalczyli łyżwiarze figurowi w parach sportowych.

Długo nie było nawet wiadomo, czy Północ w ogóle zdecyduje się na wysłanie reprezentacji, ale reżim Kim Dzong Una w końcu zadeklarował, że do Pjongczangu pojedzie grupa złożona ze sportowców, oficjeli, dziennikarzy, a nawet zespołu cheerleaderek. Dla Korei Południowej to było jednak zbyt mało, zaproponowała stworzenie wspólnej kobiecej drużyny hokejowej. I tu pojawiają się poważne znaki zapytania, bo pomysł wypłynął w styczniu, na kilka tygodni przed pierwszym meczem w turnieju olimpijskim. Politycy są pełni entuzjazmu, sportowcy i kibice podchodzą do tej idei dużo chłodniej.

Szwajcarzy (pierwsi rywale) oficjalnie się cieszą, ale zaraz dodają, że siły mogą okazać się nierówne, bo kadra Korei będzie liczniejsza, niż pozwalają przepisy.

Politycy chcą, żeby w składzie znalazło się 35 zawodniczek, by uniknąć sytuacji, w której kosztem reprezentantki z Północy z drużyny wypada hokeistka z Południa, która od wielu miesięcy ciężko pracowała na występ w Pjongczangu. Tylko jak zgrać ze sobą w kilka tygodni zawodniczki, które nigdy razem nie trenowały? A to przecież tylko jeden z problemów, bo ważne jest też wzajemne zrozumienie w szatni, czyli po prostu – drużyna.

Jak podzielić sprawiedliwie minuty na tafli, by uniknąć wrażenia, że zawodniczki z Północy są tylko kwiatkiem do kożucha? Trenerka drużyny Korei Południowej (to ona miałaby prowadzić zespół) Sarah Murray twierdzi, że była zszokowana, gdy dowiedziała się o tym pomyśle i dała do zrozumienia, że nie życzy sobie, by skład ustalać według klucza politycznego. Nawet jeśli pomysł przejdzie, zapowiada, że będą grały najlepsze zawodniczki. Same hokeistki z Korei Południowej też nie są zachwycone pomysłem – profilaktycznie zabroniono im wypowiadania się w mediach.

Z rezerwą do pomysłu podchodzą też kibice. Według badania opinii publicznej, opublikowanego 11 stycznia, ponad 70 proc. Koreańczyków z Południa jest przeciwko jednej drużynie hokejowej.

Jeśli udałoby się ją stworzyć choćby w jednej dyscyplinie, przypomniałoby to czasy, kiedy w igrzyskach w latach 1956–1964 brała udział reprezentacja Niemiec, złożona ze sportowców RFN i NRD. Występowała pod tradycyjną, niemiecką flagą, udekorowaną kołami olimpijskimi i zdobywała wiele medali w różnych konkurencjach. W 1964 roku futboliści wywalczyli nawet brązowy medal.

Sceptyków w Korei nie brakuje, ale jest też pozytywne wspomnienie z 1991 roku, kiedy obie Koree wysłały wspólne drużyny na mistrzostwa świata w tenisie stołowym i na piłkarski mundial do lat 20. Wtedy sport też miał pomóc w odprężeniu, po tym gdy w grudniu 1987 roku dwoje agentów wywiadu z Północy umieściło bombę na pokładzie boeinga koreańskich linii lotniczych. W katastrofie zginęło 113 obywateli Południa. Aresztowana agentka zeznała, że zamach miał przestraszyć reprezentacje przygotowujące się do startu w igrzyskach w Seulu (1988) i doprowadzić do niepowodzenia całej imprezy.

Igrzyska się odbyły, a na szczycie dyplomaci obu krajów ustalili, że warto jako znak pojednania wystawić wspólne drużyny w tenisie stołowym, zwłaszcza że oba kraje były w tym sporcie mocne. Być może inspiracją była „pingpongowa dyplomacja" z czasów Mao Zedonga i prezydenta Richarda Nixona, którzy tenis stołowy wykorzystali do nawiązania stosunków dyplomatycznych między Chinami i USA.

Żeńska drużyna Korei zdobyła na turnieju w Chibie złoty medal. Pamięć o tamtym wydarzeniu jest ciągle żywa w Korei Południowej i wspominana jako 46 niezwykłych dni wspólnych treningów. Na kanwie tamtej historii w 2012 roku powstał nawet film fabularny pod znaczącym tytułem „Korea", w którym bohaterki z Południa i Północy podchodzą do siebie na początku nieufnie, a na koniec łączy je przyjaźń.

Prawdziwa historia miała wyglądać podobnie i naprawdę musiały paść mury nieufności, żeby stworzyć drużynę, która była w stanie ograć niezwyciężone Chinki. Ale film sobie, a życie sobie – prawdziwe zawodniczki spotkały się w życiu jeszcze tylko raz, podczas kolejnych mistrzostw świata, gdzie Korea Północna i Południowa startowały oddzielnie, a złoty medal ponownie zdobyła reprezentacja Chin.

Kraje podzielone wzdłuż 38. równoleżnika od 1953 roku podczas igrzysk olimpijskich wyciągną do siebie rękę. Tak to sobie wymarzył prezydent Korei Południowej Moon Jae-in, który chciałby gościć w ojczyźnie „igrzyska pokoju".

Nie trzeba nawet przygotowywać specjalnie na tę okazję flagi, bo gotowy projekt już jest i przy różnych okazjach funkcjonuje od 1991 roku: na białym tle widać błękitny obrys Półwyspu Koreańskiego – bez żadnych dzielących go linii. Obie reprezentacje maszerowały już z taką flagą podczas igrzysk olimpijskich (w 2000 roku w Sydney, cztery lata później w Atenach i w 2006 roku w Turynie). Potem takie gesty uniemożliwiała polityka.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Sport
Chińscy pływacy na dopingu. W tle walka o stanowisko Witolda Bańki
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Sport
Paryż 2024. Dlaczego Adidas i BIZUU ubiorą polskich olimpijczyków
sport i polityka
Wybory samorządowe. Jak kibice piłkarscy wybierają prezydentów miast
Sport
Paryż 2024. Agenci czy bezdomni? Rosjanie toczą olimpijską wojnę domową
Sport
Paryż 2024. Kim jest Katarzyna Niewiadoma, polska nadzieja na medal igrzysk olimpijskich