Paryż, wrzesień 2019 roku. Mecz eliminacji mistrzostw Europy Francja - Albania. Na środku boiska trwa zamieszanie, albańscy piłkarze odmawiają gry, bo gospodarze puścili z głośników hymn Andory. Ta pomyłka dla Albańczyków jest jak policzek.
Spotkanie doszło jednak do skutku, organizatorzy znaleźli właściwy hymn, ale niesmak pozostał. Tym bardziej że spiker za zdarzenie przeprosił... reprezentację Armenii. Francuzi nie odrobili lekcji, choć akurat oni powinni wiedzieć najlepiej, kto jest ich rywalem.
W ostatniej dekadzie mierzyli się z Albanią siedmiokrotnie, jeden mecz przegrali, jeden zremisowali, męczyli się z nią również na organizowanym przez siebie Euro 2016 – w Marsylii do 90. minuty utrzymywał się bezbramkowy remis.
Awantura o drona
Mimo porażki 0:2 z Francją tamten turniej był dla Albańczyków najpiękniejszym piłkarskim przeżyciem. Debiutująca na wielkiej imprezie reprezentacja postawiła się Szwajcarii, pokonała Rumunię i o mało nie wyszła z grupy. Pokazała, że nie znalazła się tam przypadkiem, a waleczności, determinacji i dumy z narodowych barw mógłby się od niej uczyć niejeden zespół.
Albania już wcześniej grała dobrze, w 2015 roku awansowała nawet na 22. miejsce w rankingu FIFA. Wyjazdowe zwycięstwo nad Portugalią, dwa remisy z Duńczykami – momentów wartych wspomnień było sporo. Ale gdyby spytać zwykłego Albańczyka o najważniejszą wygraną, wskazałby pewnie na tę odniesioną poza boiskiem, czyli walkower za spotkanie z Serbią w Belgradzie.