Pandemia koronawirusa wstrząsnęła światem piłki ręcznej i tak ścisnęła terminarz, że kilka dni przed wielką imprezą Biało-Czerwoni musieli rozpocząć eliminacje kolejnej. To nie było wyzwanie, lecz rozgrzewka, bo Polacy dwukrotnie pokonali Turków, czyli reprezentację z trzeciej ligi.
Wiadomo, że dziś w europejskim sporcie nie ma słabych, ale zwycięstwa były dla reprezentacji Patryka Rombla obowiązkiem. Ważniejsze od punktów jest to, że Polacy wyglądali na parkiecie tak, jakby realizowali precyzyjny plan, który selekcjoner wykłada im od dwóch lat. Pojawiały się błędy, czasem brakowało umiejętności, ale braku koncepcji nikt Biało-Czerwonym nie zarzuci.
Nasi zawodnicy grali nieźle w obronie, która tym razem - jak przystało na nowoczesną piłkę ręczną - przynosiła kontry i ataki w drugie tempo. Możliwości rzutowe na tle Turków pokazali Tomasz Gębala i Szymon Sićko, a najskuteczniejszy w zespole był prawoskrzydłowy Arkadiusz Moryto.
Polacy mistrzostwa świata w Egipcie rozpoczną piątkowym starciem z Tunezyjczykami. Później nasz zespół czekają mecze z Hiszpanami oraz Brazylijczykami. Faworytami będą raczej rywale. Awans do kolejnej rundy wywalczą trzy drużyny, więc udział w fazie zasadniczej może dać już jedno zwycięstwo. Cztery lata temu Biało-Czerwoni zakończyli MŚ na siedemnastym miejscu.
Polska - Turcja 35:24 (16:12)