Szukiełowicz zastąpił odesłanego na urlop, a potem zwolnionego Tadeusza Pawłowskiego. W meczu z Lechią drużynę poprowadził Grzegorz Kowalski, którego też już w klubie nie ma.
– Jako trener wracam do Śląska trzeci raz. Za każdym razem sytuacja była bardzo zła. W 1988 roku, kiedy wziąłem drużynę, w której grał m.in. Ryszard Tarasiewicz, też byliśmy ostatni. A mimo to utrzymaliśmy się w lidze.
Śląsk w 19 meczach uciułał tylko 16 punktów i jest ostatni w ekstraklasie. Nie wygrał żadnego z 11 ostatnich spotkań. Piłkarzom rzadko udaje się wymienić trzy celne podania w jednej akcji. Równie dużo co o kryzysie sportowym mówi się o kłopotach z mentalnością graczy. Zawodnicy sprawiają wrażenie, jakby im nie zależało na dobrych wynikach. Szukiełowicz ma to zmienić.
Zamieszanie ze zmianą trenera zaczęło się w połowie zeszłego tygodnia. W środę Śląsk poinformował, że z powodu kłopotów rodzinnych Pawłowskiego udziela mu urlopu, a przy okazji – także wsparcia. Do końca rundy miał go zastępować Grzegorz Kowalski, który wrócił do klubu zaledwie kilkanaście dni wcześniej, z dnia na dzień porzucając pracę w trzecioligowej Ślęzie Wrocław.
Dziś wiadomo, że był to fortel. Właściciele klubu (miasto Wrocław ma 49 proc. akcji Śląska) postanowili wymienić Pawłowskiego na „swojego" kandydata.