Dobry mecz, nic mniej i nic więcej

W środę pierwsze w tym sezonie spotkanie Barcelony z Realem Madryt. Dwa miesiące później, niż planowano, z policyjną obstawą, ale i z nadziejami, że wygra futbol.

Aktualizacja: 17.12.2019 21:04 Publikacja: 17.12.2019 19:03

Vinicius Junior (z lewej) i Gareth Bale czyli Real na treningu

Vinicius Junior (z lewej) i Gareth Bale czyli Real na treningu

Foto: AFP

Trzy tysiące funkcjonariuszy ma pilnować, by demonstracje zapowiadane przez dążącą do niepodległości Katalonii organizację Tsunami Democratic nie wymknęły się spod kontroli. Pod Camp Nou może się zebrać nawet 25 tys. osób. Wiele z nich ma bilety na mecz.

To dalszy ciąg protestów, które już raz zmusiły władze ligi hiszpańskiej do przełożenia najbardziej oczekiwanego spotkania w sezonie. Zamieszki wybuchły po decyzji Sądu Najwyższego skazującego na kary więzienia dziewięciu przywódców separatystów odpowiedzialnych za przeprowadzenie w 2017 roku nieuznawanego przez Madryt referendum niepodległościowego.

Barca i Real miały się zmierzyć 26 października, ale sytuacja na ulicach nie pozwalała na bezpieczne rozegranie szlagieru. Znalezienie nowego terminu meczu nie było łatwe. W końcu El Clasico upchnięto w tygodniu przedświątecznym, ale separatyści nie zamierzają odpuszczać, wiedząc, że transmitowany do setek krajów mecz to najlepsza okazja, by zwrócić uwagę świata na swoją walkę.

Manifestacje mają się rozpocząć o 16.00. Piłkarze Barcelony dostali polecenie, by ze względów bezpieczeństwa stawić się w dniu spotkania w tym samym hotelu co rywale, położonym pół kilometra od stadionu. Obie drużyny wyjadą na Camp Nou w tym samym czasie, choć rzecz jasna osobnymi autokarami. Obydwa będą jednak nieoznakowane, pozbawione symboli klubowych. To utrudni identyfikację autobusu Realu tym, którzy chcieliby dokonać ataku.

Tegoroczne El Clasico jest również wyjątkowe z powodu sytuacji w tabeli. Oba zespoły znajdują się na szczycie, dzieli je tylko różnica bramkowa. Królewscy mieli szansę przystąpić do meczu jako lider, ale nie wykorzystali faktu, że Barcelona w miniony weekend straciła punkty w San Sebastian (2:2), i dzień później też zremisowali w Walencji (1:1). Przed porażką w piątej minucie doliczonego czasu uratował ich Karim Benzema.

Francuz wyszedł z cienia Cristiano Ronaldo po transferze Portugalczyka z Realu do Juventusu. Pojedynek byłej gwiazdy reprezentacji Trójkolorowych (z Benzemy zrezygnował trener Didier Deschamps z powodu jego kłopotów z prawem) z obecną – Antoine'em Griezmannem, ma być jedną z atrakcji środowego wieczoru na Camp Nou.

– Oglądanie El Clasico w telewizji zawsze było niesamowitym wydarzeniem. Udział w nim to spełnienie moich dziecięcych marzeń – opowiada Griezmann, który w klasyku zagra po raz pierwszy. Ale nie pierwszy przeciw Realowi.

Jako zawodnik Realu Sociedad i Atletico Madryt uzbierał przeciw Królewskim aż 28 meczów. Ale tylko siedem z nich zakończyło się zwycięstwem jego zespołu. (Griezmann zdobył osiem bramek). Nie są to statystyki, z których może być przesadnie dumny.

Szczególnie w porównaniu z Leo Messim. Argentyńczyk strzelił Realowi 26 goli i zamierza dalej śrubować ten rekord, choć teraz, gdy ubył mu najgroźniejszy konkurent Cristiano Ronaldo, nie czuje już takiej presji.

– Eden Hazard ma ogromne umiejętności, ale ciężko go porównywać z Cristiano. Nie da się wypełnić po nim luki – przekonuje Messi w rozmowie z dziennikiem „Marca". Nie ma jednak wątpliwości, że bez Ronaldo (i kontuzjowanego Hazarda) Real nadal będzie niewygodnym przeciwnikiem.

– Kiedy gramy na Santiago Bernabeu, mamy zdecydowanie więcej miejsca do ataku. Rywale kreują okazje, starają się dominować. Na Camp Nou trzymają się blisko swojej bramki i liczą na kontry. To dla nas trudniejsze mecze – podkreśla Messi.

Trener Realu Zinedine Zidane podczas konferencji prasowej powiedział: „Dużo mówi się o atmosferze i napięciu, ale tak naprawdę ludzie chcą po prostu dobrego meczu. Nic mniej i nic więcej". Obyśmy to właśnie dostali, bez pozaboiskowych przypraw.

Transmisja El Clasico o 20.00 w Canal+ i Eleven Sports 1

Trzy tysiące funkcjonariuszy ma pilnować, by demonstracje zapowiadane przez dążącą do niepodległości Katalonii organizację Tsunami Democratic nie wymknęły się spod kontroli. Pod Camp Nou może się zebrać nawet 25 tys. osób. Wiele z nich ma bilety na mecz.

To dalszy ciąg protestów, które już raz zmusiły władze ligi hiszpańskiej do przełożenia najbardziej oczekiwanego spotkania w sezonie. Zamieszki wybuchły po decyzji Sądu Najwyższego skazującego na kary więzienia dziewięciu przywódców separatystów odpowiedzialnych za przeprowadzenie w 2017 roku nieuznawanego przez Madryt referendum niepodległościowego.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego