Piłka ręczna w Polsce znalazła się w głębokim kryzysie, a reprezentacja prowadzona przez Piotra Przybeckiego rozpoczyna walkę o to, by ten kryzys się jeszcze nie pogłębił.
– Kibice wciąż nie mogą pogodzić się z tym, że reprezentacja wypadła z kręgu czołowych drużyn świata. Wszyscy byli przyzwyczajeni, że o naszych piłkarzach ręcznych zaczynało się mówić dopiero przy okazji wielkich imprez. Kibicom wydawało się, że awans mamy zapewniony z automatu – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą" trener i komentator telewizyjny Wojciech Nowiński. – Nawet gdy nasza drużyna musiała walczyć o awans w play-offach z Holandią, wcześniej z Litwą, wiadomo było, że jedziemy na takie mecze, wygrywamy i po sprawie. A tu nagle trzeba się odnaleźć w nowej rzeczywistości, gdy o być albo nie być będziemy walczyć w prekwalifikacjach w Portugalii.
Drużyna Przybeckiego rozpoczyna grę o mistrzostwa świata, które w styczniu 2019 roku odbędą się w Niemczech i Danii. Oprócz gospodarzy awans zagwarantowany mają także obrońcy tytułu – Francuzi. Z Europy na turniej pojedzie jeszcze dziesięć reprezentacji: najwyżej sklasyfikowana drużyna mistrzostw Europy w Chorwacji, które rozpoczynają się również w piątek (innymi słowy, zwycięzca, chyba że turniej wygra Francja, Niemcy lub Dania), a także dziewięć zespołów z eliminacji.
Drużyna Przybeckiego musi wygrać turniej w Portugalii, w którym zmierzy się z Kosowem, Cyprem oraz gospodarzami, by awansować do kolejnego etapu. Jeśli tak się stanie, po losowaniu w czerwcu 2018 r. Polacy poznają swojego rywala w play-offach – jedną z 12 drużyn, które brały udział w Euro, lub jednego z sześciu zwycięzców zmagań w prekwalifikacjach, takich jak w Portugalii.
– Nie jest powiedziane, że to będzie formalność. Można trafić oczywiście na drużyny w naszym zasięgu, jak Czarnogóra, Czechy czy Austria, ale rywal może być też znacznie poważniejszy. Aby jednak w ogóle te rozważania miały sens, trzeba zająć pierwsze miejsce w Portugalii i awansować do play-off – mówi Nowiński.