Zima nie tyle zaskoczyła ligowców, ile mocno dała im się we znaki. Końcówka rundy była za długa dla wszystkich – kontuzje, brak świeżości i w wielu przypadkach odpowiedniej mobilizacji. W grudniu rozegrano trzy kolejki – Lechia Gdańsk dwa z tych meczów przegrała, Jagiellonia oraz Termalica z Niecieczy po jednym, a Lech i Legia remisowały tracąc punkty.
Szczególnie mogą pluć sobie w brodę w Gdańsku. Grudzień zawodnicy Piotra Nowaka zaczynali z trzema punktami przewagi nad Jagiellonią. Nie mieli zbyt łatwego terminarza, bo dwa spotkania grali na wyjeździe: w Krakowie z Wisłą oraz z Koroną w Kielcach, a między tymi meczami do Gdańska przyjeżdżał Śląsk Wrocław. I tylko to domowe spotkanie piłkarze Nowaka byli w stanie rozstrzygnąć na swoją korzyść.
Gdyby nie fakt, że w ostatniej kolejce Jagiellonia przegrała u siebie z Wisłą Płock (1:2 tracąc decydującą bramkę w doliczonym czasie gry), to zespół z Gdańska miałby już trzy punkty straty do lidera. A tak wciąż jest na równi z zespołem Michała Probierza, a w tabeli zajmuje drugie miejsce, ponieważ ma gorszy bilans bramkowy.
W Gdańsku od kiedy na początku 2014 roku zespół został przejęty przez Franza-Josefa Wernze mierzą konsekwentnie w tytuł. W poprzednim sezonie, gdy trenerem został Piotr Nowak wydawało się, że znaleziono ostatni i najważniejszy element układanki.
Były selekcjoner olimpijskiej reprezentacji USA, mistrz amerykańskiej MLS zarówno jako zawodnik jak i trener, wprowadził do Lechii nieco spokoju. Nowi piłkarze przestali być zwożeni w kolejnych oknach transferowych jak towar na targ w dzień handlowy. Postawiono w końcu na jakość, nie na ilość.