Zdecydowanym faworytem w tym pojedynku była drużyna z Kielc. Wisła z Vive ostatni raz wygrała dwa lata temu. Co więcej, kielczanie zdecydowanie wygrali swoją grupę w lidze, nad drugim NMC Górnikiem Zabrze mieli aż 24 punkty, a dodatkową motywacją mogło być pożegnanie trenera. Dla Tomasza Strząbały to przedostatnie spotkanie - niedługo po 27 latach odejdzie z Vive, by współpracować z MMTS Kwidzyn.
Środowe spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze. To oni częściej trafiali do siatki, m.in. po błędach w ataku mistrzów Polski. Vive nie dało jednak cieszyć się długo z prowadzenia. Dzięki Michałowi Jureckiemu i Przemysławowi Krajowskiemu po 10 min mieliśmy remis 4:4.
Wisła chciała udowodnić, że łatwo zwycięstwa u siebie nie odda. Gospodarze ponownie wyszli na prowadzenie. Sytuacja zmieniła się, gdy Karol Bielecki wykorzystał rzut karny. Kielczanie nie tylko zdołali wyrównać, ale zaczęli dominować w tym meczu. Pod koniec pierwszej części spotkania Michał Jurecki popisał się dodatkowo fenomenalnym uderzeniem z rzutu wolnego. Zawodnik Vive znalazł dziurę w obronie, praktycznie kładąc się na parkiecie. Na przerwę drużyny schodziły przy stanie 15:11 dla gości.
Swoją skuteczność w ataku ekipa z województwa świętokrzyskiego chciała potwierdzić w drugiej połowie. Na początku szło jej świetnie. Vive grało na tyle dobrze, że w pewnym momencie prowadziło już sześcioma punktami.
Sytuacja zmieniła się na 15 min przed końcem meczu. To Wisła zaczęła częściej umieszczać piłkę w bramce. Różnica w wyniku zmniejszyła się do jednego gola. Niespodzianka w tym spotkaniu była bardzo blisko. Tałant Dujszebajew postanowił wtedy interweniować, bo kontrola nad meczem zaczęła kielczanom uciekać.