193. derby Krakowa zakończyły się remisem 1:1 w atmosferze skandalu. Prowadzenie gospodarzom – czyli Wiśle – zapewnił już w trzeciej minucie Petar Brlek pięknym strzałem z dystansu, niemal w okienko bramki Grzegorza Sandomierskiego. Wyrównał w drugiej połowie napastnik Cracovii Karol Piątek. Problem w tym, że wedle wielu komentatorów Piątek już od kilku minut w ciszy szatni powinien rozmyślać nad swoim zbyt krewkim zachowaniem.
W 69. minucie przed polem karnym Wisły doszło do pojedynku między Piątkiem a Maciejem Sadlokiem. Zawodnik gospodarzy odepchnął Piątka, lekko trącając go łokciem w twarz, a ten nie utrzymał nerwów na wodzy i wyprowadził cios. Nie trafił wiślaka w twarz, ale w szyję, jednak agresja była ewidentna. Natychmiast przybiegli piłkarze obu drużyn, wywiązała się szarpanina.
Sędzia Tomasz Kwiatkowski pokazał żółte kartki Sadlokowi i Piątkowi, ale napastnik Cracovii powinien zostać ukarany wykluczeniem. A tak – zaledwie dwie minuty później – wykorzystał błąd Bobana Jovicia i doprowadził do remisu.
Derby Krakowa niestety kojarzą się też z fatalnym zachowaniem kibiców. Do ekscesów doszło i tym razem. Kibice Cracovii najpierw sprawdzali, czy ogrodzenie sektora gości wytrzyma próby staranowania i czy nie ugnie się przed kopniakami. Gorzej jednak, że już po meczu postanowili sprawdzić, czy stadion Wisły można spalić. Podpalone zostały krzesełka, interweniowała straż pożarna. Na murawę wjechał wóz strażacki i z sikawki zaczął polewać trybuny. Do pożaru na szczęście nie doszło.
Zespół Jacka Zielińskiego ostatni mecz w lidze wygrał 15 października, a rywalem była Wisła Płock. Od tamtego czasu zawodnicy Cracovii cztery spotkania zremisowali, dwukrotnie przegrali i po tej fatalnej serii są tuż nad strefą spadkową. Pasy mają zaledwie dwa punkty przewagi nad 15. w tabeli Górnikiem Łęczna i tylko o trzy więcej od ostatniego Ruchu Chorzów. A przecież Cracovia w poprzednim sezonie była jednym z objawień, zajęła czwarte miejsce i awansowała do eliminacji europejskich pucharów.