Gdybym tak kalkulował, to przegrałbym na starcie. Anglia jest faworytem grupy i to jest wiedza powszechna. Mniej zwraca się uwagę na wyniki innych. W listopadzie Węgrzy wygrali w Budapeszcie z Islandią baraż o finały mistrzostw Europy. Od 11. do 88. minuty przegrywali 0:1, a w końcówce strzelili dwie bramki. To jest wyczyn, a zwycięstwo odniesione w takich okolicznościach bardzo podnosi na duchu i dodaje wiary.
Zwycięską bramkę dla Węgrów po indywidualnym rajdzie strzelił dwudziestoletni pomocnik Dominik Szoboszlai. Gra w Red Bull Salzburg, a interesują się nim największe kluby, z Realem włącznie. Powinniśmy się bać?
Bez przesady. To bardzo zdolny piłkarz. Węgrzy mają znowu kilku dobrych młodych graczy. Ale my, w Polsce, też. I Węgrzy wystąpią w mistrzostwach Europy drugi raz z rzędu. Czyli również tak jak my. Z kolei Albania na Euro we Francji grała pierwszy raz. Reprezentacje Węgier i Albanii łączy to, że ich trenerami są Włosi. Drużyny są więc bardzo zdyscyplinowane i konsekwentne.
Pewnie tak, skoro Islandię pokonali bez pomocy chorego na Covid trenera Marco Rossiego. Piłkarze i tak wiedzieli, co mają robić.
Z Albańczykami jest podobnie. Dlatego, wierząc w nasze zwycięstwa, zdaję sobie sprawę, że rywalizacja w Budapeszcie i Tiranie nie będzie łatwa.
Jednak najwięcej emocji wzbudza Anglia. Bo jeśli Anglia, to wiadomo, że przegramy. Kibice są w tej ocenie dość zgodni i mają prawo tak myśleć, skoro na dziewiętnaście meczów z Anglią wygraliśmy jeden.