Karol Bielecki: Doceńmy spacery

Jeden z najlepszych polskich piłkarzy ręcznych Karol Bielecki o życiu po sportowej karierze i trudnej drodze jego następców do światowej elity.

Aktualizacja: 03.05.2020 20:34 Publikacja: 03.05.2020 18:50

Karol Bielecki: Doceńmy spacery

Foto: PAP, Darek Delmanowicz

Jak u pana ze zdrowiem?

Chodzę normalnie, nie bolą mnie już plecy. Stany zapalne ustąpiły. Jest lepiej niż tuż po zakończeniu kariery, ale cały czas nad sobą pracuję. Chodzę na siłownię, gimnastykuję się, biegam, jeżdżę na rowerze.

Czuje się pan dziś młodziej niż dwa lata temu, kiedy kończył karierę?

Patrzę w lustro i widzę, że włosy siwieją. Czuję się jednak dobrze – codziennie rano wstaję wypoczęty, a podczas sportowej kariery tak nie było. Przeżywamy też jednak specyficzny okres, wszystko zwolniło. Człowiek wreszcie ma więcej czasu.

Jak pan go wykorzystuje?

Przed epidemią miałem dużo zajęć, czasu wolnego było nawet mniej niż podczas kariery. Zdarzało się, że w ciągu miesiąca miałem dziesięć terminów wystąpień motywacyjnych poza Kielcami, co trzy dni musiałem wyjeżdżać z domu. Teraz wszystko się uspokoiło. Doceniam to. Jestem w domu, spędzam czas z rodziną. Nie jest łatwo, bo mamy dwójkę maluchów: jedno ma dwa, drugie cztery lata.

Zrobił pan coś, na co nie miał wcześniej czasu?

Nie, dzieci zajmują cały mój czas. Jestem zaangażowany w ich życie od szóstej rano do dwudziestej. Po takim dniu trudno jest coś zrobić. Czasem usiądę z książką albo pójdę na rower. Mieszkamy pod Kielcami, mamy ogród. Dzięki temu dzieci mogą wyjść na zewnątrz. Wyobrażam sobie, że w dużych miastach jest trudniej.

Narzekał pan kiedyś, że „ludzie w Polsce ciągle pędzą, chcą więcej i więcej"...

Mam nadzieję, że teraz zdadzą sobie sprawę z tego, jak niewiele trzeba do szczęścia. Pęd do zakupów, to całe bieganie po galeriach handlowych i chęć posiadania trochę zgasną. Zaczniemy doceniać spacery, spędzanie czasu z bliskimi.

Sport idzie w awangardzie, futboliści wybiegną na boiska przed otwarciem zakładów fryzjerskich...

Uważam, że powoli musimy odblokowywać kraj. Gospodarka jest bardzo ważna. Wirus nie zniknie z dnia na dzień. Musimy nauczyć się z nim żyć.

Sport się zmieni?

Nie sądzę, raczej wszystko wróci do normy. Mam nadzieję, że na epidemii nie ucierpi piłka ręczna.

Jaki ma pan dziś z nią kontakt?

Sporadyczny. Nie zostałem działaczem ani trenerem, obserwuję piłkę ręczną z pozycji kibica. Czasem popatrzę na zajęcia, które prowadzi w kieleckiej Szkole Mistrzostwa Sportowego Sławek Szmal albo obejrzę jakiś mecz w telewizji.

TVP pokazuje wasze występy sprzed lat...

Tych nie oglądam, przed epidemią śledziłem raczej spotkania Ligi Mistrzów. Chyba nie jestem zbyt sentymentalnym człowiekiem – było, minęło. Nie wracam do przeszłości.

Polska piłka ręczna zmierza w dobrym kierunku?

Kiedy jestem w szkole u Sławka, widzę, jak wszystko jest dobrze poukładane. Pracują tam tacy ludzie, jak Szmal, Mariusz Jurasik, Radosław Wasiak czy Rafał Bernacki. Patrzę na nich i wierzę, że idziemy w dobrym kierunku, że coś może z tego być. Ludzie w Kielcach wykonują ogromną pracę z młodzieżą. Prezes VIVE Bertus Servaas ma aspiracje i pomysły. Chce szkolić oraz popularyzować piłkę ręczną.

Związek kilka lat temu rozpoczął projekt Ośrodków Szkolenia Piłki Ręcznej. To powód do optymizmu?

Niestety, na razie te ośrodki nie przynoszą większych efektów. Ciągle za mało ludzi uprawia w Polsce piłkę ręczną. Musimy wziąć się do roboty, jeszcze więcej pracować z najmłodszymi. Mamy w kraju piękne obiekty i stadiony. Stwórzmy system, organizujmy szkółki, zachęcajmy. Wiadomo, że czasy nie są łatwe. Młodzież ma mnóstwo atrakcji, nie jest łatwo przekonać ją akurat do uprawiania sportu. Niektóre dzieci mają wszystko i do niczego nie dążą, panuje rozleniwienie.

Co z reprezentacją? Europejska Federacja Piłki Ręcznej zakończyła sezon i odebrała Polakom szanse walki o awans na mistrzostwa świata.

To nie było fair. Federacja mogła poczekać i spróbować rozegrać eliminacje w późniejszym terminie. Zajęłoby to może tydzień. Awans dostały najlepsze drużyny z mistrzostw Europy, przez co jesteśmy poza elitą. Tak samo nasze zespoły straciły szansę na walkę w Lidze Mistrzów. Federacja pokazała, że dobro klubów nie jest dla niej ważne. Najistotniejsze to zorganizować turniej Final Four, zarobić pieniądze i do widzenia.

Kadra Patryka Rombla zajęła na ostatnich mistrzostwach Europy 21. miejsce. Jak pan widzi przyszłość reprezentacji?

Nasi zawodnicy potrzebują gry na wysokim poziomie. Powinni wyjeżdżać do Bundesligi, szukać możliwości występów w Lidze Mistrzów. Mam nadzieję, że Polaków w Niemczech będzie przybywać. Dziś jest ich niewielu, co najlepiej obrazuje, jakimi możliwościami dysponuje reprezentacja. My też mieliśmy jednak okres, kiedy dostawaliśmy baty. Pamiętam mistrzostwa Europy w Słowenii z 2004 roku, kiedy błyskawicznie wróciliśmy do domu. Ale wielu kadrowiczów występowało już wówczas w mocnych klubach na Zachodzie, każdy z nas czuł głód sukcesu. Mieliśmy dobre fundamenty, na których zbudowaliśmy zespół.

Jak u pana ze zdrowiem?

Chodzę normalnie, nie bolą mnie już plecy. Stany zapalne ustąpiły. Jest lepiej niż tuż po zakończeniu kariery, ale cały czas nad sobą pracuję. Chodzę na siłownię, gimnastykuję się, biegam, jeżdżę na rowerze.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Czy Industria Kielce i Wisła Płock wywalczą awans do Final Four?
Piłka ręczna
Industria Kielce pod ścianą. Plaga kontuzji i problemy w Lidze Mistrzów
PIŁKA RĘCZNA
Mistrz Polski w areszcie. Jest oskarżony o gwałt
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Polacy pokonali Wyspy Owcze, ale to koniec
Piłka ręczna
Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. Wyspy Owcze budzą respekt