Sławomira Szmala, który jest dziś trenerem bramkarzy reprezentacji Polski, ochrzczono kiedyś ministrem obrony narodowej. Podsekretarzami stanu w jego resorcie mogliby zostać bracia Tomasz i Maciej Gębalowie, bo kierowana przez nich defensywa była w starciu z dziewiątym zespołem ostatnich mistrzostw świata największym atutem Biało-Czerwonych.
Brazylijczycy mieli problemy z przerwaniem naszej obrony. Polacy spychali akcje rywali do środka, gdzie czekał na nich mur. Podopieczni Patryka Rombla dobrze wybijali rozgrywających z rytmu i grali inteligentnie blokiem. Zawodnicy z Ameryki Południowej najgroźniejsi byli w kontrze, kiedy Biało-Czerwoni gubili piłkę pod ich bramką.
Rywale przeciwstawili naszej drużynie wysuniętą obronę. Brazylijscy defensorzy atakowali wysoko lewych rozgrywających i Michała Olejniczaka, dzięki czemu mogliśmy grać z pierwszą linią. Rolę pierwszego działonowego wziął na siebie Maciej Gębala, a swoje do dorobku zespołu dołożyli skrzydłowi: Przemysław Krajewski oraz Arkadiusz Moryto.
Brazylijczycy poziom gry Polaków utrzymali tylko przez pół godziny. Biało-Czerwoni po przerwie weszli na wyższy poziom, wzbogacając szczelną defensywę błyskotliwymi akcjami w ataku. Świetną zmianę dał leworęczny Maciej Majdziński. Prowadziliśmy 21:14 i 25:15, a Rombel mógł dać szansę rezerwowym. Rywale walczyli do końca, ale takiej straty nie byli w stanie odrobić.
Polacy w fazie głównej zagrają w 6-zespołowej grupie z Urugwajem, Węgrami i Niemcami (spotkania z zespołami, które awansowały z grupy wraz z Polską, czyli Hiszpanią i Brazylią, zostaną zaliczone). Polska zacznie rywalizację z dwoma punktami zdobytymi w spotkaniu przeciwko Brazylijczykom. Awans do ćwierćfinału uzyskają dwie drużyny. Biało-Czerwoni ostatni raz w czołowej „ósemce” świata byli na mundialu w Katarze (2015).