Guardiola odchodzi z Monachium, w Bundeslidze będą za nim tęsknić, ale równocześnie wielu się cieszy. Niemal na pewno Katalończyk zostanie od nowego sezonu trenerem Manchesteru City. Szykuje się zatem prawdziwe zderzenie światów – Guardioli i Premier League.
Jedni uważają, że przybycie Pepa do Anglii będzie przełomem kopernikańskim na miarę zstąpienia Arsene'a Wengera do Arsenalu. Gdy Francuz w 1996 roku pojawił się w Londynie, wprowadził porządki, które dziś są w Anglii standardem. Zabronił swoim piłkarzom żywić się rybą z frytkami oraz piwem, zapoznał ich z elementarnymi zasadami kontynentalnej piłki. Nagle Wyspiarze zrozumieli, że futbol to nie jest gra, w której wygrywa ten, kto kopie mocniej i dalej, a niezliczona liczba dośrodkowań do napastnika postury trzydrzwiowej szafy nie zawsze przekłada się na gole.
Pełna kontrola
Guardiola jest opętany wizją meczu doskonałego, w którym jego drużyna ma 100 procent posiadania piłki – tak twierdzi jego biograf, hiszpański dziennikarz publikujący także po angielsku, Guillem Balague. Pod stwierdzeniem „100 procent posiadania piłki" kryje się jednak według Balague coś innego niż mecz, w którym przeciwnicy nawet przez chwilę nie dotykają piłki. – To pragnienie pełnej kontroli. Bo tylko mając piłkę, możesz w pełni panować nad tym, co się dzieje na boisku – tłumaczył w niedawnej rozmowie z „Rz" autor książki „Pep Guardiola. Sztuka zwyciężania".
Dwukrotny zdobywca Ligi Mistrzów z Barceloną jako trener (raz triumfował też jako piłkarz) chce kontrolować wszystko. Gdy w 2012 roku opuszczał Katalonię po czterech sezonach, powodów było kilka. W tym ten najważniejszy – czuł się wypalony. Źle spał, chorował, męczył się i miał dość futbolu. W dodatku widział, że piłkarze przestali go słuchać, a czuł z nimi zbyt silną więź emocjonalną, by zacząć ich odsuwać. Wiedział, że jeśli miałby zostać w swoim ukochanym klubie, musiałby zacząć sprzedawać zawodników. A jak miałby się pozbyć Xaviego, którego jako starszy kolega wprowadzał do zespołu na przełomie wieków? Jak miał się pozbyć Andresa Iniesty, o którym, gdy ten był jeszcze dzieckiem, powiedział do Xaviego: „On nas obu kiedyś odeśle na emeryturę". No i jak miał się pozbyć Leo Messiego, który był kolejną obsesją – wszystkie decyzje Guardioli były podporządkowane Argentyńczykowi.
Być może decydujące o odejściu z Barcelony na roczne wakacje były jednak groźne choroby: przyjaciela, asystenta i następcy Tito Vilanovy, która zresztą okazała się śmiertelna, oraz prawego obrońcy Erica Abidala. Tego bowiem zaplanować i przewidzieć nie mógł.