W maju jako piłkarz Realu w górę wzniósł Puchar Mistrzów, miesiąc później odbierał trofeum za mistrzostwo Europy zdobyte z reprezentacją Portugalii. Chociaż w finale zagrał tylko 20 minut, nikt nie miał wątpliwości, że bez niego drużyna Fernando Santosa złotego medalu by nie zdobyła.
Później był Superpuchar Europy, klubowe mistrzostwo świata i Złota Piłka „France Football", a w styczniu bez wątpienia dojdzie nagroda dla najlepszego piłkarza świata przyznawana przez FIFA.
To już czwarta Złota Piłka Portugalczyka. Żaden inny Europejczyk tylu nie dostał – ani Johan Cruyff, ani Michel Platini, ani Marco van Basten (mają po trzy), ani Franz Beckenbauer, czy Alfredo Di Stefano (po dwie) nie mogą się z nim równać. Jedynie Leo Messi honorowany był pięć razy. - To był mój najlepszy rok – mówił Cristiano podczas ceremonii odbierania Złotej Piłki.
Większość ekspertów powtarza, że Messi swoją prawdziwą wielkość udowodni dopiero, gdy poprowadzi Argentynę do wielkiego międzynarodowego triumfu. Mistrzostwo Europy dla Portugalii powoduje, że chociaż w tej jednej kategorii Ronaldo ma przewagę.
- Tytuł dla Portugalii był najważniejszym wydarzeniem w tym roku – mówił Cristiano. Gwiazdor i najważniejsza postać reprezentacji doznał kontuzji już na początku finałowego meczu. Leżał na murawie i płakał, gdy opatrywali go lekarze, później jeszcze na chwilę wrócił na murawę, ale było już jasne, że Stade de France nie będzie sceną jego kolejnych popisów. Ale w dogrywce kamery i tak wycelowane były w niego. Stał tuż przy linii bocznej i dyrygował grą kolegów, krzyczał, motywował. Można było odnieść wrażenie, że to on jest trenerem.