Były gwiazdor piłki ręcznej: Polska-Niemcy w cieniu pandemii

- Nikt nie ma pretensji do zawodników, którzy zrezygnowali z wyjazdu na mundial. Wszyscy rozumieją, że troska o najbliższych jest dla nich najważniejsza - mówi „Rzeczpospolitej” najlepszy piłkarz ręczny świata z 2004 roku Henning Fritz.

Aktualizacja: 25.01.2021 09:19 Publikacja: 25.01.2021 09:15

Były gwiazdor piłki ręcznej: Polska-Niemcy w cieniu pandemii

Foto: AFP

"Rzeczpospolita": Jak wspomina pan mecz z „brutalami” i „chamami”, bo tak w 2007 roku pisały o polskich zawodnikach niemieckie tabloidy?

Dziennikarze szukali kontrowersji i trochę przesadzili. Piłka ręczna to sport, w którym twarda gra nie jest niczym niezwykłym. My też mieliśmy w swojej drużynie takich zawodników, jak Olivier Roggisch, który potrafił powalczyć w obronie. Polacy grali ostro, ale nie brutalnie. Wielu z nich występowało w Bundeslidze, więc wiedzieliśmy, czego się spodziewać.

Porażka w pierwszym meczu z Polakami was zaskoczyła?

Byliśmy załamani. Graliśmy przed własną publicznością, a kolejna wpadka wyrzuciłaby nas z turnieju. Szliśmy więc krok po kroku, mecz za meczem. Bardzo dużo pewności siebie dali nam kibice. Pamiętam finał w Kilonii, kiedy z trybun wspierało nas 20 tysięcy osób.

Kiedy Polacy przed finałem usłyszeli ryk trybun, pod niektórymi podobno ugięły się kolana…

Rok wcześniej organizowaliśmy piłkarskie mistrzostwa świata, gdzie podczas naszych meczów było mnóstwo flag, a kibice głośno śpiewali hymn. Coś takiego, na taką skalę, wydarzyło się pierwszy raz. Myślę, że świat spojrzał wówczas na Niemców trochę inaczej. Kiedy graliśmy z Polakami, ten doping i hymn dały nam energię. To było coś cudownego.

Czego spodziewa się pan po naszym najbliższym meczu?

Przegraliście jednym golem z Hiszpanami i myślę, że to naprawdę dobry wynik dla tak młodej drużyny. Wynik jest otwarty. My potrzebujemy wygranych, żeby odbudować pewność siebie. Siłą niemieckiej drużyny jest gra zespołowa, bo nie mamy jednego wybitnego zawodnika, jak Sander Sagosen czy Nikola Karabatić. Wyglądamy dobrze, naszym atutem jest defensywa, ale nie jesteśmy tak silni jak Węgrzy czy Hiszpanie. Mamy młody skład, bo kilku zawodników z powodu pandemii koronawirusa nie chciało jechać na turniej.

Jak odebraliście ich decyzję?

Nikogo to nie zaskoczyło i nikt nie miał do nich pretensji. Prasa w Niemczech codziennie pisze o tym, jak niebezpiecznie rozwija się pandemia. Kilku graczy powiedziało: „Nie lecimy. Zostajemy w domu, bo mamy rodzinę i dzieci”. Wszyscy rozumieją, że troska o najbliższych jest dla nich najważniejsza.

"Rzeczpospolita": Jak wspomina pan mecz z „brutalami” i „chamami”, bo tak w 2007 roku pisały o polskich zawodnikach niemieckie tabloidy?

Dziennikarze szukali kontrowersji i trochę przesadzili. Piłka ręczna to sport, w którym twarda gra nie jest niczym niezwykłym. My też mieliśmy w swojej drużynie takich zawodników, jak Olivier Roggisch, który potrafił powalczyć w obronie. Polacy grali ostro, ale nie brutalnie. Wielu z nich występowało w Bundeslidze, więc wiedzieliśmy, czego się spodziewać.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka ręczna
Turniej Final4 troszkę bliżej. Industria Kielce pokonała Magdeburg sc
Piłka ręczna
Dlaczego Sławomir Szmal rusza po władzę w polskiej piłce ręcznej
Piłka ręczna
Industria Kielce przed Final Four Ligi Mistrzów. Teraz czas na marzenia
Piłka ręczna
Nowa impreza na mapie piłki ręcznej. ZPRP zorganizuje Superpuchar Polski
Piłka ręczna
Liga Mistrzów. Czy Industria Kielce i Wisła Płock wywalczą awans do Final Four?